środa, 21 listopada 2012

Po pobycie

28 czerwca 2012
Jednak Rafał i jego były facet jadą na Dolny Śląsk. Odwiozę ich autem, ze względu na psa. To dla mnie zbyt duży wysiłek finansowy i już więcej tam  nie przyjadę - chyba że zacznę zarabiać i zdołam ogarnąć życie. Ale samemu to będzie raczej niemożliwe - i mamy błędne koło.

Poszło o to, że Rafał się focha z byłym facetem i on postanowił wyjechać. A Rafał nie chce zostać teraz sam ze mną i postanowił razem z nim pojechać. Mnie to ubodło. Bo raczej to jest znak tego, że Rafał nie chce za bardzo ze mną być. Nie raz mówił on w czasie tego pobytu, że się nudzi. I nagle to dla niego jest ważniejsze niż bycie ze mną. Jak się kogoś kocha to można znaleźć z nim masę rzeczy do robienia i na pewnie się z nim nie nudzi. A jak nie ma nic do robienia to się można kochać. Albo razem być. Mówienie o nudzie zaczyna mi przypominać hotelowanie, czyli podejście do mnie jako do hotelu a nie partnera. 

Tak się złożyło, że mogłem odwołać swoje codzienne zajęcia i bylem gotowy na wyjazd. I pojechaliśmy. Z jednym naprędce zrobionym termosem kawy. Koło Bełchatowa zjadłem za 37 złotych obiad - szwedzki stół - ale Rafał był głodny i poszliśmy z nim na obiad, ale z jego skromną gotówką - 12 złotych. I stał się cud, Rafał znalazł tam danie dnia za jedyne 11 złotych. To taki znak, że można coś zrobić taniej i lepiej.

Dojechaliśmy w końcu na miejsce. Ironia losu - maiłem tu pierwotnie być po Rafała w ten czwartek. A byłem już z nim z powrotem. I bez nadziei na powrót - bo bez kasy na kolejny wyjazd. 

Tak to los zadrwił z naszych planów bycia razem w wakacje :-(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz