poniedziałek, 8 września 2014

Aseksualny rozmówca

Niekiedy można trafić na anons, który zdumiewa. I nawet nie jestem w stanie powiedzieć czy w dzisiaj cytowanym przypadku zdumiewa pozytywnie, czy też negatywnie. Niby jest bowiem pozytywny, ale jednak coś w nim zgrzyta... Oto jego treść - nick nadającego "Aseksualny", pisownia anonsu oryginalna...

Rozmowa, nie jakies tam mielenie ozorem i machinalne powtarzanie wyswiechtanych fraz, lecz gleboki, metafizyczny dialog sluzacy ubieraniu w slowa tajemnicy jestestwa, jest tym, do czego najbardziej tesknie w tych chorych czasach, o ktorych ktos kiedys spiewal: "People talking without speaking". Mialem kiedys teleprzyjaciela, z ktorym codziennie bilismy rekordy w dlugosci rozmowy- najdluzsza trwala 12 godzin bez przerwy. Przez telefon ogladalismy razem filmy, jedlismy, a nawet... Trwalo to 4 lata i choc nigdy sie nie spotkalismy, nie uwazam tego czasu za stracony. Rozmowa, ktora z zalozenia jest bezinteresowna, rodzi niekiedy zaskakujaco slodkie owoce. Jesli chcesz zakosztowac jej rozkoszy, podaj numer telefonu i/lub e-mail, bo nie mam opcji automatycznego odpowiadania na ogloszenia, dlatego E-MAIL TRZEBA NAPISAC W ODPOWIEDZI!

Jak na miłośnika Wielkich Konwersacji zdumiewa niechlujstwo pisania bez polskich znaków. ja tak piszę na GG albo czatach - ale już przy mailach poprawiam pracowicie wszelkie literówki. Nie mówiąc już o anonsach, to są bowiem (dla mnie) oficjalne dokumenty, które pisze się z szacunkiem dla odbiorcy.

A co do przyjaźni - ja miałem teleprzyjaciela z którym wymieniłem około 3 tysięcy e-maili. Mieszkał około 2 km ode mnie ale nie było potrzeby się spotkać w realu, bo cała korespondencja e-mailowa w zupełności wystarczała. Ale z tym teleprzyjacielem nie przewidywałem w ogóle opcji związku, więc sama tele-znajomość nie raziła. Ten pan szuka teleprzyjaciela - ale trafić na takiego to rzadki przypadek. Być może jeden w całym życiu.

Tylko popełnił jeden błąd - takiego wyjątkowego przypadku nie szuka się na siłę ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz