Rzadko się zdarza abym przesuwał notki zaplanowane na blogu, a obecnie mam już pisane notki na połowę listopada. Ale czasem zdarza się na tyle ciekawy temat, że umieszczam go jak najszybciej i kombinuję, którą z zaplanowanych notek można przesunąć o kwartał. I tak się zdarzyło dziś.
Trafiłem bowiem, przeglądając różne gejowskie blogi, na blog założony przez kobietę, której mąż jest gejem. Sytuacja modelowa - i tragiczna. Facet wiedział, że jest gejem i oszukał swoją żonę nie ujawniając jej tego. Ożenił się dla przykrywki, z pełną tego świadomością od samego początku. Mają dziecko, ale nie mają normalnej rodziny. A nawet trochę normalnej. Jak ta kobieta pisze:
Chciałam mieć rodzinę, a mam jej nędzną atrapę... człowiek, który deklarował, że mnie kocha i że chce mieć ze mną dziecko, okazał się gejem...
Ten blog, i towarzyszące mu forum, zostało pomyślane jako centrum pomocy dla kobiet dotkniętych podobnymi nieszczęściami. Autorka bloga napisała, że ten blog jest także bardzo często czytany przez gejów - ale nie życzy sobie (ani ona, ani inne kobiety) aby geje się z nią kontaktowali i wypowiadali na forum. Szkoda, bo chciałem napisać do niej list i opisać moją własną sytuację, która jest w pewnym sensie symetryczna do sytuacji tej kobiety.
Myślę więc, że to jest dobry pretekst aby przedstawić podobieństwa i różnice między moją i tej kobiety sytuacją.
Podobieństwo jest w podejściu do małżeństwa - i ona, i ja, i moja żona chcieliśmy założyć prawdziwą heteroseksualną rodzinę, mieć dzieci, mieć miłość, mieć oparcie, ciepło, bezpieczną przystań. Po prostu to, czego się oczekuje od rodziny. U niej było to, jak się okazuje, jednostronne - bo jej mąż z góry wiedział, że się żeni dla picu, aby ukryć swoją prawdziwą orientację. Ja nie miałem pojęcia o mojej, wtedy uśpionej, orientacji, i żeniłem się z uczciwym przekonaniem, że to jest jedynie słuszna droga dla mnie. Oczywiście gdybym wiedział, że jestem gejem, to bym się nie ożenił.
Podobieństwo jest w tym, że w obu przypadkach mężczyzna zawiódł w swojej roli męża, z powodu swojej orientacji. Nie znam dokładniej sytuacji tamtej kobiety, ale mogę przypuszczać, że jej mąż nie bardzo poczuwa się do swojej roli jako kogoś winnego solidarność swojej rodzinie. Ja się do takiej roli poczuwam - i chciałbym mojej rodzinie pomóc. Niestety, nie jestem tego w stanie zrobić będąc z moją żoną.
W moim przypadku orientacja homo ujawniła się wtedy, gdy spróbowałem z facetem - a spróbowałem dopiero wtedy, gdy zabrakło uczucia, ciepła i miłości w moim małżeństwie. A zabrakło dlatego, że po prostu moja żona ma taki charakter - że chętnie krytykuje, ale nigdy nie motywuje. A to jest zabójcze dla związku. Ja spełniałem swoje domowe powinności z poczucia obowiązku - ale to jest słaba motywacja do tego, aby rozwinąć skrzydła i być naprawdę dobrym mężem, pomocnym dla swojej rodziny.
Nie mam o to pretensji do mojej żony - bo nikt nie jest idealny i ona po prostu taka jest. Nie dało się tego przewidzieć wcześniej. Ciekawostka - młodsze siostry żony są zupełnie inne. Zapewne przyczyna tkwi w tym, że żona była przez dłuższy czas wychowywana przez dziadków. I stąd zapewne taki jej charakter. Czasu się nie cofnie - ważne, aby starać się wyprostować przyszłość.
W chwili obecnej jestem już pewny, że przyszłość mogę wyprostować tylko w homoseksualnym związku z chłopakiem. Do kobiet mam już uraz. I nigdy nie zdradziłem żony z kobieta - od początku odrzuciłem taką możliwość. Zachowałem w tym zakresie stuprocentową lojalność. Niestety - aby próbować porządkować moje życie muszę zmieniać je o sto osiemdziesiąt stopni. Muszę szukać partnera.
Efekt to rozbita rodzina - w której ja jednak mam o wiele lepszy kontakt z żoną, niż tamten gej ze swoją rodziną. Przyznałem się żonie bardzo szybko do homoseksualnej próby - i cieszę się, że nie żyję w kłamstwie. Mam prawie codzienny kontakt z rodziną, prowadzę synka do szkoły, opiekuję się nim pod nieobecność żony. Staram się poświęcać czas rodzinie, na tyle na ile mogę - dzieląc ten czas na poszukiwanie partnera, które jest bardzo praco- i czasochłonne.
A zatem rozbicie rodziny jest podobne, ale powód jest inny. U mnie to jest sytuacja wywołana erozją uczucia ze strony żony (co jest naturalne - bo gdy się kogoś ciągle krytykuje, to normalne, że wygasa miłość do niego). U tamtego faceta to jest z góry zaplanowane oszustwo - kosztem drugiego człowieka. Czyli coś z gruntu perfidnego i karygodnego.
Ja mam poczucie, że staram się ratować moją rodzinę w sposób jaki jest mi dostępny. Skoro nie jestem w stanie wykrzesać w sobie motywacji do życia i działania mieszkając z nimi, to przynajmniej chcę stanąć na nogi z chłopakiem, a potem pomagać mojej rodzinie w miarę swoich możliwości. Tamten facet po prostu oszukiwał od samego początku i miał nieuczciwe zamiary. Bez komentarza.
W sumie mój przypadek byłby - jak na tematykę tamtego bloga - anty-przykładem. I raczej wątpliwe czy byłby wspomniany, bo psułby jego czarno-białą koncepcję. To tak, jakby nagle dowiedzieć się, że wśród esesmańskich strażników obozu koncentracyjnego byli ludzie uczciwie współczujący i czynnie pomagający więźniom. W takich sytuacjach lepiej poprzestaje się na podkreślaniu dychotomii dobra i zła - bo lepiej się rysuje czarną kreską, niż szarą paletą pośrednich odcieni.
Dlatego napisałem o tym na moim blogu - a z autorką tamtego bloga nie będę się kontaktować, zgodnie z jej (i jej czytelniczek) życzeniem...
Dzięki wielkie za komentarz na moim blogu. Co do tematu posta: rzeczywiście, jest to tragedia, szczególnie wtedy, gdy osoba homoseksualna świadomie oszukuje i robi z małżeństwa parawan. Dla mnie jest to po prostu niedopuszczalne. I wcale nie dziwię się tragedii tej kobiety i temu ,że nie chce ona mieć nic do czynienia z gejami. Po prostu "podziękowania" należą się temu facetowi za to, że utrwala negatywny stereotyp geja.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPo prostu każde z góry zaplanowane złe, nikczemne, oszukańcze działanie - zasługuje na potępienie. Problem tylko jak ocenić moją własną sytuację - gdy nie ma dobrych wyborów, a można jedynie ważyć mniejsze zło...
OdpowiedzUsuńnie mow ze odkryles to dopiero p oslubie. komu chesz to wmowic???? chyba sobie tylko, bo nikt w to nie uwierzy.
OdpowiedzUsuńHyakintos: trochę pokory w ocenie ludzi o których życiu nie masz pojęcia by się Tobie przydało.
OdpowiedzUsuń