I kolejny dzień nastał, po tym nieudanym - a raczej żenująco nieudanym - nawiązywaniu kontaktów z Damianem. Ja do niego się odzywałem, kolejny dzień zresztą, a on albo mi zdawkowo odpowiadał, albo wcale. I co tu robić? Bombardować go kolejnymi wiadomościami? Po co? I tak już pokazałem, że mi zależy na kontakcie z nim. Więc wymyśliłem Plan D - od Damiana. Dość przewrotny.
Jest wtorek. W poniedziałek miał dzwonić i nie zadzwonił. W weekend rzekomo mamy się spotkać. No to wytrzymam bez kontaktu z nim do piątku i w piątek mu wyślę zapytanie o to czy nasz weekend jest aktualny. Jeśli on napisze, że tak, to już nie będzie mógł się na odwal zachować, jeśli ma naprawdę przyjechać. Jeśli napisze, że nie, to i tak będzie znaczyło, że wszystko zdechło - ale nie w piątek lecz wcześniej, już teraz. A tak naprawdę już pierwszego dnia, kiedy jedynie pogadał ze mną nieco przez telefon i w formie esemesowej korespondencji. Bo od tego pierwszego dnia już nie było z nim sensownego kontaktu.
A zatem do piątku, o ile nie zapomnę do niego napisać :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz