Temat mądry, a dotyczy opisu na profilach, które są zamieszczane na gej portalach. Mojego opisu.
Niestety, na temat cudzych opisów przeważnie nic nie mogę powiedzieć - bo tych opisów po prostu nie ma. Trudno nazwać opisem dwa lub trzy słowa. Albo kropkę. To jest śmieć, a nie opis. Fellow jest głównie zarażony tą "chorobą wściekłych opisów". Masówka, dziesiątki tysięcy profili - tylko z nazwy. Dosłownie - z nazwy czyli nicka, może kilku cyferek (wymaganych) i także kilku wymaganych opcji. Cała masa ludzi, którzy są nikim - bo takimi się po prostu pokazują.
Mój opis na tle tego morza skorupek i śmieci wygląda jak dumna fregata. Może nawet za dumna. Zbyt starannie odmalowałem wszystkie pokłady, ładnie uszyłem wszystkie żagle. W marynarce porządek musi być - for King and Country ;-)
Gdyby zebrać wszystkie moje profile i wersje opisów, to by się dało złożyć setkę. A głównych wariantów około dwudziestu lub trzydziestu. Zdumiewające, jak można ciągle ulepszać swój opis. Cała zabawa polega jednak na tym, że to jest nie tylko ulepszanie stylistyczne :-)
Tak naprawdę opis jest tylko odbiciem czyjejś duszy, czy charakteru. Poznając samego siebie, można się coraz lepiej wyrazić w swoim opisie. Oczywiście, dla większości ludzi to i tak bez znaczenia. Taki czy inny opis nie gra dla nich roli - nie są w stanie go przeczytać. Oni są wzrokowcami, działającymi na zasadzie prostych reakcji popędowych. Spodoba im się zdjęcie i cyferki, następuje ślinotok i od razu walą "konkretne" propozycje. Takie jak zacytowana przez kogoś urocza wiadomość otrzymana od "wielbiciela": jebiesz się czy trzeba z tobą chodzić?
Moje własne zdumienie budzi nie tyle możliwość szlifowania własnego opisu, co głębia wrażania samego siebie. Wydaje się, że już zrobiłem opis, który mnie idealnie określa - a po jakimś czasie, nawet po kilku zaledwie dniach, mam nieco inny pomysł. To jest fascynująca "walka" z samym sobą. Praca, formalnie nad swoim opisem, a w istocie - nad zrozumieniem siebie samego.
To jest odpowiednik - nie lubię tego określenia - ambitnej literatury. Ta ostatnia kojarzy mi się z kulturalnym snobizmem. W tym przypadku to nie snobizm, ale chęć dogłębnego wyrażenia samego siebie - przez opis, który dociera jedynie do elity czytelników, czyli do ludzi myślących i szukających drugiego człowieka, nie zaś dupy do seksu.
Chciałbym tu mocno podkreślić, że nie ma sensownej korelacji między urodą a głębią opisu. Każdy może stworzyć opis od serca lub beznadziejny - uroda nie gra tu roli. Czasem, faktycznie, ludzie szczególnie szpetni z wyglądu uciekają w opisy głębokie, albo wręcz "głębokie" w swoim przeintelektualizowaniu. A prawdziwie dobry opis powinien być napisany prostym językiem, ale za to świetnie ujmującym sedno rzeczy. Nie są wskazane żadne skrajności. Wskazana jest naturalność.
A ja? Na pewno będę ciągle ulepszał swój opis. Ale tak naprawdę moim celem jest jak najlepiej zrozumieć samego siebie. Także przez mój własny opis ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz