Wstałem kolejnego dnia o 7, z moim budzikiem, a Grześ miał pociąg o 7.41. Napisałem mu w nocy kilka wiadomości o masażu, ale już nie odpisał, pewnie spał. To normalne przed podróżą przez pół Polski. Ale rano nie było od niego żadnego nieodebranego telefonu lub wiadomości. Napisałem mu więc powitalnego esemesa i - nie mam potwierdzenia o jego doręczeniu. Zatem Grześ ma wyłączony telefon. Bo co jak co, ale poza zasięgiem sieci to chyba nie jest, szczególnie zbliżając się do centrum swego miasta na dworzec.
Wysłałem mu jeszcze jedną wiadomość - i też nie doszła. A 10 minut po wyjeździe pociągu kolejną, z takim samym rezultatem. I mam, jak to mawiają wojskowi, tzw. sytuację, której nie przewidziałbym. Sytuację, w której teoretycznie nie wiem co robić. Doświadczenie podpowiada mi, że w takich sytuacjach późniejsze wytłumaczenia dziwnego zachowania się są bardzo proste. Dajmy na to telefon jest w plecaku i przypadkiem się wyłączył. Ale nie chce mi się wierzyć, że ktoś cieszący się na myśl o wyjeździe nie pochwaliłby się tym przez telefon lub SMS.
Zatem jestem w najmniej wygodnym zawieszeniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz