piątek, 16 września 2011

Sztuka multitaskingu

Poznawanie chłopaka do związku może być procesem bardzo skomplikowanym i wielowątkowym. Skomplikowanym, bo wiele jest kwestii w których trzeba się wzajemnie dopasować. Wielowątkowym, bo najbardziej sensownie jest poznawać jak najwięcej osób na raz, aby nie tracić czasu na czekanie z jednym.

Jak najwięcej nie znaczy, że dowolnie wiele. Trzeba poznawać tyle osób, na ile pozwala wydajność naszego poznawania. I oczywiście, raczej nie wygląda to na robienie randki za randką, niczym na castingu. Poznawanie zaczynane w necie ma bowiem swoją netową część wstępną, a wtedy wskazana jest właśnie wielowątkowość. Okres osobistego poznawania ludzi z reguły wymaga innego podejścia i gotowości poświęcenia się "rozpracowaniu" jednej osoby ;-)

Z reguły, szukając związku, a zatem ludzi nielicznie spotykanych na czatach, w anonsach czy na portalach, nie ograniczamy się do naszego miejsca zamieszkania. Jesteśmy otwarci na poznawanie ludzi z całej Polski, bo niekiedy inne osoby (wydawało by się z daleka) mogą się przenieść do nas lub my do nich. W takim przypadku ewentualne spotkanie się z tymi osobami nie jest łatwe, bo trzeba się dograć czasem wolnym i możliwościami przyjazdu. Nie warto więc bezczynnie czekać na spotkanie i wyjaśnienie się sprawy z jedną osobą, skoro można mieć równocześnie wiele poszukiwań pod parą.

Każde z tych poszukiwań może dojrzeć do spotkania i określenia się w innym czasie. Nawet zresztą niekoniecznie do spotkania - bo bliższe poznanie kogoś w necie, poprzez korespondencje, komunikator netowy, albo telefon czy SMS - może doprowadzić do odkrycia przeciwwskazań do kontynuowania z kimś znajomości. Wtedy odpada spotykanie się z tą osobą i mamy "problem z głowy".

Póki się z jakąś osobą nie określiliśmy, nie jesteśmy z nią związani ani nawet zaręczeni. Możemy więc szukać swobodnie. Ja preferuję szukanie do ostatniej chwili, aby mieć pewność, że nie znalazłem nikogo lepszego - nie w tym sensie, że poznałem osobę kiepską, ale w tym, że nie poznałem nikogo kto by jej zagroził. Dlatego szukam tak intensywnie, jak mogę. I nie przejmuję się tym, że mam "na tapecie" ileś osób na raz. Te osoby z jednej strony się wykruszają, a z drugiej strony wciąż przybywają nowe.

Takie poznawanie jest jak praca wielordzeniowego procesora, który na raz wykonuje ileś programów. Zresztą, procesor może być jednordzeniowy - liczy się wykonywanie wielu prac na raz, choć oczywiście w danym momencie robi on tylko jedno zadanie. Ale na przemian zajmuje się rożnymi wątkami i dzięki temu różne programy działają w tym samym czasie. Procesor pracuje oczywiście bardzo szybko i nie dostrzegamy tego, że robi coś na przemian.

Człowiek działa wolno, ale przecież kosmiczna szybkość nie jest tu potrzebna. Z jednym kandydatem wymienimy maila, z drugim pogadamy na GG, z trzecim przez telefon - nie musi to być wszystko na raz. Kontakty też najczęściej nie są mega ożywione - bo pisanie na raz SMS-ów z 3 osobami co chwila wysyłającymi wiadomości faktycznie nie byłoby wygodne. Może dałoby się to ogarnąć na trzech  komórkach, ale na jednej byłoby to niebezpieczne - można by pomylić adresata ;-)

Zasada jest taka, aby nie brać na siebie tak wiele wysiłku iż go nie zdołamy unieść, ale też nie brać go tak mało aby siedzieć bezczynnie w czasie, gdy można coś robić. To wszystko zależy od czasu, którym dysponujemy na poszukiwanie. Ktoś, kto wykroi kwadrans czy pół godziny dziennie, może nie mieć czasu na rozmowę z kilkoma osobami.

Ja mam wiele czasu, więc staram się go maksymalnie wykorzystać. Dzięki temu moja szansa na szybszy sukces znacznie rośnie, a ja nie mam poczucia, że marnuję czas i nic nie robię ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz