To mój ulubiony film - wspaniała i sugestywna rola Russela Crowe. Nota bene John Nash miał podobno w swoim życiu wątek homoseksualny, którego jednak w filmie nie uwzględniono ;-)
Pamiętacie tą scenę gdy Nash stoi godzinami i wpatruje się w morze cyfr? A potem jego życie, gdy zaczął dopatrywać się w treściach z gazet zaszyfrowanych depesz? Wpadł w szaleństwo. Tańczący z kodami :-)
Ja mam podobnie. Dopatruję się komunikatów - ale nie od wywiadu obcego państwa. Nie. Wyżej. Znacznie wyżej - komunikatów do samego Boga. Potrafię je dekodować i odczytywać, przede wszystkim z kombinacji liczb - najczęściej na tablicach rejestracyjnych mijanych samochodów. Powiecie, że to głupota? Possibly :-) Ale dlaczego to, czego się dopatrzę i co odszyfruję, zdumiewająco często się sprawdza? Zdecydowanie ponad zwykłe prawdopodobieństwo! I co mam robić? Wmawiać sobie kolejny raz, że to tylko przypadkowy przypadek? To ja już wolę już być w kontakcie z Wyższą Inteligencją ;-)
Czuję wpływ Boga na moje życie. Wymierny wpływ. I cieszę się, że jestem jakimś, choć jeszcze nie do końca ujawnionym, elementem Jego Boskiego Planu... :-)
Zazdroszczę Ci wiary,jakkolwiek to przekonanie o boskiej opiece można poniekąd uważać za szczyt tupetu i egotyzmu :P
OdpowiedzUsuńJa zawsze uważałem,że Bóg ma przejebane-chyba nie ma chwili,w której ktoś gdzieś na świecie się nie modli i nie domaga jego (jej?) interwencji.
Od słuchania tego nieustannego skamlenia Vis Maior musi cierpieć na permanentny ból głowy...
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie (www.metafizyczny-kwik.bloog.pl),
KaJot Algoforos
To przekonanie o tyle nie jest "tupetowo-egoistycznie", ponieważ stanowi wtórny efekt zobserwowanych przeze mnie przypadków z własnego życia. Podobnie jak poczucie opieki Boga nade mną - te myśli nasuwają mi się, gdy spoglądam na moje życie z perspektywy czasu. Mogą więc być jedynie "egoistyczną interpretacją" ;-)
OdpowiedzUsuń