piątek, 22 kwietnia 2011

Prywatne ukrzyżowanie...

Wielki Piątek. Liturgia Męki Pańskiej. Żałoba. Czas zadumy. Czas śmierci.

Połamałem dziś obrączki, które zamówiłem dla siebie i mojego Chłopaka. Nosiliśmy je przez rok, gdy byliśmy razem. Wewnątrz miały wygrawerowane liczby symbolizujące datę i godzinę naszego poznania się. Miałem komplet pozłacanych i jedną swoją srebrną. Wszystkie pociąłem na drobne fragmenty. Sfotografowałem je komórką (nie miałem nawet chęci, aby wyciągać lepszy aparat), potem wziąłem w rękę, chwilę ważyłem - i wyrzuciłem do kosza...

Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Czasem potrafię zniszczyć coś, co bardzo kocham. Albo coś, co mi przypomina emocje i uczucia. Nie wiem czy po tym, co zrobiłem, będę się czuł lepiej. Nie wiem czy otwiera to nowy rozdział w moim życiu, czy nowy upadek. Po prostu tak zrobiłem. A może Ktoś w górze kierował moją ręką za mnie? Ale w jakim celu?

Można powiedzieć - uporczywie się taka analogia nasuwa - że ukrzyżowałem te trzy obrączki. Jedna była Chłopaka a dwie moje, ta analogia też pasuje do męki Jezusa i dwóch złoczyńców. Nie chciałbym na siłę dorabiać takiej filozofii, ale taki spontan w Wielki Piątek daje mi do myślenia.

Na razie nie mogę tego dociec, mimo, że siedzę już nad tym cztery godziny - i nie wiem. Może to jest jakiś symbol, znak? Zwiastun czegoś ważnego, co ma się wydarzyć w najbliższym czasie? Nie wiem...

Tak czy siak - dziś nie ma "mądrych wpisów" czy rozważań. Jest żałoba. Po Naszym Zbawicielu. Po naszej miłości. Po moim dotychczasowym życiu.

Jedna wielka żałoba...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz