12 lipca 2011
Dziś miało miejsce kolejne zadziwiające, choć już nie tak bardzo, wydarzenie, związane z serią znaków jakie dostrzegam ostatnio. Otóż skontaktował się ze mną kolejny były chłopak, ten z którym nie chciałem dotąd utrzymywać kontaktu, gdyż mnie kiedyś uraził swoim postępowaniem.
Napisał mi SMS z zapytaniem co słychać, z numeru którego nie miałem w telefonie. Kiedyś nieopatrznie podałem mu oficjalny telefon, który służy mi do celów rodzinnych czy zawodowych. Jest bardzo łatwy do zapamiętania (prawdziwy złoty numer) i dlatego on go zapamiętał. Nie bylem do końca pewny czy on to pisze, ale odpowiedziałem pytaniem kto po drugiej stronie. W odpowiedzi od razu się przyznał, że to on.
Normalna procedura w takiej sytuacji byłaby taka, że ignorowałem go lub zaprzeczałem że to ja. Teraz jednak zmieniłem zdanie, gdyż zmieniły się okoliczności. Spotyka mnie bowiem seria bardzo wyraźnych znaków od Boga i muszę każdy znak starannie rozpatrzyć i uszanować. Nie wiem bowiem, jaki jest dokładnie boski plan dotyczący mojej osoby, więc nie wolno mi nic przeoczyć.
Spotkanie nam nie groziło, bo on mieszka teraz w Rzeszowie i tam realizuje jakiś projekt informatyczny. A Rzeszów to tylko 30 km dalej od miejsca gdzie mieszka mój były. Ostatni były. Ten, którego już nie piszę dużą literą.
Wstawiłem go do telefonów gejowskich jako kontakt. Oczywiście musiałem zgrać z backupu jego zdjęcia, umieścić je w kontakcie. Zawsze umieszczam zdjęcia w kontaktach - dla estetyki ale nie tylko. To jednak temat na osobny post ;-) Przy okazji zobaczyłem, że ma urodziny już niebawem, bo w piątek 15 lipca.
W tej chwili to jest kontakt zdalny i tylko taki kontakt. Ale gdybym go spotkał w weekend w Rzeszowie to by było wiadomo jakby przebiegało spotkanie. Oczywiście byśmy się pierdolili - niewykluczone że cały weekend bez przerwy. To jest mój były, znam go. Inna taryfa niż ktoś obcy. Jeśli on mnie chwyci tu czy tam, to nie będzie milisekundy zwłoki.
Ale nie jesteśmy kurwami i nie możemy tego traktować lekko. Ot, pojadę do ciebie w odwiedziny i będziemy się jebać. A potem baj baj i zapomnimy o sobie. To nie jest takie proste - i dobrze, że nie jest. To jest deklaracja. A dokładniej - ponowne zaręczyny. Więc pytanie czy chcę do niego pojechać na weekend (jego zresztą urodzinowy) to pytanie o to, czy chcę się z nim ponownie zaręczyć. A tego jeszcze nie wiem - i widok przesłania mi także obsesja rozkodowania tych znaków od Pana Boga, które ostatnio tak mocno otrzymuję.
Jedno jest pewne - mam temat do myślenia. I to całkiem spory temat...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz