niedziela, 1 stycznia 2017

Efekt motyla

Mieliśmy spędzić z tym moim poznawanym facetem Sylwestra i przenocować razem, ale wszystko spaliło na panewce dwa dni przed końcem roku. Okazało się bowiem wtedy, że po prostu się rozstaliśmy. On zaproponował mi, żebyśmy byli tylko znajomi i że nie będziemy budować nic razem. Do takich wniosków doszedł. Każdy może dojść do takich lub innych wniosków. To naturalne, więc nie robię z tego dramatu. Sam może niepotrzebnie poddałem się w tym zakresie emocjom. Ale to były emocje z dobrego serca, szlachetne, więc ich nie żałuję. Z lenistwa zostawiłem natomiast napisane na blog dwa posty na ostatnie dni roku. Po co je zmieniać? Opatrzyłem je tylko dyskretną notatką na końcu, że są nieaktualne ;-)

Ale można powiedzieć, że nastąpił pewien efekt motyla. Świadomie użyłem tego określenia, bo z tym facetem słowo "motylek" miało pewne specyficzne znacznie, które mu nadaliśmy. Stąd efekt motyla brzmi w tym kontekście zgrabnie. Nie chodzi tu przecież o motylka skaczącego z kwiatka na kwiatek. Wnioski wyciągnięte z tego i pewna zmiana nastawienia, którą dokonałem, na pewno ulepszą moje podejście do poznawania ludzi i stworzą lepsze warunki do poznawania w przyszłości. Mam taki charakter, że z reguły w takich sytuacjach uczę się na błędach, nie tracę nadziei i dopatruję się wtedy tego, co dobre, a nie tego, co negatywne. To naprawdę działa :-)

W takiej sytuacji reakcja moja była typowa dla mnie, choć być może mniej zrozumiała dla innych. I tak dosłownie w ciągu minuty byłem w stanie kompletnie zmienić postępowanie. Zamiast rozpaczać i pozostawać w szoku natychmiast zająłem się (na spokojnie!) praktycznymi czynnościami, które musiałem z pewnych technicznych powodów wykonać w tej sytuacji. Moje postępowanie stało się takie dlatego, że błyskawicznie przełączyłem pracę procesora emocji, który został zastąpiony przez procesor rozumu. Ten pierwszy mam w sercu po matce, ten drugi w głowie po ojcu. Dzięki temu jestem w stanie błyskawicznie zapanować nad sobą i nie straciłem rezonu, choć sercem będę cierpiał. Ale w tym czasie poprowadzi mnie znacznie spokojniejszy umysł.

Ważne, że skorygowałem kurs - bo liczy się przyszłość, a nie teraźniejszość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz