czwartek, 1 listopada 2012

Dochodzę zamiast odejść

maj 2012
Da geja dochodzenie to jest określenie bardzo smaczne - bo się kojarzy z dochodzeniem do wytrysku. Ale można też dojść do jakiejś pozycji (też się to kojarzy) życiowej. Można dojść do jakiegoś majątku czy uznania. Albo - w przypadku ciot - do poziomu wylansowania się. A ja doszedłem do czegoś zupełnie innego - do życia :-)

I dlatego w dzień Wszystkich Świętych piszę ten post. Bo w zeszłym i tym roku bylem już na granicy śmierci - samobójstwa. Z powodu braku kasy na życie i z powodu braku perspektyw na jej zarobienie. Nie chodziło mi o pracę, bo tę zawsze można znaleźć, ale o poczucie sensu w życiu, bez którego praca het tylko mechaniczną wegetacją - a na taką wegetację nie miałem już siły, niczym albatros, który się "wiecznie o skrzydła przydługie potyka" nie mogąc wzbić się w przestworza.

I wreszcie poznałem chłopaka, Rafała. I z nikim prawie od razu rozpoczęcia znajomości, w tym samym miesiącu, zacząłem razem zarabiać pieniądze na życie. Z tym chłopakiem się po prostu układa życie, zamiast mówić tylko o tym. Dzięki temu mam nadzieję, że powoli staniemy na nogi, unikniemy rafy i zatonięcia, i weźmiemy kurs na bezpieczny port. 

Długa droga przed nami, ale wiemy, że być może jesteśmy w stanie ją przebyć. Bo zaczynamy mieć cel i poczucie sensu w życiu. Bo tworzymy grono znajomych i przyjaciół. Bo umiemy żyć, pracować i bawić się. Bo nasze życie stało się kolorowe, co nie znaczy że nudnie tęczowe.

Dziękuję Ci Kochanie za to że jesteś :-*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz