wtorek, 22 sierpnia 2017

Radykalne przedszkolaki

Europo wstań z kolan i przestań dawać się ruchać - jak to mówią niektórzy - islamonazistom. Premier Szydło apelowała o to (to znaczy nie w tych słowach oczywiście), ale nikt z tych zaślepionych poprawnością polityczną euro-idiotów jej nie słuchał, przynajmniej oficjalnie. Bo zapewne nieoficjalnie wielu polityków jednak zdaje sobie coraz bardziej sprawę z tego, że poprawność polityczna to ślepa uliczka. A tymczasem w Belgii mamy do czynienia z czymś, co przy ogromnej dozie fantazji i optymizmu życiowego można by nazwać pierwszą jaskółką belgijskiego przebudzenia się z okropnej nocy politycznej poprawności.

Przyczyną, lub jak kto woli pretekstem dopatrywania się do tego przebudzenia jest szokujący raport z radykalizacji belgijskich przedszkolaków. Otóż muzułmańskie dzieci w przedszkolu - oczywiście dla zabawy, ale w pewnym momencie życie już nie jest zabawą i łatwo przegapić tę granicę - groziły śmiercią i udawały podcinanie gardeł ich niewiernym kolegom. Mało tego, obrażały ich używając wulgarnych słów (akurat w Polsce i katolickie dzieci też mogłyby tak obrażać), nie chciały podawać ręki kolegom, nie przychodziły do szkoły w piątek motywując to zwyczajami religijnymi. Dodatkowo w czasie przerw - o zgrozo! - zamiast bawić się z innymi dziećmi, recytowały wersety z Koranu. Ciekawe co na to powiedzieliby publicyści Gazety Wyborczej, którzy naszych polskich chrześcijan nazywają katotalibami? Czy nazwaliby te dzieci talibami? Akurat w tym przypadku słowo "talib" jest adekwatne pod względem znaczenia i nie trzeba poprzedzać go przedrostkiem "kato". Nie, publicyści Gazety Wyborczej zaraz by się nad nimi pochylili i cmokali z zachwytu nad dojrzałością muzułmańskich dzieci.

A na czym polega to wypatrywane przeze mnie wspomniane wcześniej nieśmiałe belgijskie przebudzenie? Otóż z uwagi na to, że powiadomieni o tych zachowaniach swoich dzieci muzułmańscy rodzice nie widzieli w tym żadnego problemu, sporządzający raport pedagodzy powiadomili ekspertów z działającego programu Netwer Islamexperten, pomagającego zwalczać ewentualne ekstremistyczne postawy. Czyżbyśmy wreszcie dożyli takiej sytuacji, że te bogate pod względem liczebności (ale także otrzymywanych na pewno tłustych grantów) unijne lub lewackie programy do zwalczania nietolerancji, faszyzmu, ekstremizmu i tym podobnych izmów, zaczęły być wykorzystywane wreszcie zgodnie z rzeczywistym przeznaczeniem, a nie ideologiczną i zacietrzewioną polityczną poprawnością, która - jak boleśnie pokazuje już od pewnego czasu Europejska praktyka - jest ślepa na prawdziwe zagrożenia?

Europa być może się budzi, ale wszystko wskazuje na to, że i tak będzie to pobudka z ręką w nocniku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz