Często rozmawiam z ludźmi na czacie czy GG, albo koresponduję z nimi - i poruszam w rozmowie życiowe tematy. I często oni piszą mi o tym, że są załamani i nie mają już siły szukać dalej miłości, której tak bardzo potrzebują.
Jakie jest wtedy moje ulubione pytanie do nich? Pytam ich kto im płaci za to żeby się załamywali? Bo jeśli nikt im za to nie płaci, to czemu to robią za darmo? Załamywać się za pieniądze - to jeszcze rozumiem. Ale za darmo? Jaki w tym interes?
No właśnie - jaki? Co z tego, że się załamiemy? Nic na tym nie zyskamy. To się po prostu nie opłaca. Dlatego trzeba szukać i wierzyć w sukces, co najwyżej bowiem przegramy. A jeśli nie przegramy i - na odwrót - wygramy całe swoje przyszłe życie? Warto grać o taką stawkę :-)
Łatwo powiedzieć. A u mnie jak jest? Nie mam siły podjąć pracy, bo nie mam miłości. A nikt mi nie płaci za niepracowanie. Ale ja szukam - na tym polega moja praca teraz. Ja mam siłę na to, co intuicyjnie uznaję za najważniejsze - układanie życia po to, aby stworzyć płaszczyznę także do pracy. Coś robię. Nie siedzę bezczynnie. I o to właśnie chodzi...
Nie poddawajmy się - bo za to nikt nam nie płaci ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz