czwartek, 9 czerwca 2011

Gejfon - studium kultowości

Apple to marka, która jest legendą. Zresztą marka numer jeden wśród gejów w Ameryce. Ale nie dlatego używam Macintoshy. Po prostu lubię ich elegancję, stabilność i wygodę. To mój styl, a nie lans.

Co innego komputer od Apple, a co innego telefon. Czyli iPhone. Nie używam iPhone, zwanego w Polsce popularnie gejfonem, ale wciąż korzystam z Nokii. Już samo określenie iPhone mianem gejfona sprawia, że nie bardzo mam ochotę z niego korzystać. Bo nie chcę używać telefonu, który się kojarzy z lansem. Z pustym pokazywaniem się. Z przynależnością do jakiegoś stada. Ja chodzę własnymi telefonicznymi drogami. Dla mnie telefon ma być narzędziem komunikacji, a nie snobizmu.

Co mi zatem nie pasuje w produkcie Apple? Wiele rzeczy:
  • Przede wszystkim - brak rysika. Palce nadają się do obsługi w szerokim zakresie, a gesty palcami są bardzo wygodne. Ale palec nie zastąpi rysika. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, aby rysować czy pisać palcem, szczególnie po tak małym ekranie i cienką linią. Do tego służy nam narzędzie - ołówek, długopis czy rysik. Bez rysika iPhone jest ułomny. Bo rysikiem da się coś napisać czy naszkicować, a ja wiem jak bardzo takie szkice ułatwiają życie. Palcem się tego nie zrobi.
  • Kolejna wada to brak klawiatury alfanumerycznej. Pisanie na ekranie jest dobre do SMS-ów, ale nie jest panaceum. Zresztą nawet pisanie dużej liczby SMS-ów na ekranie nie jest wygodne. Wygoda klawiatury polega na przyjmowaniu nacisku placów. Uginaniu się pod nimi i wytracaniu ich impetu. Ekran jest sztywny i nie działa w ten sposób. Ekran jest dobry dla okazjonalnego użytku, ale nie intensywnie na co dzień.
  • Cenzura Apple - arbitralne oferowanie iPhone w określonych sieciach, bez wolności kupna i swobodnego używania. Tak samo cenzura aplikacji dla iPhone - dostępnych jedynie przez AppStore. Ja sobie cenię wolność.
  • Jednorodność iPhone - ten sam model, różniący się pamięcią czy kolorem. Używam kilku numerów telefonicznych i nie chcę kilku takich samych telefonów. Do jednego numeru chcę smartfona, do drugiego przenośny fon multimedialny a do trzeciego coś małego i niedrogiego. A nie jeden taki sam model do każdego numeru.

Jak widać, nawet zagorzały fan komputerów Apple nie musi być przekonany do gejfona. W końcu liczy się jakość korzystania z telefonu, a nie pokazywanie się na zewnątrz. To ja mam być zadowolony z aparatu, a nie moje otoczenie ma mnie podziwiać. Apple stworzyło wspaniałe połączenie prostego telefonu i zaawansowanego multimedialnego centrum rozrywki. Ale to nie jest smartfon z prawdziwego zdarzenia jakiego szukam. A poza tym potrzebuję tylko jeden smartfon i dwa inne, mniejsze telefony. Apple jest zbyt monotematyczne.

A propos kultowości. Bo rozpisałem się o gejfonie z mojego punktu widzenia. A jak z tym jego kultowym charakterem? Sprawa jest prosta. Widzę dwa czynniki wpływające na kultowość iPhone:
  • Kapitał marki Apple, kojarzącej się z kultowością, nowoczesnością, innowacyjnością, stylem itp. - jako solidna podstawa do kultowości.
  • Rozmyślny triumf marketingu nad technologią. Sztuczne stworzenie urządzenia nie do końca praktycznego, mającego wady (palcem się wszystkiego nie zrobi) - mam wrażenie, że tylko po to, aby było ono na tyle nietypowe, aby uznać je za nowatorskie, niepodrabialne, nieporównywalne do innych - czyli właśnie kultowe. A porównywanie to zawsze niebezpieczna rzecz, telefon może się okazać pod wieloma względami przeciętny, albo wręcz skandaliczny (np. pierwsze wersje iPhone nie wysyłały MMS-ów). Ale dla kultowości nie liczy się racjonalne porównanie, lecz stosunek emocjonalny do urządzenia. I to Apple rozegrało mistrzowsko.

Tylko, że to, co kultowe, wcale nie musi być tak samo uniwersalne jak dżinsy. iPhone jest kultowy, ale nie nadaje się dla każdych zastosowań. Taka jest cena jego zbyt jednostronnie zubożonej konstrukcji.

Słowem - iPhote to kultowa zabawka. Z funkcją telefonu ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz