środa, 3 stycznia 2018

Gówniany brydż

Tym razem postanowiłem zapuścić na dwa pierwsze dni mojej pracy w nowym roku dwa lekkie, łatwe i przyjemne tematy, będące ciekawostkami z mojego życia i to dosyć zabawnymi. Skoro będę musiał pracować i wejść już na obroty zawodowe, przynajmniej na blogu pisać będę o czymś bardziej zabawnym. Pierwszy temat to oczywiście gówniany brydż i to jak najbardziej dosłownie. Chodziło o brydża, którego zapuściłem sobie na telefonie w czasie pierwszego w nowym roku toaletowego posiedzenia w wiadomej sprawie, stąd jego nazwa.

Pomyślałem sobie, że pierwszy w nowym roku brydż będzie zarazem taką noworoczną wróżbą. Ciekawe zatem, jak ten brydż się uda. No i udał się. Z góry uprzedzam, że dla mało znających się na tej grze reszta tego akapitu będzie bełkotliwa. A zatem pierwsze rozdanie - wylicytowaliśmy 3 bez atu, a wyszedł szlemik. Drugie rozdanie - oni zadecydowali 5 trefli, zastanawiałam się nad kontrą i w końcu nie skontrowałem, a oni zakończyli z 4 wpadkami. Trzecie rozdanie - wylicytowaliśmy 4 kiery, a wyszedł szlem. W efekcie pobiliśmy przeciwników 1240 do zera. A gdybyśmy wylicytowali szlemik i szlem oraz skontrolowali środkową grę - mielibyśmy rekordowy wynik 3840 do zera!

Jaka z tego wynika wróżba? Sprytna to wróżba, dana mi przez Pana Boga lub Los dlatego, że nie jest ona jednoznaczna i wiele zostawia mojej własnej pracowitości oraz energii. Generalnie i tak w nowym roku powinno być dobrze, ale jeśli się odpowiednio postaram, to powinno być wręcz rewelacyjnie lepiej. Zawsze ktoś może powiedzieć, że jest to wróżba z rodzaju "na dwoje babka wróżyła". Tym razem jednak mamy do wyboru dobre i jeszcze lepsze, a nie dobre lub złe - a to już jest ogromny sukces.

A poza tym nie babka wróżyła, ale gówniany brydż ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz