Szukam związku, zatem nie seks przygód. Nie dlatego, że jestem święty - bo nie jestem - ale dlatego, że seks dla samego seksu mnie zwyczajnie nie spełni. Nie szukam więc zaliczania nikogo w seksie. Czyli jednorazowej przygody.
A jednak miewam taki seks, a może raczej miewałem. Dlaczego? Bo spotkałem się z kimś, oczywiście starannie wybranym, ale - mimo tej staranności wybrania - okazywało się w realu, że to nie jest to. I wtedy popełniałem błąd - pozwalałem znajomości się rozkręcić intymnie. Doprowadzałem do niepotrzebnego, z góry skazanego na porażkę, jednorazowego seksu. Wiadomo, że seks też lubię i też mi go potrzeba. Ale wiem też, że taki seks mnie nie da tego, czego szukam - bliskości, motywacji, pozytywnego nastawienia do życia.
Błąd polegał na tym, że ponosiła mnie ochota na seks z kimś, albo - co gorsza - litość. Skoro już przyjechałem do kogoś, to litościwie się z nim będę seksił, aby nie był stratny. Bez sensu takie postępowanie. I bez sensu potem urywanie znajomości, która przegrała zanim się zaczęła.
Ostatnio zastosowałem nowe podejście. Gdy okazało się, że z Opola przywiozłem osobę, z którą nie poczułem bliskości i sympatii - nie dotykałem się do niej, a gdy ona mnie przypadkiem dotykała to czułem nawet wewnętrzną niechęć do kontaktu oraz irytację. Nawet nie spałem z nią - choćby niewinnie i obok siebie - w tym samym łóżku. Zero dotykania się.
Nie ma bliskości - nie ma nic intymnego. I tak być powinno. Bo każde zaliczenie kogoś w seksie prowadzące tylko do jednorazowego seksu, a nie związku - to kompletna porażka, a nie żaden sukces ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz