wtorek, 1 stycznia 2013

Nowa nadzieja

7/8 września 2012
Pojechaliśmy do Toro z Matkiem i 2 kumplami. Z trudem się wykosztowaliśmy na wstęp po 5 złotych od osoby. Takie kryzysowe czasy nam nastały. I bawiliśmy się tam do 4 rano. My - czyli ja z Matkiem. I cała reszta ludzi, znajomych i osób z tła, które się tylko w tle przewijały. Bywałem już w Toro z chłopakami, którym na mnie zależało, ale nigdy nie bylem z kimś takim jak Matek - nie odstępowaliśmy sobie praktycznie ani na minutę, z jednym tylko wyjątkiem gdy korzystałem z toalety :-)

A potem wróciliśmy do domu i położyliśmy się spać. Nigdy też nie spałem z nikim tak dokładnie przytulony i w niego wtulony. Po prostu razem. Maksymalnie razem. Nie wiem nawet co mi się śniło, ale coś związanego z moim chłopakiem. A raczej nigdy snów o chłopakach nie miałem. A potem wstaliśmy około dwunastej. I obejrzeliśmy film. W przytuleniu do siebie. Jak nigdy dotąd nie oglądałem.

I zawsze splatamy ze sobą dłonie - w geście zakochanych. To jest naturalne i oczywiste. Po prostu tak się do siebie zbliżamy. To jest coś pięknego. Nigdy jeszcze z nikim ta bardzo nie okazywałem sobie bliskości - a zarazem w tak naturalny, niewymuszony sposób. A teraz jest ten pierwszy raz. I mam nadzieję, że jedyny i ostatni - bo więcej takich chłopaków już nie potrzebuję. Mam jednego i to mi wystarcza w zupełności.

Nowa nadzieja w moim życiu - oby się ziściła :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz