Mój profil na Fellow przestał być masowo odwiedzany, bo już nie promuję go na stronie głównej - a dla fellowiczowskiego stada jest to podstawowa metoda odwiedzania. Mam więc duży komfort przeglądania jedynie kilku profili dziennie, bez męczącego otwierania setek profili po to tylko - aby przelatywać przez nie z szybkością wodospadu.
Trafiło mi się ostatnio oglądanie profilu, wydawało by się nawet całkiem sympatycznego 32-latka, mieszkającego za granicą i bywającego w Polsce. I co najciekawsze - profil miał opis składający się z kilku zdań, co na fellow należy zaliczyć już do średniej długości opisu. Ostatnie zdanie opisu tego gościa mnie kompletnie rozbawiło: grafomani, mający w tej rubryce więcej niż 10 linijek tekstu - wypierdalać!!
Policzyłem dla zabawy linijki swojego opisu. Mam od jakiegoś czasu opis, który można nazwać z pewnego punktu widzenia "fotograficznym", albo lepiej "foto-rozmiarowym". Cały opis jest bowiem na wysokość zdjęcia profilowego na Fellow. Daje to 9 linijek tekstu plus dwie puste linijki jako oddzielające akapity. W sumie mogłoby więc być 11 linijek, czyli musiałbym wypierdalać - jako grafoman.
Facet, nieświadomie, dotknął ważnego problemu Fellow - i dlatego postanowiłem napisać ten post. Oczywiście ograniczanie "normalnych" opisów do 10 linijek jest nie tylko arbitralne, ale wręcz przysłowiowe - liczba 10 odgrywa szczególną rolę w naszej kulturze. Mamy dziesiątkowy system liczenia, tyle mamy (przeważnie) palców u obu rąk, to jest dla wielu osób synonim ilości, nad którą mogą łatwo zapanować, policzyć ja na palcach. Gdyby liczyć moje puste linijki - byłbym już grafomanem mając ich 11. Taki "test" na grafomanię jest oczywiście operetkowy i nadaje się jako dowcip.
Ale sama grafomania nie jest już dowcipem na Fellow. Choć nie jest tak dziecinnie łatwo ją określić. Nie chodzi przecież o ilość linijek, ale o jakość prezentowanego tekstu. W potocznym znaczeniu grafomanię można określać ilością linijek, ale na pewno nie będzie to dziesięć. Jeśli dla kogoś 11 czy 15 linijek jest grafomanią to gratuluję wtórnego analfabetyzmu. Można, oczywiście, intuicyjnie zaliczyć coś do grafomanii ilościowej - gdy mamy do czynienia z dziesięcioma, ale nie linijkami, tylko ekranami tekstu. Metr tekstu na ekranie, sto linijek lub więcej. To jest grafomania ilościowa - dużo tekstu, choć niekoniecznie dużo tekstu głupiego.
Był kiedyś na fellow profil chłopaka, który dla własnej przyjemności "puszczał się" na pewnym placu - opisywał osoby, z którymi miał do czynienia, a jego opis na Fellow zaczynał nabierać charakteru pseudo bloga. Był bardzo długi, ale przeczytałem go z zaciekawieniem, tak jak się czyta ciekawy reportaż. I nikt, oczywiście, nie mówi w takim przypadku o grafomanii. Ale to jest jedynie wyjątek.
Za grafomanię można chyba bez wątpienia uznać taki "opis", który zamiast kogoś opisywać jest jedynie kompilacją linków, skopiowanych z netu tekstów (ulubionymi motywami są opisy znaków zodiaku albo teksty piosenek). Może mniej na grafomanię nadaje się znakowe graffiti - bo mimo iż zajmuje wiele linijek, to oglądamy jej jak rysunek i ta ilość tekstu w niczym nam nie przeszkadza ;-)
Jednak definicja grafomanii nie jest aż tak istotna. Bardziej mnie ciekawi odpowiedź na pytanie dlaczego niektóre osoby skłonne są w grafomanię uciekać? Nie mają nic do powiedzenia o sobie? Większość osób na Fellow nie ma - może nawet 90%, jeśli nie więcej. Tyle, że większość wybiera opcję przeciwną - nie piszą nic. Można to nazwać anty-grafomanią. Bo za "nic" można uznać szczątkowe, wydmuszkowe opisy, zajmujące mniej niż linijkę tekstu. Jeśli ktoś ma za cały opis słowo "później" albo "jestem jaki jestem", albo "zapytaj" - to trudno takie słowa uznać za opisanie siebie. Chyba, że chudziłoby o opisanie swojego lenistwa. Bo nie uwierzę, że ci ludzie nie są w stanie napisać o sobie bodaj jednego pełnego zdania.
Ta cała grafomania - czy anty-grafomania jest jedynie ilustracją inflacji współczesnych czasów. Tak, jak pieniądze w czasie inflacji tracą na wartości, tak współcześni ludzie nie potrafią po prostu być - opierają się na szczątkowych prezentacjach. W przypadku Fellow może to mieć pewne uzasadnienie, gdy się zamieszcza słodkie fotki - wzrokowcy od razu zgłoszą się z seks ofertami, nie patrząc na opis (jedynie co najwyżej na cyferki i rolę w seksie). Tym bardziej dziwi, że wiele beztreściowych profili nie ma także zdjęć. Są po prostu niczym - i opisują ludzi, których nie ma. Są jedynie ich puste nicki.
Dobra, kończę już ten wpis aby mnie o grafomanię nie posądzano. Tą najtrudniejszą - czyli polegającą na pisaniu od siebie, ale zbyt płodnym...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz