9 lipca 2011
Skontaktował się dziś ze mną mój pierwszy chłopak i gadaliśmy ze sobą - w sumie zaprosiłem go do siebie na weekend a może dłużej. Jest sobota a ja nie mam żadnych planów.
Sprawdziłem z ciekawości kiedy się poznaliśmy w ogóle, aby mu powiedzieć ile to już czasu minęło od tego dnia. I zdumiałem się kompletnie - bo to był 9 lipca 2004. Telefon pokazał mi 7 lat i 1 dzień, ale to dlatego, że był w międzyczasie jeden rok przestępny. Zatem, kalendarzowo, spotkałem się z nim dokładnie w 7. rocznicę naszego poznania się.
Ktoś powie, że to tylko przypadek, ale ja jestem bardzo wyczulony na takie "przypadki" i traktuję to jako znaki od Boga. I zdumiewająco często potem pasują one do jakiejś układanki, której sensu nie jestem jeszcze w stanie pojąć.
Ostatnio poznawałem na czacie osoby, które cząstkowo wydawały się idealnymi partnerami. I traktuję to jako kolejne znaki, tzw. przedskoczków. To tak jak na zawodach skoków narciarskich - przedskoczek to nieklasyfikowany zawodnik, który ma za zadanie rozjeździć skocznię, zanim zaczną skakać właściwi zawodnicy. W moim poznawaniu chłopaków przedskoczek to chłopak mający jakiś wycinek cech które mi pasują i będący sygnałem, że poznanie właściwej osoby (która też będzie posiadała te cechy) jest coraz bliżej.
Dlatego nie zdumiała mnie ta kompletnie niespotykana zbieżność rocznic i zaczynam się zastanawiać nad tym jaki boski plan jest tworzony dla mojej osoby.
A pierwszy chłopak? Spędziliśmy weekend. Tyle, że jego miłość do alkoholu trochę mnie zraziła. Na szczęście wypadły mi w następnym tygodniu niezaplanowane obowiązki i nie mogliśmy tego tygodnia spędzać już razem. Bóg okazał się łaskawy, uwalniając mnie od finansowania dalszego zużywania alkoholu - dodajmy, w którym mój udział wynosił jakie 10 procent ;-)
Kolejny zatem znak zobaczyłem i ciekawe jakie będą następne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz