poniedziałek, 12 września 2016

Samolotowe spiski

Pamiętam wydarzenia z 11 września 2001 roku. Te niedowierzanie, że mogło się stać coś takiego, że w środku wielkiego i najpotężniejszego kraju świata grupka terrorystów mogła zaatakować i zniszczyć jego symbol - dwie wieże World Trade Center. Wtedy byliśmy zszokowani i głodni bieżącej wiedzy, ale dziś, po piętnastu latach, możemy się temu przyjrzeć innym okiem. I taki materiał oglądałem wczoraj w internecie. A był to materiał o niewygodnych dla rządu USA faktach związanych z 9/11.

Podam jeden prosty przykład - boeing, który miał uderzyć w Pentagon. Zadziwiające tylko jak mizerne zostawił ślady. I równie zadziwiające, że znaleziono w miejscu katastrofy tylko fragment jednego, małego silnika odrzutowego, zupełnie innego niż te w wielkich pasażerskich boeingach. Uszkodzenia Pentagonu zaś nijak nie pasowały do możliwych w przypadku uderzenia samolotu o rozpiętości skrzydeł około 40 metrów. Dziura, którą ów "boeing" wybił była kilka razy mniejsza. Ale rząd USA jest pewny, że to był boeing, który oczywiście - dosłownie - wyparował w ogniu eksplozji. Takie jest oficjalne tłumaczenie. Zadziwiające przy tym, że w czasie innych katastrof lotniczych płonące samoloty nie wyparowują. Ale to detal - rząd USA i tak wie swoje. Ba, wiedział to już od pierwszych godzin. Czy nam, Polakom, to czegoś nie przypomina?

Fascynujące także jak pięknie, pod wpływem pożaru spowodowanego upadkiem samolotu na kilku górnych piętrach, zawaliły się obie wieże WTC i potem budynek WTC 7. Zupełnie jak w czasie planowego wyburzania. To wielki dzień dla historii budownictwa - są to bowiem trzy pierwsze tego rodzaju budynki w historii świata, które zawaliły się na skutek pożaru. Żadnemu wieżowcowi wcześniej się to nie udało, mimo pożarów trwających nawet kilkanaście godzin. Mogła się zawalić część jego konstrukcji, ale nigdy cały budynek. A w przypadku WTC oba budynki grzecznie się zapadły. Zadziwiające, prawda? I równie zadziwiające że kilka lat wcześniej urzędnicy rządowi USA przygotowali studium, z którego wynikało, że potrzebny jest Ameryce nowy Pearl Harbor. Jak to mówią - potrzeba matką wynalazku... A być może czasem potrzeba matką narodowej tragedii.

Skąd my, Polacy, to znamy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz