czwartek, 2 czerwca 2011

Mentor a priori

Mentorstwo jest czymś bardzo mnie wkurzającym. Polega ono na wymądrzaniu się i - bardzo często - na  upraszczaniu sytuacji, wysnuwaniu sztampowych, nieadekwatnych wniosków. Takie mentorstwo leży w naturze niektórych rozmówców na czatach lub GG. Doskonale się do tego nadają rozmowy interaktywne, choć dobrze może się czuć w formie e-mailowej lub SMS-owej.

Mentorstwo a priori to jest najgorszy rodzaj mentorstwa. Polega ono na wymądrzaniu się a priori, czyli przed poznaniem czyjejś sytuacji. Nie ma nic gorszego jak dawanie, mądrze brzmiących i pięknych z natury, dobrych rad - na sucho, bez znajomości sytuacji osoby, której się rady daje.

Wyobraźmy sobie, że samochód nie działa. A jakiś Wielki Specjalista od Aut nie zapytawszy nas o objawy od razu deklaruje, że nie ma benzyny i dlatego samochód nie jedzie. A więc winę ponosi kierowca, który nie zatankował auta. Koniec kropka.

Rada jest mądra, ale w niektórych, szczególnych przypadkach. Właśnie wtedy gdy benzyny zabrakło. A może na przykład akumulator się rozładował? Albo zepsuła się pompa paliwa (sam miałem taki przypadek)? Tylko idiota wydaje diagnozę nie zbadawszy sytuacji.

A sytuacja człowieka to nie coś, co się często łatwo diagnozuje w badaniu lekarskim. Sytuacja nie jest prosta do wyobrażenia, są liczne niuanse i powiązania. Nie jest to łatwo ogarnąć. Wydawanie pospiesznych sądów nie tylko nie pomoże, ale jedynie zaszkodzi i zamydla obraz.

Częstą reakcją na takie natrętne mentorstwo jest oczywista irytacja, a nawet  wzburzenie. To zaś nakręca mentora i upewnia go, że jego diagnoza jest słuszna, a "pacjent" się broni przed geniuszem jego mądrości. I mentor będzie wypluwał z siebie kolejne Dobre Rady, a to z kolei nakręci spiralę irytacji drugiej strony. Rozmowa staje się coraz bardziej ciężka aż się ją z hukiem kończy.

Jak zatem powinna wyglądać prawidłowa rozmowa z kimś, kto naprawdę może pomóc? Po pierwsze, jest przyjazna i budzi zaufanie. Nie ma w niej wymądrzania się i udzielania rad bez dogłębnego poznania drugiej osoby. Jeśli są rady, to raczej w formie luźnych, wstępnych sugestii - z wyraźnym zastrzeżeniem, że ta osoba nie zna sytuacji i tylko ma takie wstępne wrażenie.To doradzanie nie jest natrętne, ale delikatne. W miarę rozwoju rozmowy i poznania drugiej osoby diagnozy mogą się krystalizować coraz bardziej. Jest to proces stopniowy.

Najbardziej zabawne jest to, że ulubioną oceną mentora jest przypisywanie drugiej osobie przemądrzałości (zjadła wszystkie rozumy) oraz sugerowanie, że ta osoba się broni przed mentorem i jego słusznymi uwagami. A tak naprawdę to mentor jest przemądrzały, bo się wypowiada nie znając czyjejś sytuacji. I to on się broni, przypisując drugiej osobie wrogość - wynikającą z niby przemądrzałości.

Mentorstwo to dziwne podejście. Niby życzliwe - ale wrogie. Niby pomocne - ale niszczące. Niby w interesie drugiej strony - a tan naprawdę w interesie dowartościowania Wielkiego Mentora. Trzeba nauczyć się rozpoznawać takich Wujków Dobra Rada i poradzić im aby swoje Dobre Rady dawali komuś innemu.

Przypomniał mi się dowcip zasłyszany od nieżyjącego już profesora Szaniawskiego:
- Czy można zrobić socjalizm w jednym kraju?
- Można, ale lepiej w drugim ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz