czwartek, 18 czerwca 2015

Bezdotykowy dowód

Już się z Jonaszem nie spotkałem, ale wydarzyły się rzeczy, które mnie tylko utwierdziły w moich co do niego obawach. Najpierw błagał mnie o przenocowanie jego u mnie (już kolejnej nocy), co kompletnie nie licowało z zamożnym i wyposażonym we własne lokum fachowcem. Zaś idealnie pasowało do niemającego się gdzie podziać latawca. Fachowiec z własnym mieszkaniem nie błaga o nocleg gdzieś indziej. Zacząłem jednak mięknąć i wstępnie dałem mu do zrozumienia, że możemy się spotkać znowu, a on zaproponował wieczorem, czyli za ładne kilka godzin. 

To była rozmowa telefoniczna. Po chwili od jej zakończenia jeszcze raz dzwoni do mnie i rozanielonym głosem cieszy się, że zaraz się spotkamy. Ewidentnie pomylił rozmówcę. A gdy się zorientował, to się od razu rozłączył bez słowa i już nie dzwonił. I oczywiście nie skontaktował w sprawie wieczornego spotkania. Zupełnie jak przyłapany na gorącym uczynku złodziej. Zaś kolejnego dnia trafiłem na niego na czacie (a na czacie w ogóle się z nim stygnąłem za pierwszym razem, więc pamiętałem jego nick). Podałem fałszywe imię i wysłałem fałszywą fotkę. On podał swoje imię i dał swoje zdjęcie. I gdy się dowiedział, że nie mam własnego niekrępującego mieszkania, to zamknął okno. I to był koniec procesu dowodowego wykazującego, że jest latawcem.

Udowodnił bowiem, że szuka ewidentnie kolejnego pomieszkania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz