poniedziałek, 7 listopada 2016

Eureka

To, co wydaje się bardzo proste, wcale nie jest takie proste do znalezienia. I czasem okazuje się, że aby dojść do najprostszych możliwych wniosków trzeba męczyć się przez wiele miesięcy, a niekiedy nawet lat. A potem nagle, bardzo często przypadkiem, przychodzi jedna wielka Eureka i wszystko już wygląda zupełnie inaczej. Wydaje się proste, jasne, oczywiste, skuteczne i wspaniałe...  Ale najpierw do tej eureki trzeba dojść - i nie zawsze jest to gwarantowane.

Na nieszczęście nie wiemy z góry, jakie eureki nas czekają, a zatem nie możemy w ich stronę pożeglować. Na nasze szczęście z kolei dobry Bóg jednak zasłania przed nami tę wiedzę. Dzięki temu nie wiemy, ile tracimy. Dzięki temu nie zdajemy sobie sprawy, ile rzeczy można w życiu ulepszyć, mimo że czasem byłoby to bardzo przydatne. Mnie się zaś niedawno zdarzyło właśnie takie eurekowe odkrycie, które mocno zrewolucjonizowało moją pracę. Koncept jest banalnie prosty i teoretycznie można by dojść do niego w pięć minut, ale jak się okazuje potrzebowałem ponad roku, żeby wpaść na niego i go w praktyce zastosować.

Nie zawsze bowiem nasze myślenie jest na tyle otwarte i nie zawsze myślimy mając oczy dookoła głowy. Bardzo często jest tak, że posuwamy się w życiu jak koń z klapkami na oczach i nie jesteśmy w stanie spojrzeć w bok. Nie jesteśmy w stanie zobaczyć innych możliwości działania, idziemy po utartych szlakach, bo tak nam jest wygodniej, bo wydaje się że jest to jedynie słuszne. Czasem jednak zachowujemy się jak ten człowiek w powiedzeniu Einsteina - wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić, a my tego  nie wiemy i to robimy.  Oby takich momentów w naszym życiu było jak najwięcej i oby te eureki były jedynie pozytywne. Ja jedna z moją najnowszą eureką poszedłem raczej drogą Archimedesa niż tego einsteinowego przykładu.

A co ciekawe - bez konieczności kąpania się w wannie ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz