Postanowiłem policzyć moich "byłych". Dzień trzynasty jest idealną okazją dla liczenia większości z nich. Szkoda, że to nie piątek trzynastego ;-)
W sumie znałem lepiej właśnie około trzynastu chłopaków. Kilku znam netowo, przyjacielsko. Praktycznie bez żadnej intymnej znajomości, albo kompletnie bez niej. Jednego chłopaka znałem kilka miesięcy, ale "dojazdowo" - nawet seks uprawialiśmy w aucie lub lesie. Inny musiał wyjechać z Warszawy na kilka dni, a wrócił po 9 miesiącach. Wrócił nie taki, jakiego potrzebowałem. Kilku było ze mną bardzo krótko - za krótko aby coś sensownego napisać. Innego znałem dwa razy, za drugim razem mieszkaliśmy ze sobą. Zdecydowanie nie wyszło i to jest jedyny chłopak, którego nie chcę dziś znać. Jeszcze inny był ze mną dłużej - ale też nie wyszło. W sumie gorzkie lekcje, ale skuteczne. A co najważniejsze - mam wrażenie, że poznaję jednak coraz lepsze osoby :-)
Nie liczę jednorazowych prób, spotkań. Czasem, niestety, intymnych. Zawsze winę za nieudane spotkanie, szczególnie jeśli to spotkanie było także intymne, przypisuję sobie. Tylko sobie. To ja jestem winny. Bo to ja nie dość starannie poznałem kogoś - to ja zgodziłem się na seks z nim. Trzeba było od razu odmówić, gdy wyczułem że to nie będzie to. Moja wina. Moja głupota. Mój błąd. Na szczęście umiem uczyć się na błędach :-)
Mój ostatni Chłopak to zupełnie inna karta. Na inny post. Ale nie dziś.
Jeszcze za wcześnie na to.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz