Wulgarność mnie bardzo kręci w seksie. Zaskakujące? Zboczone? Na pewno ciekawe.
Przede wszystkim, nie znoszę wulgarności w życiu codziennym. Sam święty pod tym względem nie jestem i nie raz rzucę mięsem, ale nie sprawia mi to żadnej satysfakcji i nie jest powodem do dumy - wręcz odwrotnie, do smutku. Wulgarność nie bawi mnie w życiu i nie lubię jej u innych osób. Wiem, że dla wielu rodaków słowo kurwa pełni rolę przecinka, zaś kurwa mać kropki. Ale ja nie używam takiej interpunkcji :-)
Jeśli użyję świadomie słowa wulgarnego, to przeważnie cytuję czyjeś zachowanie. Albo przytaczam powszechnie znane powiedzenie - na przykład nieśmiertelne "nas tu kurwa nie było". Filmy Pasikowskiego są istną kopalnią takich cytatów.
Jeśli przeklinam głosem to zazwyczaj sytuacja jest na tyle poważna, że jest to w jakimś sensie usprawiedliwione. Przeważnie przeklinam sobie pod nosem, albo wręcz w myślach. Ale staram się tego nie robić. Bo dżentelmen tak nie postępuje, a ja się staram być dżentelmenem - choć z góry uprzedzam, że nie zawsze mi to się udaje ;-)
Jeśli przeklinam pisemnie to na ogół zdarza się w trakcie rozmowy, gdy chcę przywołać kogoś bardzo mocno do porządku. Delikatne dżentelmeńskie powiedzenie nie odniosłoby bowiem należytego skutku. Jeśli napiszę na przykład "obawiam się, że nie masz całkiem racji" to będzie dżentelmeńskie, ale mało skuteczne, prawie niewidoczne. A jeśli sytuacja wymaga ostrej reakcji to słowo "kurwa" może być na miejscu. Albo zapytanie "co ty kurwa pierdolisz?". Zresztą, można z góry przyjąć że akurat to przytoczone pytanie jest dosłownym cytatem z niejednego filmu ;-)
Jest takie miejsce, w którym wulgarność mi się bardzo podoba i kręci mnie. Od razu uprzedzam, że nie kręci mnie wulgarność jako taka. Obrzydza mnie i nie lubię jej. Ale ponieważ jej na co dzień nie używam, więc jest dla mnie jak luksusowy rodzynek, a nie chleb powszedni. I dlatego wulgarność świetnie się moim zdaniem nadaje do opisywania mocnej ekspresji emocjonalnej. Używanie słów, których na co dzień nie stosuję, niesie bowiem za sobą bardzo wielki ładunek emocjonalny.
Można powiedzieć chłopakowi "mam ochotę kochać się z tobą namiętnie". To będzie grzeczne. Ale można delikatnie zbliżyć usta do jego ucha i szepnąć do niego "moje słodkie kochanie", po czym końcem języka delikatnie polizać mu ucho i czuć jak chłopak poddaje się bezwstydnie pieszczocie. A wtedy można mu szepnąć słodko "mam ochotę się z tobą pierdolić". A gdy on zacznie sztywnieć, można delikatnie przesunąć rękę na jego rozporek, pocałować go czule w szyję i delikatnie liznąć ją językiem, a potem szepnąć "jeb się kurwa ze mną pedale". Albo będąc analnie posuwanym przez chłopaka można jęczeć "pierdol swoją pedalską kurwę" lub "rżnij mnie chuju".
Mam świadomość, że mój zasób słów wulgarnych jest zapewne żałośnie skąpy - nie dziwne skoro ich na co dzień nie stosuję. Ale nie chodzi tu o słownikowe popisy. Tylko o to, aby przelać ekspresję, emocje i namiętność. Samo cytowanie nie odda istoty rzeczy. To musi być intonacja głosu, ba - pasja w głosie. To musi być bezwstydna i namiętna, ba - wyuzdana pieszczota, która towarzyszy tym słowom. To jest element całości. szalonego klimatu prawdziwej miłości, a nie seksu uprawianego dla seksu, dla sportu, dla zaliczenia kogoś, dla zaspokojenia popędu.
Wulgarność może być wspaniałym środkiem mocnego pogłębienia doznań emocjonalnych. Może przyczynić się do zacieśnienia związku i wzmocnienia uczucia. Nie jako taka - ale jako przekaźnik tego co najpiękniejsze: emocji, namiętności, pasji, uczucia.
Jaki z tego morał? Liczy się kontekst, a nie coś samodzielnego. Większość rzeczy może mieć różne znaczenie i rolę (pozytywną lub negatywną) w zależności od kontekstu. Nie ma na ogół obiektywnie złych rzeczy. Są złe rzeczy w danym kontekście - i wulgarność do takich należy.
Ja pierdolę, ale kurwa tekst napisałem - w chuja długi ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz