czwartek, 20 października 2011

Gejowskie porno

Gejowskie porno. Ale nie będzie o smakowitych opisach namiętnych scenek. Będzie analiza. Analiza - a nie Anal Iza ;-)

Gejowskie porno znam, bo trochę filmików widziałem. Ale podejrzewam, że to, o czym będę pisał, można łatwo odnieść także do porno heteryckiego. A chodzi mi o emocjonalność w tych filmach.

A mówiąc dokładniej - o brak emocjonalności. Porno, jaki do tej pory oglądałem, jest po prostu żenujące. Kompletnie amatorskie. Nie chodzi i samą technikę kręcenia, bo ta przeważnie jest w porządku - kamera na statywie, dobre oświetlenie etc. Nie ma natomiast praktycznie zupełnie emocji, uczucia, autentyzmu namiętności i oddania w seksie. Jest posuwanie, lizanie, ssanie, całowanie - z nieodłącznym, i wytartym, jęczeniem czy stękaniem. Och, ach - jak mi dobrze panie bobrze. W sumie to nawet nie jest podniecające, to jest po prostu nudne.

Oczywiście przeważnie w ogóle brakuje jakiejkolwiek fabuły w tych filmach. Szczątkowa fabula, to jedynie krótkie wprowadzenie między jednym skeczem erotycznym a drugim - pewnie po to aby widz mógł sobie nalać kolejną szklankę piwa. Nakręcono niejeden film erotyczny z pełnowartościową fabułą, ale czy jest wiele takich samych fabularnych filmów porno? Raczej w to wątpię.

A byłoby to o wiele ciekawsze, niż nudne i powtarzalne skupianie się na kolejnych jebaniach, posuwaniach czy obciąganiach. Akcja, intryga, humor, dialogi, sytuacje - to byłoby naprawdę czymś ożywczym, w oprawie którego seks nabrałby smaku - niczym obiad podany na eleganckiej porcelanie, a nie na tanich papierowych talerzach, jak porno dla samego porno. W końcu powinna się liczyć jakość doznań a nie ich ilość. Ale twórcy tanich porno idą na ilość - jakby od niej zależała liczba wytrysków wśród publiczności. Kto wie zresztą, może "inna publiczność" potrzebuje właśnie tego do walenia konia. Ja przy takim porno konia nie zwalę, bo mnie to nie podnieca... Ale przy tym samym porno jednak walę konia - i podnieca mnie na maksa. Jak to możliwe?

Bardzo prosto :-) Po pierwsze - oglądam porno bez dźwięku, aby te udawane jęki mnie nie przeszkadzały. Po drugie - podkładam pod te sztampowe i nudne gimnastykowanie się aktorów moje własne emocje, marzenia, odczucia. Tam na ekranie ktoś beznamiętnie liże komuś dupę. A ja wyobrażam sobie, że to ja liże dupę chłopakowi, którego kocham, i który okazuje mi w spontanicznie namiętny sposób swoją rozkosz. Rozkosz, której próżno by dopatrywać się w tym filmie.

Czyli ja przerabiam film porno do własnego poziomu emocjonalnego - aby wykreować sytuację, która mnie podnieci. Tak naprawdę film jest tylko pretekstem do zagłębienia się w świat własnych pragnień emocjonalno-uczuciowych. I tylko w takiej roli daje się zastosować ;-)

Zatem z mojego punktu widzenia typowe porno to dla mnie po prostu niezbyt podniecający półprodukt.

3 komentarze:

  1. Hehe, dobre. Jak szukanie porywającej fabuły w filmie porno. Zdecydowanie najgorsze są te obcojęzyczne, bo dialogów nie idzie zrozumieć. No i po co ma mi stękać po angielsku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dialogi w filmach porno to niestety trochę za dużo powiedziane ;-) To raczej rozmówki ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze kiedy oglądam porno przychodzi mi na myśl porównanie do książki telefonicznej.
    Dużo numerów i zero akcji ;)
    A szkoda bo to na serio niezagospodarowany rynek

    OdpowiedzUsuń