czwartek, 15 listopada 2012

Nareszcie w drodze

24 czerwca 2012
Nasze początkowe plany zakładały, że pojadę po Rafała 28 czerwca w czwartek, ale plany uległy na szczęście przyspieszeniu. I pojechałem po niego już w niedzielę, w czasie gdy miał zakończenie roku szkolnego w swojej szkole zaocznej. Wróżyłem sobie z pasjansów na okoliczność tej podróży, ale wyszło mi, że nie powinienem jechać i spotykać się. Mimo to jednak pojechałem.

W czasie drogi nie było informacji od Rafała o zdanej poprawce z matematyki, a raczej - formalnie rzecz biorąc - o pochodzeniu do zaliczenia matematyki na litość. Bo formalna poprawka miała być co najwyżej w wakacje. Zatem niepokoiłem się czy zadał, albo "wylitościł" tę matematykę. Dopiero pod koniec drogi okazało się, że nie wskórał nic i ma poprawkę na wakacje.

Potem prawie się na niego obraziłem, bo chciał wjechać moim autem do siebie na osiedle - oczywiście sam - a ja się na to nie zgodziłem. Bo nie chcę aby ktoś szpanował moim autem samodzielnie. Już prawie byłem gotowy zawracać do domu, po więcej niż 400 przejechanych kilometrach, a kilkanaście kilometrów od celu. Ale Rafał się zgodził na to, że podejdzie z bagażami w miejsce gdzie ja zaparkuję. A ja postanowiłem tam zaparkować w cieniu pod pretekstem wentylowania i ochłodzenia auta.

Więc dojechałem ma miejsce i zaparkowałem w cieniu. Czekałem miesiąc na tę chwilę - i wreszcie nadeszła. Za moment zobaczę się z moim chłopakiem ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz