piątek, 4 listopada 2016

Powrót do przeszłości

Czasem życie funduje niespodziewany powrót do przeszłości. Pojechałem w środę do tego serwisu, tam ocenili, że poszedł chip graficzny. Czyli obie moje karty. Trzeba więc go wymieniać - to mimowolnie przyspiesza moje plany aby kiedyś wymienić zepsuty układ graficzny. Jest nawet szansa na uzyskanie lepszego chipu niż ten oryginalny. Ale nic nie wiadomo, bo bebechy Apple są niepojęte i wszystko może się zdarzyć. Mogą nawet nie znaleźć odpowiedniego chipu na wymianę. Koszt naprawy ocenili ogólnie jak na moje finanse wysoko, ale w zakresie, który mi kiedyś zaśpiewano, gdy dowiadywałem się o tę wymianę.

Skontaktowałem się z moją rodziną i uzyskałem obietnicę pożyczki na naprawę i przy okazji przekazania mi mojego starego laptopa jako komputera tymczasowego. Zatem zostawiłem Maka (będę czekał na informację kiedy i za ile) i pojechałem po mój stary laptop z Windows 7. Czyli właśnie powrót do przeszłości. Wydawało się, że w godzinę ogarnę zainstalowanie się na tym kompie. Zajęło mi to dobę. A wszystko przez złośliwości systemu na kompie i systemu w mojej pracy, do którego nie mogłem się zalogować.

A nie mogłem już tego zrobić wcześniej w ostatni dzień października (z telefonu) aby zlecić wypłatę. Mogę to zadekretować dwa razy w miesiącu i specjalnie z tym czekałem do końca miesiąca, a tu jedna wielka lipa. Teraz na moim nowym-starym notebooku też nie mogłem się zalogować i myślałem, że to wina za starego oprogramowania (system operacyjny i przeglądarki internetowe). Cudowałem nawet do tego stopnia, że pobrałem i zainstalowałem Linuxa - a potem musiałem go pracochłonnie usuwać, włącznie z przywracaniem master boot sectora na dysku twardym, bo to nie pomogło. Robienie upgrade samego Windows 7 też było beznadziejne - po kilku godzinach czekania na nie zrezygnowałem.

Zapowiadała się kolejna mogiła - Windows, czyli okno na pracę zamknięte.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz