czwartek, 7 sierpnia 2014

Maciek felietonista

Dziś mam prawdziwą perełkę z ogłoszeń w dziale szukania partnera - autorstwa jakiegoś Maćka, a przypadkowo nawet w moim wieku. Anons jest tak wspaniały, że postanowiłem niezwłocznie go uratować dla potomności. Oto jego treść.

Jest wiele sposobów budowania relacji. Dwa podstawowe to „pochodzenie ze sobą” lub szybkie poznanie się od dupy strony. Osobiście preferuję te pierwsza metodę albowiem uwielbiam budowanie napięcia. Trafił mi się Kandydat na faceta. Chłop mowny, gęba mu się nie zamykała, więc i nudno nie było. Relacja rozwijała się prawidłowo i choć obaj mieliśmy ochotę ja skonsumować tort nadal pozostawał w lodówce. Każdy ma swoje zdolności i umiejętności, ale nie zawsze koniecznie te, które przydają się z rzadka. Otóż Kandydat był zdeka atechniczny, więc nabywszy nowego smartfona poprosił mnie o wprawienie go w ruch. No problem, od czego jest potencjalny kandydat na męża. Zainstalowawszy router w mieszkaniu Kandydata zająłem się ściąganiem aktualizacji i całą konfiguracja dokładnie dopytując co wgrać, a co nie, jaki dzwonek ustawić itp. Nie było to proste bo a to raz dzwoniła mama do Kandydata, raz siostra. Byłem już u finału, gdy nagle przyszedł sms, którego treść zgodnie z życzeniem kandydata wyświetliła się od razu na ekranie: „Hej, superfajnie piłeś wczoraj mój sok. Kiedy powtórka?”. Z zegarmistrzowską precyzją nakleiłem folię ochronną na ekran. PS. Panowie, dziękuję za maile w odpowiedzi na mój poprzedni anons, za gratulowanie mi lekkiego pióra itd. To miłe. Ale to nie „feljeton” jak to ktoś określił. To ogłoszenie!

Pisownia oczywiście oryginalna, ale nie było potrzeby niczego poprawiać. Faktycznie to nie tyle anons, co raczej felieton albo mikro opowiadanie. I to bardzo starannie napisane, z cudzysłowami drukarskimi (dolne i górne) zamiast jedynie górnych anglosaskich. Prawdziwa perełka. I subtelna ironia w obserwacji zachowania żarliwych kandydatów na męża.

A co podoba mi się najbardziej w tym felietonie? Pewnie nikt nie zgadnie. Zapewne ludzie by pomyśleli, że lekkie pióro, ciekawa narracja. Nie. Mnie się podoba coś bardzo prostego, coś bardzo pozytywnego, podwójnie pozytywnego. Po pierwsze - to że to nie mnie się owa historia wydarzyła. A po drugie to, że z cudzej historii też można wyciągnąć życiowe nauki.

I tym pozytywnym akcentem zakończę moją mini recenzję ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz