poniedziałek, 7 marca 2011

Tytułem wstępu...

W pisaniu blogów nie mam doświadczenia. Ale piszę dzienniki. Dla siebie i tylko dla siebie. Co prawda miałem siedmio i pół letnią przerwę w ich pisaniu, więc jestem "dopiero" przy tomie 92. Zacząłem w 1984 roku. Odejmijcie od tego osiem lat, a zobaczycie jaki to szmat czasu.

To jest blog faceta, który musi zmieniać swoje życie. Mam 43 lata, od zawsze byłem gejem. Łatwo teraz powiedzieć. Nie miałem tego jak sprawdzić za młodu - nie było blogów, czatów, profili, netu w ogóle. Komórek, SMS-ów i MMS-ów także. W sumie więc, mimo, że czułem pociąg do chłopaków, nie sprawdziłem tego. Nawet nie było w moim słowniku słowa "gej" - nie istniało w rzeczywistości, w której żyłem.

Szukałem więc "tradycyjnie", ożeniłem się, mam ślicznego synka. I nie udało się z małżeństwem. Nie było wcale kłótni czy niezgody. Po prostu była cicha różnica charakterów. I przede wszystkim codzienna demotywacja - w najdrobniejszych drobiazgach same krytyki - a nigdy motywacji. Nikt nie wytrzyma w firmie, w której szef biega tylko z kijem, a zapomina użyć marchewki. To, co dotyczy zarządzania ludźmi w biznesie, odnosi się też do związków.

Dwa lata temu wyprowadziłem się i mieszkam sam. Odtąd bardziej intensywnie szukam geja do związku.

1 komentarz:

  1. I właśnie to mnie powstrzymuje przed tym, co mi poradził spowiednik: znajdź sobie dziewczynę. Mógłbym. Czy jednak mając świadomość, że nie będzie ze mną szczęśliwa, mógłbym jej komplikować życie? Kłamać nie potrafię, ale nawet gdybym miał się ukrywać w małżeństwie, to kiedyś by to i tak wyszło, jeszcze bardziej raniąc. Zazdroszczę potomka i życzę Panu ułożenia sobie życia! :)

    OdpowiedzUsuń