wtorek, 28 czerwca 2011

Nie przygotowałeś się do analu...

Przypomniała mi się pouczająca historyjka o pewnym geju z którym miałem "zaszczyt" się spotkać. Albo raczej ten "zaszczyt" mnie kopnął ;-)

Rozmawiałem z nim na czacie i facet (nie pamiętam dokładnie wieku, ale około 28-30 lat zapewne) bardzo się na mnie napalił. Pamiętam, że użył określenia, że chce mnie schrupać. Zobaczmy więc jak owo chrupanie wygląda.

Odwiedziłem go na Saskiej Kępie w mieszkaniu w nowo wybudowanym bloku. Oczywiście zaparkowanie samochodu na ulicy było wyczynem - wolne miejsce to loteria. Pogadaliśmy chwilę i oczywiście on zrobił wszystko aby doszło do schrupania. Pamiętam, że gdy lizałem mu pupę, to bardzo się prężył i przeżywał to. A potem, rozochocony, dał mi klapsa - niech mu ujdzie w tym seksualnym uniesieniu - i zabrał się za wchodzenie we mnie. I nagle zonk. Bo nie bawiłem się w płukanie mojej kiszeczki, czyszczenie i szorowanie od środka - więc nie mógł wejść do końca.

Nie przygotowałeś się do analu - rzucił krótko i od tej pory wszystko zaczęło przypominać zjazd na saneczkach. Skończył się seksik, zaczęła się krzątanina. Pamiętam, że rozmawialiśmy o komputerach Macintosh. A w ogóle on nagle sobie przypomniał, że ma z kimś Ważne Spotkanie. I musi szybko na nie pójść. To Bardzo Ważne Spotkanie wypadło mu akurat w momencie mojego - jakże tragicznego - nie przygotowania się do analu. Cóż za wspaniała koincydencja ;-)

Dalej było już tylko ubieranie butów (bo spodnie już miałem założone) i szybko wyszliśmy z mieszkania, a mój niedoszły schrupacz spieszył się na swój Bardzo Ważny Meeting. Oczywiście nie muszę dodawać, że od tego czasu mój rozochocony wcześniej schrupacz nagle stał się ofiarą Totalnej Amnezji i nie skontaktował się ze mną nigdy więcej.

Poniosłem straszną karę za nie przygotowanie się do analu. Nie miałem przeczyszczonej kiszeczki. Penisek schrupacza mógł się zderzyć z moją kupą i byłby problem. A przecież chcemy unikać problemów...

Jaki stąd wniosek? Skoro się już nie przygotowałem do analu to sram na wszystkie panienki, które oczekują ode mnie zabawy w lewatywę. Miałem już nie raz anal z kimś, kto naprawdę chciał go robić, miał penisa o wiele dłuższego i grubszego od tej cioteczki, i jakoś potrafił wejść i wyjść bez bólu swojej główki.

Nie chodzi tu o przygotowanie się czy nie. To nie ma znaczenia - chciałem pokazać prosty przykład pedalskiego zakłamania. Niby chodziło o realną znajomość z kimś - a tak naprawdę owo schrupanie było chęcią aby kogoś poruchać. Gdy to się okazało chwilowo niemożliwe, czy trudne do wykonania, od razu cały mit prysł. Król okazał się nagi. Ja się nie przygotowałem do analu, a on - do godnego noszenia swojej korony...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz