środa, 18 lipca 2012

Mroźna noc

31 stycznia 2012
Nie zdążyłem ogarnąć się z profilami gdy zadzwonił domofon. Odebrałem. Kuba zapytał czy może wejść, bo na dworze jest zimno. Oczywiście, że go wpuściłem. Zaczęliśmy rozmawiać. Nie wiem już co mówiłem, nigdy nie przerabiałem takiej sytuacji. Ale wyjaśniłem mu o co biegało, on mi wyjaśnił od siebie. Popełniliśmy błąd, bo nie gadaliśmy ze sobą o pewnych sprawach i stąd narosły kompletne nieporozumienia. Przeprosiłem Kubę, ale nie chodzi o słowa, ale o to aby zrozumieć cały kontekst.

A potem zapytałem go czy mnie kocha i czy chce być ze mną. Tak, chce. A czy ja chcę być z nim. Tak, chcę. Nałożyłem mu moją obrączkę, którą zdjął wychodząc. A potem on wszedł mi na kolana i przytuliliśmy się. A potem się kochaliśmy jak nigdy dotąd. Bardzo mocno i namiętnie. Bo Kuba mnie opuszczał. Po pierwsze dlatego, że już wezwał kogoś z rodziny samochodem. A po drugie dlatego, że i tak musiał na 3 dni pojechać załatwiać sprawy, a następnie spakować się z rzeczami. Przyjechał bowiem do mnie z jedną reklamówką.

W pewnym sensie to Bóg życzliwie sprawił, że się pokłóciliśmy, bo dzięki temu on wróci w czwartek i spędzimy weekend. I to odetkało nam kanał porozumiewania się. Czasem trzeba taki kanał przepłukać. Jedno jest pewne - ta rozsypana sól przyniosła szczęście. Ale to też było widoczne gdy się rozsypała. Bo oprócz niej rozsypał się także słodzik :-) Już wtedy wydało mi się to dziwne, bo jakby się równoważące. I patrzcie - jak dokładnie ten znak się okazał proroczy... Proroczy nie po raz pierwszy w moim życiu - mam wiele takich przypadków ;-)

Najważniejsze, że jesteśmy razem - i niech tak zostanie. A wpisy na profilach szybko wycofałem do poprzedniego stanu ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz