Nowy Rok 2012 zapowiadany jest jako rok końca świata. A raczej zarabiania przez Hollywood na końcu świata. Podobnie jak zarabiali na Armageddonie. I zarabiać będą na kolejnych tematach - bo są perfekcyjną maszynką do zarabiania kasy, w przeciwieństwo do europejskiego "ambitnego" kina, które jest perfekcyjną maszynką do pochłaniania rządowych dotacji. Taka drobna różnica między wolą Ameryką a zaściankową i dumną ze swojego "postępu" Unią :-)
Dla mnie Nowy Rok 2012 będzie na pewno rokiem zmian. Nie mam już możliwości kontynuować mojego życia w stylu z lat poprzednich, muszę coś zmienić, aby życie było dalej w ogóle możliwe. Jest to więc dla mnie swoistego rodzaju koniec świata - ale mojego dotychczasowego świata. Oczywiście pracuję nad zmianą mojego życia bardzo intensywnie, ale nie wszystko w tej pracy zależy ode mnie. Ludzie mówią mi, żeby skupić się na znalezieniu pracy, zabezpieczeniu materialnym życia. Ale co jest warte życie, które jest tylko pustą, choć zabezpieczoną materialnie, wegetacją? Oczywiście, szukam możliwości zabezpieczenia życia materialnie, ale na samym poczuciu obowiązku nie uda mi się zbudować życiowego sukcesu.
I tej pełni człowieczeństwa nam wszystkim w Nowym Roku 2012 życzę ;-)
mam nadzieje ze ten koniec swiata nastapi!!!!! juz mam nowego roku dosc... zeby na dzien dobry zostac jeb*** w dupe to nawet w moich koszmarach mi sie nie trafialo.....
OdpowiedzUsuń2012 to komercja... :-)
OdpowiedzUsuńMamy już Pierdylionowy rok :-) Tylko w głowach się nam to nie mieści.
ta-ta
kr