środa, 15 czerwca 2011

Test hollywoodzki

Często rozmawiam z ludźmi nie mającymi wyższego wykształcenia, a ja chciałbym mieć partnera co najmniej po maturze. Czyli, w przedwojennym kodeksie honorowym Boziewicza, człowieka honoru (bo matura była wymaganym minimum). A tak na poważnie, to chciałbym mieć partnera, którego poziomu intelektualnego i moralnego (rozumianego jako osobowość, kultura osobista etc.) nie będę się po prostu wstydził.

Co robić, gdy spotykam kogoś, kto nie ma takiego wykształcenia, jakie mi by się wymarzyło? Stosuję wobec niego test, który górnolotnie nazwałem testem hollywoodzkim (choć bardziej by pasowało określenie "test amerykański"). Test ten polega na przymierzeniu danej osoby, w najbardziej pozytywnym wariancie, do realiów amerykańskich. Może nie tyle Hollywood, co Beverly Hills ;-)

Wyniki mogą być ciekawe. Oto kilka przykładów:
  • Fryzjer mógłby mieć tam swój własny salon, w którym by się czesały gwiazdy. Mógłby być stylistą i doradcą, doskonale opłacanym i szanowanym. Miałby dom z basenem i własne ferrari.
  • Chłopak komponujący muzykę mógłby być znanym wykonawcą, DJ lub instrumentalistą. Wydawałby płyty i zarabiał na nich. Mieszkałby w bogatej rezydencji.
  • Handlowiec mógłby być wziętym komiwojażerem zarabiającym duże pieniądze, a jego pasją mogłoby być kupowanie co roku nowego porsche.
  • Kucharz mógłby prowadzić znaną restaurację i gościć w niej znane gwiazdy, a jego potrawy mogłyby być legendą na Wschodnim Wybrzeżu. Może nawet miałby sieć restauracji i mieszkałby na prywatnej wyspie.

Jak widać ludzie o niepozornych profesjach mogą być w Ameryce kimś bardzo szanowanym i zamożnym - mogą być ludźmi o szerokich horyzontach, których w niczym się nie trzeba wstydzić. Tacy ludzie są w porządku. Są na poziomie, a do osób mających magisterski papierek nic im - w praktyce - nie brakuje.

A jak wyglądają inni ludzie w tym porównaniu:
  • Kierowca TIR-a jeździłby amerykańskim TIR-em. Lepiej by zarabiał, ale byłby kierowcą TIR-a nadal.
  • Robotnik na budowie byłby robotnikiem na budowie, jedynie słońce byłoby kalifornijskie.
  • Sprzątacz by sprzątał lepszym sprzętem i w słuchawkach na uszy, ale byłby nadal sprzątaczem.
  • Ochroniarz byłby w ochronie, być może jakiejś gwiazdy, ale nadal byłby tylko gorylem.

Są zawody, a w szerszym kontekście także w wielu przypadkach (choć nie we wszystkich) ludzkie mentalności - które nie zmieniłyby się się za oceanem. Przysłowiowy robotnik będzie nadal robotnikiem. Żyć będzie na innym poziomie niż w Polsce (może nawet własny dom i dwa samochody) ale nadal będzie miał taką samą mentalność.

Dlatego test hollywoodzki ma sens. Pozwala nam wyobrazić sobie, czy dana osoba ma potencjał do bycia kimś więcej, niż na pozór się wydaje. Człowiek to człowiek, a nie formalne papierki, dyplomy czy tytuły magisterskie. Wielu ludzi po studiach posiada mentalność przysłowiowego drwala (bez obrazy dla drwali oczywiście). Ale chyba można oczekiwać jednak pewnej prawidłowości - im wyższe wykształcenie, tym mamy prawo spodziewać się wyższych intelektualnych horyzontów.

Ważne, aby nie przekreślać człowieka dlatego że nie zrobił szkoły. Zresztą niekiedy nie uczynił tego z ważnych życiowych powodów.Ważne aby wyobrazić sobie tego kogoś z rozwiniętymi skrzydłami - i ocenić cały jego potencjał. Temu służy mój test :-)

Ciekawe kim ja byłbym w Beverly Hills? Konsultantem do spraw gier MMORPG? Czy może znanym fotografem? Pomarzyć zawsze można ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz