piątek, 21 września 2012

Mistrzowski chłopak nie ucieka

21/22 kwietnia 2012
Weekend ten zapamiętam jako weekend ucieczek i - jak się okazuje - nie-ucieczek właśnie. Wpadł do mnie bowiem, czyli nie uciekł ode mnie, mój przyjaciel, którego poznałem mniej więcej w tym samym czasie co Kubę i który był w naszej paczce którą chodziliśmy do klubów. I pogadaliśmy sobie o różnych sprawach z przeszłości, które nas wkurwiały - oczywiście nie chodziło o nasze wzajemne relacje, lecz o tak zwane "osoby trzecie" ;-) A potem skoczyliśmy po żubrówkę i sok jabłkowy, aby zakropić ten burzowy wieczór...

Przede wszystkim zauważyłem, że Artur wypiękniał. Jakoś wydoroślał i wyszlachetniał na obliczu. I że ma prześliczne oczy. Po prostu podoba mi się. I gadaliśmy ze sobą. I przeżyłem szok - pozytywny szok. Bo powiedział mi tyle pozytywnych rzeczy ze swojego życia, że coraz bardziej zacząłem go za to lubić. Otworzył się na mnie. Siedzieliśmy na czatach szukając kogoś do kompanii, może na wypad do klubu. Artur się już z kimś umówił, ale zrezygnował z wyjścia. Został ze mną.

I znów gadaliśmy. A potem po raz pierwszy pocałowaliśmy się w usta. Przytuliliśmy do siebie. I znów gadaliśmy. Nie było lizania dupy, obciągania, analu. Nie było seksu. Była bliskość i rozmowa. Dokładnie to, czego oczekiwałem od chłopaka, którego bym chciał poznać. Czyżbym znalazł wreszcie partnera w osobie, którą znam już od trzech miesięcy? Zabawne, że nawet nie pamiętałem dokładnie kiedy się poznaliśmy - mogę tego domniemywać po archiwum GG, gdzie pierwsza rozmowa z 1 lutego jest faktycznie zapoznawczą. Czyżbym więc poznawał chłopaka wbrew tradycyjnym regułom? Na zasadzie pozytywnego spontanu, z kimś kogo już znam od całkiem dawna, na tyle, że mu już ufam.

Artur nie nocował, mieszka u rodziny i oni się wściekali, więc poszedł do nich. A jednak w pewnym sensie uciekł, ale to ucieczka jak najbardziej dozwolona. A ja zacząłem tęsknić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz