12 września 2011
Pora na małe podsumowanie moich społecznościowych wysiłków. Mamy dwóch graczy na rynku. Dojrzałego i liderującego Facebooka i dopiero co narodzonego Google+, ale mającego bardzo mocnych i wpływowych rodziców. Jaka będzie między nimi przyszłość rozgrywki - czas pokaże.
A ja mam szachownicę portali - jak to nazywam. Dwie internetowe tożsamości, oficjalna i gejowska, a dla każdej z nich dwa profile - na Facebooku i Google+. W sumie cztery profile, dwa razy dwa - i właśnie w szachownicę ułożone. Bo każda tożsamość ma inny profil flagowy.
Gejowska tożsamość ma - oczywiście - profil flagowy na Facebooku. Dlaczego oczywiście? Facebook jest dojrzałą platformą i ma w Polsce wielu użytkowników, także wśród gejów oraz cioteczek spragnionych ploteczek. Do ciotowskiego i nie-ciotowskiego plotkowania Facebook jest idealny. Pozwala dzielić się "głębokimi myślami" (typu "właśnie wstałem" czy "nic mi się nie chce"). Choć czasem zdarzają się perełki, na przykład: Mam taki burdel w pokoju, że nie wiem, czy nie zatrudnić alfonsa.
Na Facebooku każda, nawet najgłupsza myśl, ale wyrażona przez "swego chłopa", mającego kilkuset znajomych, od razu będzie poklepana kilkoma lajkami i komentarzami, upewniającymi, że i autor notki, i komentujący są na tym samym poziomie rozumienia życia. Towarzystwo Wzajemnej Adoracji - adorujące życie takie, jakie jest.
Mniej więcej miesiąc temu zrobiłem akcję "pompowania" liczby znajomych na Facebooku - i mam ich około 400. Więc mogę się rozeznać w tym spamie informacyjnym, jaki tam panuje. To dobre narzędzie badawcze. Oczywiście merytorycznie ten strumień komunikacji do niczego sensownego się nie nadaje. Po prostu ciągłe pomrukiwanie w stadzie. Dlatego to jest mój gejowski profil flagowy.
Gejowskie Google+ to pikuś w porównaniu do Facebooka - niecałych 20 znajomych. Ze "środowiska" to jedynie kilku aktywistów czy osób związanych ze środowiskami politycznymi popierającymi LGBT. Poza tym kilka innych, przypadkowych osób. I żadnej specjalnie ciekawej dyskusji.
Oficjalna tożsamość ma flagowy profil na Google+. Bo na moim oficjalnym Facebooku nie dodaję kogo popadnie, ale osoby, które znam lub z którymi chcę z racjonalnych powodów utrzymywać kontakt. I mam - podobnie jak na gejowskim Google+ - około 20 znajomych jedynie.
Za to na moim oficjalnym Google+ kwitnie życie i prowadzone są bardzo ciekawe, wartościowe dyskusje na różne tematy. Dyskusje mniej lub bardziej merytoryczne - choć emocji także tam nie sposób się ustrzec, pełnymi zdaniami, gramatycznie, bez wyzwisk i trollowania. A ja czynnie biorę w nich udział, poszerzając nieustannie kręgi moich znajomych (sto kilkadziesiąt osób - a przecież Google+ istnieje od niedawna).
I może dobrze, że te flagowe profile są na innych portalach społecznościowych - nic mi się nie myli. Brzmi może zabawnie - ale zabawne nie jest. Mam bowiem jedną potencjalnie "trędowatą" tożsamość (oczywiście gejowską) - i nie wiem jakby została przyjęta przez wszystkie osoby z którymi się kontaktuję na moim oficjalnym profilu. W najlepszym wypadku ewentualne pomyłki mogłyby być zabawne i zawstydzające ;-)
A przede wszystkim zaleta tego systemu jest taka, że nie przewiduję znaczących zmian w tej sytuacji. Plotkarze nie przejdą z Facebooka na Google+ - bo zupełnie im się nie opłaca porzucać sprawdzony portal, który działa idealnie do ich potrzeb. Więc ewentualne topnienie Facebooka wśród tej grupy docelowej będzie śladowe. Natomiast Google+ zbiera bardziej wartościowe osoby, o szerszych horyzontach - i to może sprawić, że kolejne takie osoby będą tam przyciągane. Może nawet drenowane z Facebooka - gdzie zostaną biernymi userami, przenosząc intelektualną aktywność do Google+.
W sumie, to nie powinienem narzekać. Bo udzielam się tylko na oficjalnym Google+. Flagowy gejowski Facebook służy jedynie do okresowego podglądania "mądrych" dyskusji. Bo do ichniego porykiwania w stadzie jakoś mnie nie ciągnie ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz