piątek, 8 lipca 2011

Organista z HIV

Temat jak z bajki o żelaznym wilku. Organista z HIV - prawie jak ksiądz ateista ;-)

Poznałem kiedyś taką osobę - a raczej on zgłosił się w odpowiedzi na mój anons. Byłem ciekaw, bo chłopak ma dwadzieścia kilka lat, więc mógł być odpowiednim partnerem. Podał mi profil na Fellow i wyczytałem tam, że jest organistą i że jest nosicielem HIV.

Organista kojarzy mi się nieodmiennie ze starszym facetem. Takie są chyba skojarzenia większości ludzi. A tu młody chłopak - może nawet dość przystojny, trudno wyrokować bo zdjęcia miał oficjalne, pod krawatem i ze śmiertelnie poważną miną. Ale ten HIV... I emocje opadły.

Ja mam swój HIV, który słodko się nazywa cukrzycą. Też jestem uwalony do końca życia. Tylko, że ja na słodko. Więc HIV mnie nie straszny - skoro już mam jedną nieuleczalną chorobę, to kolejna nie byłaby jakościową zmianą. Co nie znaczy oczywiście, że o HIV marzę ;-)

Pamiętam jak badałem się raz na HIV. Krew pobierano w czwartek, ale wyniki miałby być w poniedziałek dopiero. Bardzo się stresowałem. Nie chodziło o wynik - nawet dodatni wynik by mnie nie przeraził - bo już i tak byłem chorobliwie umoczony. Przerażało mnie to, że z powodu cukrzycy wynik badania może być nieoznaczony i trzeba będzie kłuć mnie ponownie - a nie znoszę zastrzyków i pobierania krwi. Zazwyczaj muszą pobierać z obu rąk, bo za pierwszym razem nie wkłują się prawidłowo. Taka złośliwość losu. Wynik na szczęście był ujemny. Więc nie trzeba było mnie kłuć po raz drugi ;-)

No, ale jak widać nawet organista nie uniknął smutnego losu nieuleczalnie chorego. Przykre. W sumie wkurzało mnie w kontakcie z nim co innego. On bardzo nachalnie chciał się spotkać - dosłownie na zaraz. Ja nie mam zahamowań i mogę się spotkać od ręki - jeśli czuję, że warto. Ale nie lubię być przez kogoś sztucznie poganiany. A szczególnie przez kogoś, z kim raczej nie będę się chciał spotkać w ogóle.

I tylko westchnąłem do Pana Boga - czemu znów trafiła mi się osoba wręcz modelowo nieodpowiednia? Widać taki mój los i kolejna próba cierpliwości przede mną... Ile takich prób jeszcze mnie czeka?

2 komentarze:

  1. Czy Ty nie czekasz czasem na Księcia z Bajki? :->

    Wiem,że przytaczasz te anegdotki,żeby pokazać,że światek gejowski jest pełen oszołomów i nie należy się tym zrażać,ale czasem czytając Cię mam wrażenie,hmm...że podświadomie czekasz na Tego Jedynego,który chowa się gdzieś tam w tłumie tysięcy innych,ale wystarczy,że zamienisz z nim kilka słów i od razu będziesz wiedział,że to On,potem w tle rozlegnie się romantyczna muzyczka i będziecie żyli razem długo i szczęśliwie.
    Albo że przynajmniej czekasz na duplikat swojego byłego,którego lekko wyidealizowałeś.

    I żeby było jasne-to nie jest przytyk,tylko neutralne wyartykułowanie moich subiektywnych obserwacji.
    Pozdrawiam serdecznie!
    KaJot Algoforos

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że czekam na księcia z bajki - ale mojej bajki i wcale nie takiej jakiej zapewne Ty byś się spodziewał ;-)

    OdpowiedzUsuń