Facebookowymi książętami nazywam te osoby, które się szczególnie mocno wyróżniają na Facebooku, mają gigantyczne ilości znajomych i mocno spamują książęcymi komunikatami, przeważnie - jak to u książąt - mało ciekawej treści. Wszak książę ma błyszczeć, a nie myśleć ;-)
Facebook przypomina pełen skrzeczących przekupek bazar - ale od prawdziwego bazaru różni się tym, że jest towarzystwem wzajemnej adoracji. Poklepywania się po ramieniu i cmokania - w formie lajków (czyli przycisków Like it). Kiedyś usiłowałem udawać głosowo taką rozmowę a la Facebook - pojedyncze zdania przemieszane z klaskaniem i pomrukiwaniem. Wyszło bardzo zabawnie. Ale co najśmieszniejsze - zupełnie niepodobne do zwykłej rozmowy jaką się prowadzi z ludźmi w realu.
Taka jest różnica między realną a internetową komunikacją - i to widać także na komunikatorach. W realnym świecie nikt nie podejdzie do nieznajomego i nie zapyta go: zrobisz mi loda? W internecie można pozwalać sobie na taką śmiałość, bo nie grozi nam oberwanie w pysk.
Na Facebooku raczej nie zarobimy w pysk - co najwyżej zarobimy lajki i komenty, jeśli wstrzelimy się w oczekiwania towarzystwa wzajemnej adoracji. Przy pewnej wprawie to jest rutyna. I z takiej rutyny wyrastają fejsbukowi książęta.
Zabawna sytuacja zdarzyła się nam z jednym z takich książąt - był w Warszawie i zapytał czy mamy jakieś plany. Nie mieliśmy, więc zaprosiliśmy go na obiad. Może nasza wina, że nie umówiliśmy się wprost, ale raczej wstępnie. Zrobiliśmy obiad na więcej niż dwie osoby - a książę się nie zjawił, nawet nie raczył odpisać na zapytanie SMS-em. Widać nagle znalazł na Facebooku jakąś imprezkę i zabalował. Zresztą - już samo jego pytanie o nasz czas było dziwne. Taki książę powinien z łatwością znaleźć sobie książęcą rozrywkę w Warszawie.
Strata niezbyt wielka - bo na wieczór mieliśmy umówioną miłą koleżankę, która była słowna. więc najpierw zrobiliśmy dla siebie suty obiad, a potem równie sutą kolację dla trzech osób. Było miło i kameralnie. A książę? Następnym razem będziemy bardziej sceptyczni i upewnimy się najpierw, że jesteśmy z nim konkretnie umówieni. Oczywiście, gdyby pomimo umówienia się, książę raczył się nie zjawić - zostanie ostatecznie skreślony, w tym sensie, że nie będziemy się już dla niego specjalnie starali. Przyjść może, ale Jego Książęca Mość będzie musiał czekać na swoje papu.
Nawiasem mówiąc, papu Mości Książę przedstawił na Facebooku - talerz z makaronem i adnotacja, że dobrze się najeść na noc. Temat godny Facebooka i jego książąt. No ale Książę to Książę - nawet jeśli jest tylko małym księciem ;-)
Ale to dla niego nie problem - ma Facebooka na komórce, a samym Facebookiem książę wyżyje. At least some time.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz