czwartek, 26 maja 2011

Fajny dyskretyn

Czasem się zdarza, że prosta literówka, albo tak zwany czeski błąd (przestawienie liter w wyrazie) prowadzi do zaskakujących rezultatów.

I tak przykuł moją uwagę czatowy nick fajny dyskretyn - zapewne miało być fajny dyskretny. A wyszło kretyńsko. Dokładnie tak, jak kretyńsko na ogół wychodzi sama tzw. dyskrecja.

Bo jaka jest przyczyna owej dyskrecji? Chęć ukrycia swojej orientacji. A jakie są tego powody?

Rozumiem, jeśli powody są rzeczywiście ważne. Przeważnie chodzi o reakcję otoczenia w przypadku ujawnienia się danej osoby. W małych miejscowościach czy na wsi może to oznaczać spore społeczne i towarzyskie kłopoty, a nawet szykanowanie czy próby samosądu. Rozumiem ludzi, którzy obawiają się w takiej sytuacji ujawniać. Ale raczej zalecałbym im zmianę miejsca zamieszkania, jeśli to tylko możliwe. Wyjazd na studia czy za pracą (nawet za granicę) - jest całkowicie zrozumiały dla ich otoczenia. W nowym miejscu zamieszkania ludzie ci mogliby być sobą, bez prześladującej ich obawy o to czy się nie wyda. A wydać się może zawsze, mimo najstaranniejszych środków zabezpieczających.

Rozumiem też obawy młodych ludzi z miasta, których rodzice zapewne wyrzuciliby z domu na wieść o homoseksualnej orientacji. Oni się chcą jakoś zaczepić w życiu, usamodzielnić, a potem ryzykować piekło, które ich już tak nie dotknie. Też rozumiem taką postawę.

Nie rozumiem, jeśli powody są nieuczciwe. Krytykę tą kieruję do osób, do których na siłę i mnie można by zaliczać. Nienawidzę panów żonatych, którzy szukają radosnych przygód na boku - oczywiście dyskretnych, aby żonka się nie dowiedziała. Żonkę okłamują, że ją kochają - a dupczą z facetami na prawo i lewo. Obrzydliwe. Z takiej dyskrecji się wyśmiewam i miałbym ubaw, gdyby się przypadkiem, złośliwym, wydało i zawaliło im małżeństwo. A tak się zdarza.

A moja sytuacja? Formalnie żonaty, ale de facto w dobrowolnej separacji od dwóch lat. Nie zdecydowałem się jeszcze na rozwód (choć go z żoną już postanowiliśmy) tylko dlatego, że w obecnej sytuacji byłbym przegrany, jeśli chodzi o starania o opiekę nad dzieckiem. Mam nadzieję, że gdybym sobie ułożył życie, to miałbym lepszą pozycję przetargową. Nie chodzi o opór żony, wręcz przeciwnie, ona już mi sygnalizowała, że oddałaby mi dziecko, ale o kwestie, które sprawdza sąd - praca, dochody, warunki mieszkaniowe etc.

No i przede wszystkim moja żona i rodzina wie o mnie. Nie kryję się - co nie znaczy że się obnoszę z moją orientacją - ale nie muszę trząść portkami ze strachu. Jestem zdecydowanie gejem, miałem tą orientację od zawsze, ale nie sprawdziłem jej za młodu bo nie było możliwości. Nie było netu, czatów, portali, komórek, SMS-ów i łatwego umówienia się na próbę. Teraz, gdy sprawdziłem moją prawdziwą orientację, ona zawładnęła mną zdecydowanie i bez zgrzytu. Kobiety mnie nie kręcą i mam do nich uraz. Nie wyobrażam sobie bycia bi.

Dlatego nie lubię bi i ich dyskrecji. A może bardziej dyskretynizmu ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz