piątek, 19 czerwca 2015

Arek

Kolejny przypadek to Arek - student z innego miasta mieszkający w Warszawie przez wakacje, gdyż odbywający praktyki zawodowe w jednym z zakładów w tym mieście. On przyszedł do mnie na masażo-randkę z winem, bo nie miał jak zapłacić. Pogadaliśmy, zrobiłem mu masaż, ale nie doszło do żadnych zbliżeń. A potem już - wybiegając w przyszłość - można powiedzieć, że kontakt wygasł. Szkoda, bo można było z nim wiązać pewne nadzieje, na przykład na to, że by u mnie pomieszkał ratując mi finanse w czasie samotnego wynajmu. 

I tak by wiele z tego nie wyszło, bo najdalej z nowym rokiem akademickim by wracał do swojego odległego miasta, ale co by mógł poratować, to by mógł. A w tym czasie coraz bardziej brałem pod uwagę takiego rodzaju warianty ratunkowe dla (w najlepszym wypadku) uratowania mojego wynajmu, a w najmniej korzystnym przypadku - dla zapewnienia mi zamieszkania gdzieś indziej. Ale on nie poratował nic. No i w efekcie jedyne co miałem po nim "na pamiątkę" to było owo wino. 

Można powiedzieć przewrotnie, że to moja wina ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz