sobota, 31 grudnia 2011

2012 - NO H8

W nadchodzącym Nowym Roku 2012 życzę po prostu nam wszystkim aby był to rok końca świata - ale końca świata nietolerancji i nienawiści. Końca świata, w którym ludzie nienawidzą ludzi z powodów kompletnie niezrozumiałych, wrogich i fałszywych. A zatem 2012 - NO H8.


piątek, 30 grudnia 2011

Nowy Fellow

Fellow ma wreszcie nowy layout, po przymiarce zawieszonej raz i szybko zdjętej na tym portalu. Powoli zaczynam się do tego layoutu przyzwyczajać, niczym do nowego layoutu Bloggera, który jak się okazuje jest bardzo praktyczny. Fellow poszło zdecydowanie w stronę czerwieni, ze swojego poprzedniego delikatniejszego pomarańczu - przez to jest jakby w kolorystycznej opozycji do niebieskiego Kumpello, przypomina się analogia z kolorami kranów.

Ikonki i layout oceniam bardzo wysoko. Trzeba się oczywiście przyzwyczaić do tej nowej grafiki i układu. Znacznie, jak widzę, obniżyli rangę statystyk. Liczba komentarzy czy odwiedzin nie rzuca się w oczy tak bardzo jak kiedyś. Za to dodali trochę nowych rzeczy, włącznie z modną ostatnio geolokalizacją - ale mają dokładność - świadomie wybraną - do kilometra, gdy Kumpello do 100 metrów. Generalnie jednak, jestem bardzo zadowolony - mimo, że poprzednio ta przymiarka mnie zszokowała i nie była tak fajna na pierwszy rzut oka ;-)

Kumpello przy tym ma słabszy layout - nie w sensie ikonek ale samego tytułu portalu. Może coś tam trochę poprawią w odpowiedzi na Fellow. Na szczęście layout to nie wszystko, liczą się użytkownicy portalu. Na Fellow jest ich pełno, ale w większości profile są śmieciowate, bez treści i wartości. Na Kumpello jest lepiej, bo to nowsza inicjatywa i nie tak bardzo zaśmiecona. Ale który z tych portali wygra w dłuższej perspektywie - nie mam pojęcia. 

Ważne aby wygrali po prostu użytkownicy ;-)

czwartek, 29 grudnia 2011

Szczery anons

Oto anons 22-latka, który został zmieszczony w kategorii "szukam partnera" na Gejowie. Najpierw chłopak poddawał w wątpliwość czy powinien dawać anons w tej kategorii. Potem pisał kogo szuka: szukam na trwały układ polegający na wzajemnej inspiracji, przyjaźni i dobrym sexie :)

Czy to jest związek? Na pewno nie pełny ale coś w tym jest. Trwałość jest już elementem ważnym, podobnie jak przyjaźń oraz inspiracja. I dobry seks także. W związku dobry seks wynika z dobrania się ludzi i celebracji wzajemnej bliskości i adekwatności. Ale można też do podobnego efektu dochodzić "od dupy strony" zaczynając od samego seksu, który też może - czasem, choć nie zawsze - zbliżyć ludzi. Zatem do koncepcji związku to wszystko od biedy pasuje - i jak najbardziej w tej kategorii jest na miejscu.

Dalej gość pisze, że woli w swoim wieku  bez przegięć. Jest "wizualistą" i nie lubi grubych niezadbanych facetów. Ja mam brzuszek - czyli dla wizualisty jestem gruby i niezadbany, a zresztą dwa razy starszy, więc odpada z definicji. Tu gość nie napisał niczego odkrywczego co do związku, bo przegięcia nie przesądzają o niedobraniu się do związku. Ale ważne, że napisał szczerze i uczciwie :-)

Szanuję go za jego poglądy i uczciwość. W przeciwieństwie do wczorajszego "intelektualisty z gołym kutasem" ;-)

środa, 28 grudnia 2011

Spragniony intelektualista

Jeśli jesteś kulturalny, starannie wykształcony, taktowny, do bólu samotny, spragniony kontaktu z jedną osobą, spokojny, nieimprezowy, niepijący i niepalący, zamieszkaj ze mną. Nie ważne gdzie – ważne z kim. Interesuje mnie rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa – chyba niczego nie brakuje mi bardziej. Nie potrafię funkcjonować, gdy jestem sam w mieszkaniu, ale nie umiałbym też dzielić tak intymnej przestrzeni z kimś pierwszym lepszym.

Tak napisał o sobie w anonsie na Gejowie intelektualista, w wieku 38 lat. Wszystko bardzo szlachetne i ciekawe, powiedziałbym, że nareszcie ktoś ma jakieś niebanalne oczekiwania wobec partnera. A jak ja bym to napisał? Nie napisałbym o starannym wykształceniu, bo nie zawsze idzie w parze z błyskotliwością. Raczej o szukaniu kogoś, kto okaże się odpowiedni do zarówno długich rozmów, jak i prostego bycia razem. Interesuje mnie także rozmowa, ale nie tylko. Po prostu bycie z kimś, które - pod każdym względem - pokazuje, że to właściwa osoba...

Dlaczego więc nie odpisałem na anons tego Miłośnika Rozumu? Przyhamowało mnie jego zdjęcie. Nie chodzi nawet o to, że robione w lustrze z komórki (widocznej w ręce). Każdy orze jak może. Ale nie każdy ma w drugiej ręce gołego kutasa, którym się bawi. Jakoś mi ta "rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa" nie wygląda na wymianę myśli. Co najwyżej wymianę płynów - o mlecznej, lepkiej konsystencji. A przesiadywanie razem - wydaje się siadaniem, owszem, na czymś ... wypukłym. Zaś rytm rozmowy kojarzy się z rytmem w przód i w tył lub w górę i dół.

Anons anonsem, ale zdjęcie od treści ogłoszenia troszeczkę się różni ;-)

wtorek, 27 grudnia 2011

Rozmowa igrek

Rozmowa igrek, czyli rozmowa Y, to termin, który wymyśliłem dla oznaczenia pewnego momentu w rozmowie z poznawaną osobą, kiedy to decyduje się przyszłość tej rozmowy i znajomości. To typowy rozstaj dróg. Początek rozmowy jest podobny ale dalsze scenariusze się mogą różnić.

Różnice nie są wcale tak jednoznaczne jakby się sądziło. Czasem trudno rozpoznać w jakim kierunku rozmowa się kieruje. Jednym z tych kierunków jest fantazjowanie - pojawiają się rożne elementy opisywanych fantazji czy gdybań. Co byśmy razem nie robili. To zły znak. Jednocześnie są ignorowane prośby o identyfikację - na przykład pokazanie zdjęcia, wymianę kontaktu. To znak, że najpewniej trafiliśmy na bajkopisarza. Potrafi tylko pisać ale nie potrafi pociągnąć znajomości dalej.

Drugi kierunek to pozytywna weryfikacja. Rozmówca pokazuje się, wymienia kontakt. Wykazuje wolę rozwijania znajomości. Niestety - to też jeszcze niczego nie przesądza. Wiele takich świetnie się zapowiadających znajomości też nagle wysycha. Ale przynajmniej mamy szansę - której bajkopisarz w ogóle nie daje. Jedyne co możemy zrobić, to nie przywiązywać wagi do rozmów z bajkopisarzami. Zaś ci "pozytywni" i tak muszę zweryfikować swoje deklaracja z czasem. Może któremuś starczy determinacji aby doprowadzić znajomość do końca - czyli początku ;-)

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Prosty kubek geja ;-)


To jest idealny kubek dla geja, który lubi być po gejowsku poprawny politycznie - czyli nienormalny ;-) I zapewne świetnie nadaje się na gejowski "poprawny politycznie" prezent ;-) A mnie trochę przypomina zwariowany, ale genialny, świat Salvadora Dali... Tyle, że w świecie Dali wszystko pływało, płonęło i nie było tam gdzie powinno (jak to w surrealizmie), a w świecie gejów wszystko jest wykrzywione - oczywiście z przymrużeniem oka ;-)

Na drugi dzień Świąt temat zdecydowanie lżejszy... Chociaż wcale nie jest to temat literalnie prosty - co widać zresztą na załączonym obrazku ;-)

Z drugiej strony to bardzo ciekawy przykład doskonałego pomysłu. Najbardziej genialne w swej symbolice idee są często bardzo proste. Ale ponieważ są genialnie proste - więc mało kto wpada na te pomysły. I dlatego tych prostych pomysłów nie ma zbyt wielu ;-)

W tym przypadku jest to po prostu genialne wyśmianie idei "politycznej poprawności" głoszonej przez przeciwników homoseksualizmu. I jak tu być ideowo pionowym, gdy się pije z takiego kubka? ;-)

niedziela, 25 grudnia 2011

Moje obrączki

Temat w sam raz na pierwszy dzień Świąt - czyli o tym, co powinno być dowodem miłości, a więc obrączkach. Moich obrączkach gejowskich, których w sumie naliczyłem sześć par na przestrzeni dwóch i pół roku.

Pierwsza para 
Ta pierwsza para była najdroższa, po sto złotych za sztukę. Ciężka, ze srebra z bursztynowymi wstawkami. Kupiłem ją dla chłopaka dwa lata temu, ale krótko była noszona. Obawiałem się, że codzienne mycie rąk może wypłukać bursztyn i dlatego kupiłem drugą, znacznie prostszą parę, do codziennego użycia. Dlatego przetrwały obie obrączki.

Druga para
Druga para była potrójna - kupiłem dwie obrączki dla siebie i chłopaka, a po jego wyjeździe (zabrał swoją obrączkę) kupiłem trzecią dla następnego chłopaka, który też potem wyjechał z nią. To były zatem "nieszczęśliwe" obrączki. Z tych obrączek miałem więc tylko jedną, swoją, ale zabrał ją potem mój były w czasie nieudanej próby powrotu do mnie.

Trzecia i czwarta para
To były jedyne obrączki z grawerowanymi informacjami o dacie i godzinie poznania chłopaka. Były one srebrne, ale skromniejsze wielkością od drugiej pary. Pierwsza para była srebrna, druga pozłacana. Z tych par zostały mi trzy (chłopak wziął jedną). Pociąłem je w okolicach Wielkanocy i wyrzuciłem. Były - minęły i nie żal mi już ich.

Piąta para
To już była obrączka, a formalnie sygnet - jak to przedstawiano na stronie Prideshopu, gdzie ją zamówiłem - stalowa. Noszę ja na lewej ręce, ciepłymi kamieniami w stronę kciuka, aby były lepiej widoczne dla mnie. Kupiłem parę dla siebie i innego chłopaka, ale z nim mi nie wyszło. Traktuję jednak tę obrączkę nie jako obrączkę ale jako sygnet.

Szósta para
Kupiona także w Prideshopie, stalowa, pomyślana jako para do codziennego użycia, bo mniej kanciasta i nie posiadająca kamyków, które mogłyby zostać zgubione. W sumie trafiła na moją prawą dłoń, jako bardziej narażoną na ocieranie obrączki w czasie pracy. Traktuję ją jako sygnet - kupiony też dla tego chłopaka od poprzedniej pary.

W sumie więc mam trzy obrączki, w tym jedną parę. Ale tak naprawdę mogę powiedzieć, że obrączkę mam jedną - z pierwszej pary - a reszta to biżuteria sygnetowa raczej. I tak naprawdę nie przywiązuję już wagi do tego czy mój chłopak będzie miał obrączkę czy nie. Jeśli poznam chłopaka, z którym się uda - to kupimy sobie jedyne prawdziwe obrączki. Czyli złote ;-)

To byłaby siódma - a zatem szczęśliwa - para :-)

sobota, 24 grudnia 2011

Dlaczego warto kochać?

Na Google+ ktoś udostępnił taki oto tekst (w tłumaczeniu): nie mam czasu aby nienawidzić ludzi, którzy mnie nienawidzą, ponieważ jestem zajęty kochaniem ludzi, którzy mnie kocha. To chyba najlepsze podsumowanie kwestii miłości i stosunku do nietolerancji. Nie ma co się rzucać, nie ma co walczyć na pięści z innymi, którzy mają metodę dochodzenia pięściami swoich praw. Trzeba kochać tych, którzy na to zasługują. I miłość jest ważniejsza od nienawiści. Miłość usuwa nienawiść w cień. 

Dlatego szukanie miłości jest najpiękniejszą pracą, jaka można wykonać w życiu. Po to także - aby potem kochać innych ludzi, także tych, którzy nas nienawidzą. A to jest postawa w najpiękniejszym chrześcijańskim wykonaniu.  I tego chrześcijaństwa nie tylko nie musimy się wstydzić, ale powinniśmy żyć nim przez cale nasze życie.

Bo przecież nawet Bóg, jak mówią, jest miłością

I to jest najpiękniejsze wigilijne przesłanie. Wesołych Świąt :-)))

piątek, 23 grudnia 2011

Seks konsultacja

Miałem niedawno ciekawą rozmowę na GG. Zapukał do mnie chłopak, który zapytał mnie czy może mieć do mnie sprawę. Gdy potwierdziłem, napisał, że jest początkujący i nie wie co robić z facetem. Trochę mnie zdziwiło, ale poradziłem mu aby sobie po prostu znalazł odpowiedniego faceta, to się zrobi z nim samo...  Ale on mnie zapytał od czego najlepiej zacząć...

Spytałem go ile ma lat. Okazało się, że 18 i jest ze swoim chłopakiem, ale obaj są niedoświadczeni. Nie wiedziałem czy ściemnia, czy mówi prawdę - a na cyber seks nie mailem zamiaru być wyciągany. Zapytałem więc czy czują do siebie bliskość - tak. No to poradziłem aby robił to intuicyjnie. On napisał, że na początek zacznie go całować. I po chwili, że chłopak chce aby mu obciągnął. Napisałem mu, że to mnie nie interesuje co jego chłopak chce - ucinając potencjalny cyber seks. I aby się z nim dogadywał.

A mój rozmówca napisał, że idzie mu to zrobić i nie odezwał się po tym czasie - może więc faktycznie poszedł to robić i autentycznie nie widział ze swoim chłopakiem jak zacząć. A ja - być może - zrobiłem jednak dobry uczynek. Bo nie udzielałem mu wskazówek co ma robić, ale jak robić i z kim to ustalić. I taka powinna być zasada dla wszystkich - liczy się klimat w seksie, a nie to kto, komu i co robi. Ludzie mylą jednak środki (to co się robi) z celem (co chce się osiągnąć, w jakim klimacie to robić).

A seks to nie jest egzamin na prawo jazdy, gdzie się zalicza kolejne manewry - to jest jazda samochodem, w czasie której zmierza się do określonego celu ;-)

czwartek, 22 grudnia 2011

Anty magnes

Blog ma podobną właściwość jak film. I w jednym, i w drugim można na przestrzeni minut pokazać coś co się wydarzyło w znacznie dłuższym czasie. I tak niedawno pisałem o początku profilu na Kumpello, a dziś już mogę napisać o pierwszych refleksjach po kilku dniach jego używania. Zabawne, że moja opinia jest podwójna. Z jednej strony - zdecydowanie jest to przyjemniejszy serwis niż Fellow. Ma ciekawsze opcje, jest jakiś bardziej sympatyczny, ma też ciekawszych ludzi, którzy w większości nie boją się pokazywać swojej twarzy światu. Na Fellow bowiem plaga profili bez zdjęcia lub ze zdjęciami za hasłem jest niestety powszechna.

Z drugiej strony - zgodnie z prawami Murphy'ego - przyciąga do mnie kontakt z tą (na szczęście mniejszościową) grupą, która mi się nie podoba. Ludzi nie podobających mi się jest na Kumpello znikomy odsetek, w porównaniu do Fellow, ale jednak mam "bad luck"do kontaktu właśnie z nimi. Jak dotąd bowiem ci, którzy kontaktowali się ze mną ze swojej własnej inicjatywy, byli w tej smutnej grupie. Ale takie jest zazwyczaj "szczęście" w czasie kontaktu z ludźmi.

W sumie jednak jest to portal znacznie bardziej optymistyczny niż już chyba przereklamowany Fellow. Jako portal randkowy jest o wiele lepszy. A to zwiększa szansę na poznanie wartościowych osób. Tylko, że trzeba będzie wykonać w tym celu mrówczą pracę. 

Ale nikt nie mówił, że ma być łatwo ;-)

środa, 21 grudnia 2011

Początek Kumpello

Zabawne, bo koniec Rożnicy Wieku zbiega się z początkiem mojej obecności na kumpello.pl. zachęcił mnie do założenia tam profilu mój były chłopak, który teraz, po rozstaniu się ze swoim facetem zakładał wszędzie profile. Postanowiłem więc zobaczyć co to za serwis i czy warto tam zaistnieć. Miałem niedawne doświadczenia z Różnicą Wieku, a wcześniej ze Stroną Puchatą i innymi niszowymi portalami, a poza tym mam profile na 4 sensownych portalach - więc mogłem porównać Kumpello do tych lepszych i gorszych :-)

Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne - portal jest elegancki i funkcjonalny. Nie mam do niego żadnych uwag, a moim zdaniem jest lepiej opracowany nawet od zagranicznego, bardziej ambitnego społecznościowo Netloga. Założyłem więc tam profil i zacząłem przeglądać inne profile - i doznałem szoku. Nigdy jeszcze nie spotkałem tylu sympatycznych chłopaków na jakimkolwiek portalu. W ogóle, bardzo pozytywne jest to, że większość profili ma zdjęcia - w przeciwieństwie do Fellow. A poza tym - to są prawie same bardzo sympatyczne z wyglądu osoby. Aż boli świadomość, że - co jak najbardziej naturalne - nie jestem w obszarze zainteresowania 99% z nich ;-)

Ale wolę równać do lepszego portalu niż do smutaśnego Fellow. A swoje szanse, w tym środowisku, oceniam realistycznie jako minimalne. Nie ma w tym nic dziwnego, takie są po prostu szanse szukającego związku - znalezienie obustronnie odpowiedniej osoby jest bardzo trudne. I tak naprawdę wiek czy wygląd nie do końca tu pomagają - bo związki rozwalają się nie na wieku czy wyglądzie, ale niedobraniu charakterów. Dlatego traktuję Kumpello jako optymistyczny sygnał - że są portale, na których ludzie nie wstydzą się pokazać twarzy. I są tam ludzie bardzo sympatyczni. I jest zawsze nadzieja trafienia na właściwą osobę. Bo jak widzę po profilach na Kumpello, szansa, że musiałbym odmówić komuś tam poznanemu, ze względu na jego wygląd - jest na szczęście minimalna ;-) Niestety, w drugą stronę to nie działa już tak łatwo ;-)))

A zatem, dopatrujmy się zawsze pozytywnych stron w każdej sytuacji :-)

wtorek, 20 grudnia 2011

Koniec Różnicy Wieku

Kolejny koniec, tym razem zamierzony przeze mnie - a skoro ciągle ostatnio o końcach mowa, to oczywiście i ten koniec dołączę. To koniec mojego profilu na portalu Różnica Wieku. Kiedyś on istniał, potem jakoś nie moglem go znaleźć - i wreszcie się udało. Założyłem tam profil w celu przeczesania portalu i wysłania wiadomości to potencjalnie interesujących mnie osób. Podobnie jak w przypadku Strony Puchatej, interfejs portalu jest czerstwy i mało intuicyjny - widać takie narzędzia były dostępne, możliwe że za darmo. Lepszy taki interfejs niż żadny ;-)

Nie nastawiam się na utrzymywanie tam profilu, bo nie ma to większego sensu - liczba ciekawych osób da się policzyć na palcach obu rąk zapewne. Dlatego profil na tym portalu istniał około 3 tygodni zanim go skasowałem. Wyszedłem z założenia, że jeśli ktoś w ciągu tygodnia czy dwóch nie odwiedza profilu na takim portalu (i nie dobierze maila ode mnie) to i tak nie warto na niego liczyć.

Nie spodziewałem się żadnych rewelacji na tym portalu - czyli jakiś kontaktów do mnie z własnej inicjatywy innych osób. Na początku rozmawiałem tam z fajnym chłopakiem, choć niestety słabo wyedukowanym - i to bolało. Ale to jest temat na inny post, bo sprawa jest ciekawa. W każdym razie - likwidacja profili na Różnicy Wieku była planowa i rutynowa :-)

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Korekta reakcji?

Dziś o zabawnym wydarzeniu, które można nazwać korektą reakcji - w nawiązaniu do wczorajszej korekty respondera. Zagadał mnie na czacie facet mający, jak się okazuje, 33 lata - a więc w wieku całkiem młodym. Tylko że jest owłosiony - co już mnie wyłączać może emocjonalnie. A na dodatek jest sporym (może nie wielkim, ale sporym na pewno) misiem - ważącym 125 kg. Już sobie wyobrażam wielkiego owłosionego faceta w tym wieku, nawet jeśli by wyglądał młodziej jako chuda osoba, to z taką wagą i owłosieniem raczej nakładają się czynniki świadczące emocjonalnie przeciw niemu.

Próbowałem wymienić z nim zdjęcie ale biedak nie był w stanie wejść na Gayromeo. Zaczęło mnie to wkurzać, a gdy zasugerował wysłanie zdjęcia mailem, użyłem magicznego słowa i zapodałem mu: kurwa nie po to robiłem pracę domową i zakładałem profile na czterech portalach aby każdemu wysyłać zdjęcie mailem, uszanuj moją pracę. Gościu napisał: skoro masz taki problem to spadaj i zamknął okno. Szkoda, że nie mogłem mu odpisać coś co mu się należało. Ale mam przynajmniej temat na bloga ;-)

No to nie zobaczę już grubaska i oszczędzę sobie potwierdzenia moich obaw co do tego, że jego wygląd mnie kompletnie emocjonalnie uziemi. Natomiast jedno jest pewne - w większości przypadków nie będę próbował nawet się uginać pod prośbą o wysłanie fotki. Chyba, że rozmówca jest ciekawy, rozmowa jest wartościowa, a chłopak na przykład nie ma dostępu do netu a jedynie GG w telefonie (gdyby rozmowa była na GG). Wtedy rozumiem wysłanie mu zdjęcia przez MMS - albo e-mail. Ale nie leniowi, któremu się nie chciało odrobić pracy domowej.

Cudzy wysiłek się powinno nagradzać, a cudze lenistwo - olewać :-)

niedziela, 18 grudnia 2011

Korekta respondera

Mój autoresponder na GG, choć bardzo starannie dopracowany, jednak poszedł do korekty. Staram się go tak zrobić, aby jak najlepiej pokazywał moje oczekiwania wobec rozmówcy. Do tej pory wyglądał on następująco:

Jestem gejem. Szukam normalnych ludzi. Do znajomości - ale nie do seksu. Do rozmowy - ale nie do pustego gadania. Jeśli chcesz mnie poznać - proszę odezwij się ponownie...

Było w nim napisane kim jestem i kogo szukam - i do czego nie szukam. Wciąż jednak ludzie zaczynają rozmowy od głupich pytań w stylu "co słychać?". Ale najgorsze jest to, że robią to osoby gadające ze mną po raz kolejny. A efektem tego jest kręcenie się rozmowy w kółko, bo ciągle wypytuję ich o sprawy podstawowe, nie zapamiętawszy ich z poprzedniej, równie miałkiej rozmowy. Zmieniłem więc responder na nieco inny:

Jestem gejem (44). Szukam przyjaciół lub netowych znajomych. Nie szukam seksu ani cyber seksu! Jeśli potrafisz sensownie rozmawiać i chcesz mnie poznać - zapraszam do rozmowy…

Teraz mam nadzieję, że będzie lepiej. Wywaliłem kawę na ławę, choć w bardzo grzeczny sposób, bo mam dość mozolnego edukowania debili ;-) A recydywistów, kolejny raz nie potrafiących sklecić trzech sensownych zdań na krzyż, będę po prostu blokował, aby oszczędzić sobie bezwartościowych pogaduszek z nimi. Ostatnio rozmawiałem przez 20 minut z delikwentem i przez te 20 minut nie powiedział mi nic sensowego, nic od siebie. Nawet zarzucał mi rozbudowane ego. Czyżby? Chęć prowadzenia rozmowy na jakiś sensowny temat jest rozbudowanym ego? Niechęć do nic nie wnoszącego pytania "co słychać?" jest rozbudowanym ego?

Trzeba niestety wymagać od rozmówców elementarnej kultury komunikacji. GG nie jest od miałkich rozmów o niczym. Na takie gadki-szmatki szkoda życia. Przynajmniej dla mnie.

Przy okazji, to jest pierwszy autoresponder w połączeniu ze stanem opisowym na GG - który jest wstępnym filtrowaniem. Ten stan opisowy to: Nie szukam seksu ani rozmów o niczym! Szukam związku, przyjaciół, znajomych.

PS Ciekawostka techniczna - zanim ten post został opublikowany, sam responder był zmieniany i poprawiany około dziesięciu razy - oczywiście za każdym razem musiałem też zmieniać jego treść w tym nieopublikowanym jeszcze poście ;-)

sobota, 17 grudnia 2011

Lubisz sesje fotograficzne?

Oto jaką wiadomość dostałem od misiowatego faceta (115 kg wagi) na jednym z niszowych portali: lubisz sesje fotograficzne? też je lubię. Oczywiście wątpię czy miał na myśli same zdjęcia - raczej pretekst do tego aby się rozebrać i uprawiać seks. O sobie napisał, że jest puszystym misiem i ma duże piersi oraz sutki, chętnie też się umawia na sesje fotograficzne. 

Aż mi się słabo zrobiło gdy to przeczytam - facet ma dokładnie to, co mnie bardzo emocjonalnie wyłącza u mężczyzny. Misiowatość mnie wyłącza, bo kojarzy mi się z dojrzałymi facetami, a ci mnie uziemiają. Nie wiem czy byłbym w stanie zrobić takiemu komuś sesję, oczywiście za pieniądze - bo za darmo na pewno bym nie chciał. Czułbym się jak ktoś, kto musi zjeść nielubianą potrawę, bo tak towarzysko wypada. 

Na szczęście raczej nie będę musiał przełamywać się w tej sytuacji - gość nie wyglądał na takiego, który kupuje profesjonalne sesje fotograficzne za kasę. A bezpłatne zdjęcia niech mu robi ktoś inny ;-)

piątek, 16 grudnia 2011

Czarodziejskie powiązanie

Dziś chciałbym napisać o przykładzie, który nazwałem czarodziejskim powiązaniem. Sprawa jest drobna, ale ciekawa. Otóż dostałem SMS w odpowiedzi na mój anons. Było to wieczorem a ja odebrałem go rano - zaś SMS zawierał pytanie dotyczące tego czy będę na GG. Odpisałem, że właśnie teraz jestem. I dostałem kolejny SMS z zapytaniem o profil na Fellow, więc mu podałem nazwę mojego profilu. 

Potem zajmowałem się moimi sprawami na komputerze i od czasu do czasu zerkałem na Fellow, aby zobaczyć czy ta osoba mnie odwiedziła. Akurat odwiedziło mnie kilka osób i miałbym problem z identyfikacją tej właściwej. Jednak pomogło mi właśnie czarodziejskie powiązanie. Na profilu na Fellow jedna z osób podała bowiem numer komórki, z której dostałem SMS. W ten sposób dokonałem jednoznacznej identyfikacji.

Bywa, że dzięki takim szczegółom można jednoznacznie kogoś zidentyfikować i to pomaga w poznawaniu. Dlatego nazywam takie powiązania czarodziejskimi. Jakby ktoś zostawił i tu, i tam te same ślady. Niekiedy właściwa identyfikacja może bardzo pomóc w szukaniu partnera i zapobiec błędom czy nieporozumieniom. Ale takie czarodziejskie powiązania zdarzają się niestety bardzo rzadko.

I większość poszukiwań jest prowadzona mniej lub bardziej na ślepo ;-)

czwartek, 15 grudnia 2011

Zaleta czy wada?

Zaletą posiadania profilu o tej samej od dłuższego czasu nazwie jest to, że wiele osób może ten profil kojarzyć - pozytywnie lub negatywnie - i oszczędza im to nawet odwiedzania go. Nie raz gadałem z kimś na czacie i gdy podałem mu nazwę profilu, on od razu kojarzył kim jestem. Ja na tej samej zasadzie kojarzę bardzo nieliczną grupkę osób.

To zaleta bardziej niż wada. W czasie rozmowy - ewentualna reakcja negatywna jest znacznie szybsza, i oszczędza to czas. Dlatego nie ma, moim zdaniem, sensu zmieniać profili. Po to tylko, aby ktoś odkrył nie interesującą go osobę pod nowym nickiem? Chyba, że zmieniamy coś więcej niż tylko nazwę profilu. Jeśli zmieniamy wizerunek, internetową tożsamość - to zmiana profilu jest oczywistym tego uzupełnieniem.

Inne pytanie, które się może nasunąć, to czy warto mieć historię profilu. Liczbę odwiedzin, komentarze etc. Jeśli ktoś szuka związku i ma profil od długiego czasu - to czy nie stanowi to jakiejś antyreklamy? Wiadomo, że szukanie związku nie jest łatwe, ale ktoś mógłby odnieść wrażenie że druga osoba chronicznie nie jest wstanie kogoś znaleźć. No, ale na tej zasadzie wszystko może być zarówno źle jak i dobrze odbierane. Nigdy nie wiemy co się komu spodoba lub nie na naszym profilu ;-)

Jedno jest pewne - trzeba być sobą i robić swoje ;-)

środa, 14 grudnia 2011

Nie jestem materialistą?

Oto fragment z ogłoszenia zamieszonego przez pewnego 21-latka na Gejowie, w kategorii "szukam partnera":
Szukam dojrzałego, pewnie stąpającego po ziemi miedzy 30 a 40, może być z małym vatem. Choć to może oburzać, szukam zamożnego. Nie, nie oczekuję prezentów, zamieszkania razem, ani jakiegokolwiek sponsoringu. Nie jestem materialistą, ale chcę mieć ten komfort, że mogę spać spokojnie i nie obawiać się co przyniesie dzień jutrzejszy. Jeszcze raz powtarzam, nie chcę prezentów, iPhona, pieniędzy na drobne wydatki. Chcę po prostu kogoś dojrzałego, zaradnego, kogoś na kim można polegać i zaufać. Potrzebuję tego, ponieważ nie wszyscy mają możliwość żyć w godnych warunkach, ale ja przynajmniej staram się to zmienić, staram się być zaradny, niezależny. Jestem lojalny, nie odwracam się plecami od znajomych którzy potrzebują wsparcia, ale do altruisty mi daleko.
Niby nie jest materialistą, ale wyliczył pracowicie iPhona, prezenty i drobne na wydatki. Niby chce tylko kogoś zaradnego - ale nawet zaradni mogą żyć w skromnych warunkach mając kłopot z pracą. Zgadza się, że nie wszyscy mają możliwość żyć w godnych warunkach - ale pytanie czy ci, którzy mają, będą chcieli gościć pod swoim dachem kogoś kto "jest lojalny" ale "do altruisty mu daleko". Lojalność za kasę to kiepska lojalność :-)

To ogłoszenie może być potraktowane jako śmieszny przykład wishful thinking. Oczywiście zawsze może się znaleźć bogaty, który będzie wolał tego chłopaka - na przykład z powodu wieku, wyglądu czy roli w seksie. Potraktuje go jako zabawkę - oczywiście nie będąc zabawkowcem, choć do altruisty i jemu będzie daleko ;-) Ale skoro ktoś sam prosi się, by stać się zabawką?

Czy bogaci ludzie powinni zwrócić uwagę na ten anons? Wielu bogatych, naprawdę bogatych ludzi, cierpi na chorobę samotności, otoczenia przez klakierów, ludzi nieszczerych, pasożytów. Wielu by chętnie dało kasę komuś, kto doceniłby ich jako ludzi, a nie jako stan konta. No ale to nie ten przypadek. A inni? Być może woleliby poznać kogoś kto choć deklaratywnie będzie mówił, że szuka uczucia a nie kasy. Wiadomo, że czasem to tylko puste słowa - ale lepsze one niż nic. Czy tacy zamożni ludzie zechcą kogoś, kto od razu pokazuje, że wygodne życie za cudzą kasę to jego cel? Może tak, może nie :-)

Dość tych rozważań, bo blog w obecnej formule składa się z krótszych notek.  Nie będę go więc sztucznie wzbogacał ;-)

wtorek, 13 grudnia 2011

Nudzą mnie pytania

Idiotyczne sytuacje wynikają wtedy gdy ktoś nie podtrzymuje kontaktu raz zawartego, i wypada z mojej pamięci, historii rozmów na GG i notatek. Czasem w rozmowie z ciekawym chłopakiem notuję sobie pewne kwestie na karteczce. Ale gdy kontakt się urywa - karteczka idzie na stos notatkowy, zapisaną stroną do dołu. A potem, po zapisaniu na drugiej stronie innej notatki - idzie do kosza. Podobnie jest z rozmowami na GG - czyszczę archiwum co kilka dni, wywalając rozmowy niepotrzebne.

A delikwent jakby nigdy nic zagaduje mnie ponownie. Poprzednia rozmowa nie bardzo się kleiła i jakoś nie zapamiętałem jej, więc usunąłem z historii rozmów. Trzeba zatem zaczynać rozmowę od początku. Niedawno miałem taką sytuację. No to zacząłem zadawać moje standardowe pytania. A na to delikwent napisał, że nudzą go te same pytania zadawane po raz kolejny. No to go pożegnałem i mam nadzieję - że na dobre ;-)

Mnie też nudzą odbywane po raz kolejny rozmowy z tymi samymi osobami, które nie wiedzą chyba czego chcą. Jakoś - moim zdaniem - nie jest trudną rzeczą sensownie pogadać z kimś, tak aby go rozmową zainteresować. Wystarczy trochę woli i wspólne tematy. Można taką rozmowę kontynuować, a wtedy tworzy się znajomość. I stopniowo dana osoba jest kojarzona - bez karteczek czy historii rozmów. Ale jeśli ktoś nie wie o czym gadać, nie ma nic ciekawego do powiedzenia, zaczyna od głupiego co tam? - to i po stu rozmowach nie jest nikim ciekawym. Dlatego dobrze, że tacy ludzie się także wykruszają, bo niestety rozmowy z nimi tylko śmiecą

Najśmieszniejsze jest to, że udana rozmowa nie wymaga żadnych specjalnych zabiegów poza jednym - jakimkolwiek tematem do pogadania ;-)

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Czy masz córkę?

Takie pytanie otrzymałem na czacie od faceta o wdzięcznym nicku "Czaruś". Zgodnie z prawdą odpisałem, że nie mam córki i od razu zapytałem czemu zawdzięczam to pytanie. Bylem przygotowany na odpowiedź w stylu - po to że chcę ją przy tobie przelecieć. A wtedy mógłbym z czystym sumieniem temu Czarusiowi napisać, jak po męsku zrobiłbym mu krzywdę w takiej sytuacji ;-)

Niestety, czaruś mnie zrobił w konia - bo potrzebował mojej hipotetycznej córki do przebierania się w damskie ciuszki. OMG kolejny przebieraniec. Na takiego nie znajdzie się jakaś ciekawa riposta. Napisałem więc, że szukam chłopaka do związku - i na szczęście poskutkowało. Zamknął okno rozmowy. Ale w konia mnie zrobił - kolejnego przebierańca-Czarusia nie przewidziałem ;-)

Zadziwia mnie czemu tak wielu facetów ma ochotę się przebierać w damskie ciuszki. Jakie ich potrzeby te fatałaszki zaspokajają. Potrzebę pasywnej uległości? Najzabawniejsze jest to, że w seksie i tak powinno się być gołym. Po co więc się ubierać jak baba i pracochłonnie malować? Na szczęście ja do kobiet mam uraz i przebierańców nie szukam. Nie mam nic przeciw drag queen, ale oni się ubierają na występy, a nie do łózka.

No cóż, pogoniłem kolejną babę ;-)

niedziela, 11 grudnia 2011

Obiboki w Różnicy wieku

I mam przykład obiboka z Różnicy Wieku. Napisałem maila do niego, a on odpisał mi abym napisał coś więcej o mnie zanim przejdziemy na inną formę kontaktu. Na profile nie było sensu go odsyłać, bo na Rożnicy Wieku to samo miałem napisane co i na nich - więc wysłałem go na mój blog, pokazując w jaki sposób może przeczytać wiele rożnych informacji o mnie. Jakoś nie zachęcił mnie do osobistego pisania tym swoim listem.

Odpowiedź przyszła niebawem - odpisał, że nie jest zainteresowany. Oczywiście było to spowodowane niechęcią do czytania bloga i samodzielnego wyszukiwania informacji. Widocznie spodziewał się, że mu wszystko podam na tacy. Oblał test samodzielności i zainteresowania, więc nie żałuję go wcale.

Szkoda czasu na pisanie długich listów do ludzi, którzy sami odpisują z pozycji królów żądających daniny informacyjnej. Co innego, gdy w czyimś liście wyczuwamy zainteresowanie. Wtedy korespondencja się pisze sama, bez wysiłku i problemu. Jak widać, sortowanie ludzi może odbywać się na rożne sposoby - ważne aby odsiać tych, którzy nie zasługują na naszą uwagę. 

Szczególnie, jeśli nie zasługują na własne życzenie ;-)

sobota, 10 grudnia 2011

Obiboki przez SMS

Dostałem SMS w odpowiedzi na mój anons. Standardowo skierowałem sprawę do instancji komunikacyjnej, proponując rozmowę na GG. W ogóle, zdenerwowało mnie to, że po tym pierwszym SMS-ie przyszedł drugi z ponagleniem mnie abym odpisał. Przecież skoro nie odpisuję to raczej nie dlatego, że nie chcę, ale dlatego że albo nie widziałem jeszcze wiadomości, albo mam inne sprawy na głowie. Nie lubię takiego popychania.

Co do autora SMS-a, to chyba kojarzę go z jakiegoś wcześniejszego kontaktu. I chyba jest to osoba mająca HIV. Nie jest to akurat jakiś mój zarzut do niego, bo każdy może być na coś chory - ja akurat na cukrzycę :-) Chodzi mi o to, że tamta osoba nie była dla mnie odpowiednia - abstrahując kompletnie od jej choroby, ale jedynie opierając się na jej osobowości i charakterze.

Nieważne czy to ta sama osoba, czy nie. Sprawa stanęła na banalnym etapie - on nie ma profilu na necie (tamta osoba miała - ale jeśli to on, mógł tamten profil skasować). Napisałem mu SMS z informacją o moim profilu i prośbą o założenie swojego, bo w przeciwnym razie nici z dalszego poznawania. Niech dorobi pracę domową. Jeśli tego nie zrobi - jego tożsamość pozostanie tajemnicą, a dla mnie przestanie to mieć jakiekolwiek znaczenie.

W sensie moich procedur poznawania ludzi tego chłopaka po prostu nie ma. Nie przesiedl do kolejnego etapu poznawania - na własne życzenie.

piątek, 9 grudnia 2011

Elegancja Francja

Dziś opowiem o kolejnej osobie, poznanej przeze mnie. Chłopak miał 21 lat i aż 6 lat stażu w związku z facetem, znacznie starszym od niego (i starszym ode mnie także). Związek ten skończył się w bardzo tragiczny sposób - partner odszedł niestety. Odszedł z tego świata, żeby było jasne. To bardzo przykre i zarazem pokazuje, że ten chłopak na pewno wie co to znaczy miłość, związek i wierność. W tym zakresie zdał życiowy egzamin.

Dodatkowo jechał do Francji do pracy i mógł mnie tam również umieścić - a w sytuacji gdy potrzebowałem pieniędzy była to opcja bardzo ważna i poważnie brana przeze mnie pod uwagę. Oznaczało to wspólne życie z dala od rodziny i toksyczności jaką mam w Polsce. Możliwe, że nowy start życiowy. Perspektywa bardzo ciekawa.

Byłby więc idealnym partnerem, bo brzydki też nie jest. Co mi w nim zatem przeszkadzało? Błędy ortograficzne, które popełniał (mając wykształcenie zawodowe) i - jak sam napisał - nie przejmował się faktem ich popełniania. Nie chodzi tu tylko o estetykę komunikacji - ale o moją obawę co do jego horyzontów intelektualnych. I o horyzonty innych osób pracujących tam we Francji (to ma być grupa Polaków). Jeśli ich tematy to seks alkohol i kibicowanie piłkarzom - to nie mój świat. Nie chcę pakować się w towarzystwo, które nie jest ze mną zgodne aspiracjami. Nie mówię tu o poziomie, bo to sprawa względna i dyskryminująco brzmi. Mówię o nie przystawaniu do tej grupy.

Dlatego obawiam się, że nic z tego nie wyjdzie. Ale to i tak bardzo optymistyczne - są ludzie wartościowi na tym świecie :-)

czwartek, 8 grudnia 2011

Dumny koziorożec

Przeglądając swego czasu anonse na Gejowie natknąłem się na takie ogłoszenie:
Jestem dumnym Koziorożcem, a więc nie uznaję substytutów, półśrodków ani namiastek. Nie zwykłem budować zamków na lodzie ani rzucać słów na wiatr, dlatego szukam kogoś, z kim zbuduję bezpieczny, dostatni dom, który będzie naszą twierdzą. Walory cielesne nie robią na mnie większego wrażenia – miło jest, gdy ktoś jest przystojny, lecz dobre ciało to za mało. „Nie” dla hipokrytów, którzy udają zgorszenie zdjęciem członka, nawet – a może zwłaszcza wtedy – gdy towarzyszy mu ambitny tekst. Foto penisa nie jest obietnicą łatwego seksu. Jeśli o mnie chodzi, mogę z niego całkowicie zrezygnować.
Oczywiście zdjęcie towarzyszące ogłoszeniu, to zdjęcie dumnie stojącego penisa. Bardzo ambitne zdjęcie - bo stanowiące "nie" dla hipokrytów. I pokazują, że dumny koziorożec, nie zadowalający się namiastkami, może przecież całkowicie zrezygnować z seksu. W takim przypadku stojący penis może być używany jako wieszak na ubrania, albo ręczniki. Ewentualnie jako podpórka pod tacę ze śniadaniem przyniesionym do łóżka. Pod warunkiem, że śniadanie nie będzie namiastką :-)

Nie jest dobrym pomysłem aby pisać zbyt wiele "wymagających" rzeczy o sobie. A więc mówić czego nie lubimy, czego oczekujemy, czym się nie zadowalamy. W naszym przekonaniu to jest uczciwe postawienie sprawy, ale inni czytając taki anons najpewniej stwierdzą, że i tak nie spełnią naszych wygórowanych oczekiwań - i nie odezwą się. Anons, podobnie jak profil w necie, to nasza reklama. I nie powinniśmy ją kogokolwiek zniechęcać, przynajmniej spośród osób będących naszą grupą docelową.

Cóż, moim skromnym zdaniem o poczuciu. że czyjś tekst jest hipokryzją decyduje nasz ogląd, a nie opinia autora tego tekstu. Dla mnie połączenie niezadowalania się byle czym, z penisem i zadziwiającą deklaracją o możliwości całkowitej rezygnacji z seksu - właśnie jest klasycznym przykładem hipokryzji :-)

środa, 7 grudnia 2011

Związek na stałe?

Dziś o jednej sprawie, która czasem mnie bawi, a czasem irytuje. O zapytaniu czy związek jest na stałe. Pytanie takie padało często na czacie - gdy mówiłem że szukam związku. Rozmówca, jakby z niedowierzaniem, pytał czy na stale. To tak jakby pytał czy wodę do zaparzenia herbaty powinienem zagotować. Ano powinienem. A związek też nie jest zawierany na krótko.

Nie wiem czy powodem zadawania takiego pytania jest wrodzona - hmm... niedyspozycja umysłowa pewnych osób, czy też kompletny brak wiary w takie wartości jak wspólne życie, uczucie i miłość. Zapewne miks obu tych cech. Ale czego można się spodziewać po czacie, na którym wiele osób pyta mnie o wiek (który jest zawsze umieszczony w nicku).  

Sam już nie wiem czy śmiać się czy płakać. Ale od zbyt częstego śmiechu zacznie mnie w końcu boleć brzuch. Płakać też nie warto. Najlepiej, o ile to możliwe, zachować obojętność.

wtorek, 6 grudnia 2011

Komentarz od tchórza

Zabawna historia miała miejsce na moim profilu na Fellow. Dostałem koment od 21-letniego chłopaka zalecający mi więcej pokory w podejściu do widzów i nadmieniający, że Apple (miałem na zdjęciu komputer tej marki) to jak BMW dla dresa. Przejrzałem profil i złapałem się za głowę - disclaimer dotyczący pisania komentarzy do zdjęć dotyczył poprzednich fotografii, wykonanych w innej technice - i został przez pomyłkę. Usunąłem go i w komentarzu do komentarza przyznałem się do błędu i przy okazji zaznaczyłem, że Apple używam od lat i przykro mi, że mu się to skojarzyło z jakimś szpanem.

Wysłałem mu podziękowanie mailem za wskazanie mi disclaimera do usunięcia. Na co chłopak odpisał, że wtrącenie angielskie zapewne po to aby się dowartościować. Uśmiałem się i odpisałem, zgodnie z prawdą, że używam słów angielskich gdy są bardziej adekwatne lub krótsze. I napisałem, że dziwi mnie takie dopatrywanie się zła u innych. Bo ten chłopak kwalifikował się już do grona przewrażliwionych narzekaczy, którzy dopatrują się dziury w całym. W odpowiedzi zaczął już prawdziwą ofensywę, wyzywając mnie od starych ciotek, z którymi młodzi będą się chcieli umawiać jedynie na sponsoring. Maska opada z niego w zastraszającym tempie ;-)

Odpisałem mu spokojnie, ale potem chciałem podejrzeć co napisałem i wszedłem do poczty wysłanej - nie ma listu. Może nie wysłałem - odpisałem ponownie. Znów nie ma. Domyśliłem się przyczyny - oczywiście tchórz mnie zablokował. Wkurzające, że ludzie okazują się takimi tchórzami. Nie mają odwagi na dyskusję, tylko zapiekają się w swojej jedynej słuszności. Ja przyznałem się do błędu z instrukcją dla komentatorów, ale ten "biały rycerz" nie miał widać siły na przyznanie się do swoich błędów w ocenie innych :-)

Jego strata, mój ubaw. Oczywiście, standardowo, został zablokowany przeze mnie. W ten sposób mam na oku blokujących i widzę kiedy ich profile są kasowane ;-)

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Zabawne come backi

W czasie poznawania ludzi i kontaktowania się z nimi mają miejsce niekiedy zabawne come backi - czyli odnawianie kontaktów z osobami, z którymi się kiedyś rozmawiało. Nie jest to niczym dziwnym, bo przecież cześć osób nadal szuka i obecna jest w Internecie (na profilach, czatach, w anonsach). Oczywiście wartość tego come back zależy od tego, jak skończył się poprzedni kontakt z daną osobą.

Jeśli był to kontakt ciekawy, który po prostu wygasł - można takie ponowne trafienie interpretować jako pozytywny znak do podjęcia kolejnej próby. I czasem może z tego coś wyjść. A kontakty urywają się lub wygasają z bardzo różnych powodów. Przywykłem do tego, że jest to niestety pewien nieformalny standard :-)

Gorzej, gdyby znajomość z kimś zakończyła się mniej przyjemnie. Choćby stwierdzeniem, że ktoś nie jest w moim typie. Ja co prawda raczej tak nie mówię - ale można się tego domyślić po braku kontaktu z mojej strony. Zresztą, wystarczy po prostu, że dawny kontakt się nie udał (z jakiegokolwiek powodu) i ta osobą będzie to pamiętała - a przez to nie zechce próbować ponownie.

Tak czy inaczej - zawsze wprowadza to jakiś pozytywny zamęt w komunikacji i ciekawy element zaskoczenia :-)

niedziela, 4 grudnia 2011

Renesans bloga :69:

13 października 2011
Od kilku dni notki na moim blogu wyraźnie przestały być tak obszerne jak do tej pory. Nie jest to przypadek, ale nowe podejście do mojego gejowskiego blogowania. Do niedawna blog gejowski był moim flagowym blogiem osobistym, dlatego pisałem tu najbardziej "ambitne" teksty, przykładając się do tego, rozważając, analizując itp. A od pewnego czasu ten blog już nie jest blogiem flagowym - spadł do roli bloga pomocniczego. I dlatego zmieniłem jego formułę.

Oczywiście nie ograniczam się sztucznie w pisaniu tekstów - jeśli będę poruszał temat, wymagający dłuższego pisania, to chętnie to zrobię. Ale nie nastawiam się specjalnie na poruszanie takich tematów. Raczej na pisanie krótkich, dwu-trzy akapitowych felietoników. Zajmie to mniej czasu i pozwoli mi spokojnie uzupełniać materiał na blogu. 

W czasie gdy piszę tą notatkę, mam nadal prawie dwumiesięczny zapas zaplanowanego do publikacji materiału - skurczył się on o mniej więcej miesiąc w porównaniu do tego co było w lecie. Ale sadzę, że materiału znów zacznie przybywać, bo nowe notki pisze się o wiele szybciej i wygodniej niż poprzednie.

Zastanawiam się też nad publikowaniem zapisów rozmów. Być może będzie ich coraz mniej i już nie będą publikowane codziennie, jak dotąd. Felietony przyrastają bowiem w szybszym tempie niż rozmowy. Ale ileż głupich rozmów można na blogu publikować? Może po prostu zakończę ich publikowanie do końca roku? Zobaczymy ;-)

sobota, 3 grudnia 2011

Czy mój wiek ci przeszkadza?

Nie spodziewałem się, że umieszczenie anonsu spowoduje tak ciekawe na niego odpowiedzi. Otrzymałem bowiem maila następującej treści:
Witam, jeśli mój wiek ci nie przeszkadza to przejdziemy do dalszych "negocjacji".
Miło byłoby przejść do negocjacji, ale... Nie wiem kompletnie w jakim wieku jest piszący :-) Po prostu zapomniał tego napisać. Oczywiście odpisałem mu zapytaniem o wiek. A zanim otrzymam odpowiedź, mogę teoretycznie rozważyć trzy warianty. 

Wariant pierwszy - jest niepełnoletni. Wątpię w to, bo ktoś taki nie zabierałby się raczej do "negocjacji". Wariant drugi - jest młody (ma od jakich 18 do dwudziestu kilku lat) - dla mnie to idealny wiek partnera. A wariant trzeci? Jest stary - starszy ode mnie, nawet znacznie starszy. Niestety, wtedy odpada.

Obstawiam niestety wariant trzeci, ale wolałbym mieć do czynienia z drugim. Poczekamy co przyniesie mail w odpowiedzi. Sam adres mailowy może raczej sugeruje kogoś młodszego, ale to wyłącznie czysto subiektywne rozumowanie. Za to imię w identyfikatorze maila - może sugerować kogoś starszego. I bądź tu mądry ;-) Muszę zatem poczekać na odpowiedź...

Odpowiedź przyszła po godzinie. Oczywiście wariant trzeci - 56 lat. Niestety, takiej osobie mogę tylko zaoferować przyjaźń - i tak jej ciepło odpisałem.

#200 - ostatnia rozmowa ;-)

Postanowiłem na razie, że na rozmowie numer 200 zakończę codzienne publikowanie konwersacji z czata lub GG. Bo przecież ile można publikować przykładów debilnych rozmów? Pora na bardziej optymistyczne przesłanie. Dlatego załączam ostatnią głupią rozmowę, pochodzącą z czata Interii. Nick rozmówcy zawiera miasto Warszawa i cyferki, do rozmiaru penisa włącznie. Można się zatem spodziewać tematu rozmowy :-)

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- cześć
- cześć
- kogo szukasz?
Przynajmniej stawia znaki zapytania :-)
- związku
- a nie seksu?
Musiał się zmartwić :-)
- nie
- ja układu na seks
- ja związku na życie
Długo nic - temat rozmowy się wyczerpał. W końcu zamknąłem okno rozmowy. To takie symboliczne - bo ja zamknąłem tę rozmowę, tak jak zamykam publikowanie zapisów rozmów na czacie.

Dosyć tej głupoty, pora na mądrości ;-)))

piątek, 2 grudnia 2011

Ciuszki też?

Uległe osoby wydają się ciekawsze - bo w ich uległości widzę jakąś głębię odczuwania, chęć bycia blisko z kimś, nasycania się jego ciepłem czy miłością. Dlatego mam do tych osób stosunek o niebo bardziej przychylny, niż do wszelkich "dominujących", którzy mi się nieuchronnie tłumaczą z zakompleksionymi "maczo". Czasem na czacie zagaduje mnie jakiś uległy chłopak i od razu robi się milej. Rozmawiamy sobie a ja wyobrażam sobie kogoś, kto potrzebuje dużo ciepła i uczucia.

I nagle pada pytanie, które mnie rozbraja - a czy mogą być też damskie ciuszki? Kurwa jego mać, kolejny przebieraniec od rajstopek i szpilek się znalazł ;-) To taka ironia od samego Boga - wie, że mam już uraz do kobiet, i podsuwa mi osoby mające kobiece ambicje :-) Lubię chłopaków kobiecych, ale z charakteru, głębi wrażliwości i tym podobnych cech. Ale nie bardzo mnie podnieca facet w rajstopkach. Szczególnie, że większości facetów rajstopki po prostu nie pasują. A ci faceci nie traktują szafarzu kobiecego jak drag queen - czyli jako strój do pracy artystycznej - lecz zupełnie poważnie jako drugą skórę w życiu intymnym...

Nie raz się zdarza, że wydaje się, iż rozmawiam z kimś wartościowym, z potencjalnym wybrankiem. I na ogól coś w końcu nie pasuje. Albo wydaje się, że pasuje, ale kontakt się urywa. Taka jest już właściwość komunikacji internetowej w tym środowisku. Nic w tym dziwnego. Mało kto szuka na poważnie i równie poważnie podchodzi do podtrzymania z drugą osobą kontaktu. Niech i tak będzie - przynajmniej niewłaściwe osoby są odsiewane. 

Właściwych jest niewielu, ale przecież wystarczy znaleźć tylko jednego ;-)

#199 - nawet nie podchodź

Oto rozmowa z nickiem "wawa".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- witaj
- hejka
- ja 28 pas
Czyli szuka seksu jak nic.
- szukam związku
- ja żonaty dyskret
Jak mnie wkurwia słowo "dyskret" - jakby nie można było napisać dyskretny, a najlepiej: tchórz ukrywający się za parawanem dyskrecji.
- nawet nie podchodź do geja szukającego związku, pa
Zamknął okno rozmowy - a co do podchodzenia, gadał ze mną po raz drugi w ciągu pół godziny. Widać pamięć u niego krótka ;-)

czwartek, 1 grudnia 2011

Kieleckie anonse

Przeglądam na Gejowie różne anonse i widzę trochę anonsów z Kielc, dość krótkich, po 2-3 zdania. Każdy pochodzi od innego chłopaka, ale ja mam podejrzenie, że stoi za nimi jedna osoba. Ktoś, z kim już kilka razu się kontaktowałem, a kto zamieszcza te anonse dlatego, bo robi sobie jaja. Niestety, szkoda, że administracja portalu Gejowo nie sprawdza czy nie jest tak, że wiele rożnych anonsów jest zakładanych na jednym adresie mailowym. Wtedy widać byłoby, że to ewidentny przekręt. Ale Gejowo ma to w dupie. 

Kiedyś spotkałem się z ewidentnym plagiatem mojego anonsu - i jakoś nikt tam nie zareagował, mimo, że doczekałem się odpowiedzi do admina serwisu. Także w przypadku tych "kieleckich anonsów" ktoś robi krecią robotę, a Gejowo to olewa. Widać mają poczucie, że ich pozycja jest niezagrożona i nie muszą dbać o komfort użytkowników.

Zupełnie inaczej było na Fellow. Tam kiedyś ktoś ukradł mi zdjęcie profilowe. Zgłosiłem to do administracji i zdjęcie u złodzieja zostało usunięte. Oni przynajmniej traktują użytkowników poważnie. Może czas najwyższy, aby też stworzyli u siebie system ogłoszeń? A wtedy Gejowo będzie musiało spuścić z tonu. Czego nam wszystkim życzę ;-)

#198 - bezczelny analfabeta

Analfabeta to niestety spotykany na czacie czy GG widok. Dopiero   to ktoś wart umieszczenia w rozmowie. Błędy orograficzne wytłuściłem.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- Hej
- (Autoreply) Jestem gejem. Szukam normalnych ludzi. Do znajomości - ale nie do seksu. Do rozmowy - ale nie do pustego gadania. Jeśli chcesz mnie poznać - proszę odezwij się ponownie...
- Hej
- hej
- Co tam u cb
Najbardziej kretyńskie pytanie, szczególnie od nieznajomego - skoro puka, to powinien powiedzieć w jakiej sprawie, a nie zadawać tak debilne pytanie.
- a kto pyta?
- Hłopak
- znamy się? ze mnie pytasz jak starego znajomego?
- wybacz ale na takie pytania mam alergię, chcesz pogadać - to daj jakiś normalny temat
- Nie
Dłuższe milczenie więc napisałem:
- masz coś ciekawego do powiedzenia? czy już co się skończył koncept na rozmowę?
- A jakiego długiego masz
Nie wiem śmiać się czy płakać. Tylko spokojnie...
- udam że nie doczytałem tak idiotycznego pytania i grzecznie zapytam kogo szukasz
- Niepisz do mnie
- to ty nie pisz do mnie
I tak nie pojmie, że "nie pisz" powinno być osobno. Zamknąłem okno rozmowy.

środa, 30 listopada 2011

Wina komputera?

Zabawne jest gdy politycy się idiotycznie tłumaczą ze swoich przewin, jak zawsze udając mądrych. Ale o wiele idiotyczniej jest, gdy tak samo tłumaczy się zwykły człowiek, nie mający aureoli polityka. A takim tłumaczeniem jest, dla mnie kompletnie idiotyczne, wyjaśnianie braku zdjęcia swojej własnej osoby - posiadaniem od niedawna komputera. Nieważne, czy nowego, czy kolejnego. Jeśli ktoś miał swoje zdjęcia, to zapewne je zarchiwizował na jakiejś płycie CD albo na pendrive - więc wgranie ich do nowego komputera nie powinno stanowić problemu.

Raczej bym w takiej sytuacji podejrzewał po prostu złą wolę. Ktoś nie chce pokazywać swoich zdjęć - bo się boi, okłamując najbliższych. Albo nie zdaje sobie sprawy z tego, że wypada odpowiedzieć pokazaniem siebie gdy ktoś innym jemu się pokazał. W każdym razie, z mojego punktu widzenia, to oczywiście zatrzymuje proces poznawania takiej osoby i sprawia, że do momentu akceptacji jego zdjęcia nie da się nic więcej zrobić.

Zadziwiające jest, że ludzie pochopnie deklarują chęć spotkania się - są bardzo chętnie - ale gdy okazuje się, że nie dojdzie do spotkania z powodu niedopełnienia wymiany zdjęć - to równie łatwo zamykają okno rozmowy. To pokazuje, że ich radosne deklaracje były kompletnie puste i nieodpowiedzialne. Po prostu mieli nadzieję na trafienie jelenia, który spotka się z nimi w ciemno. A dla mnie to przynajmniej temat na blogowego posta - więc nie do końca stracony ;-)

A wniosek? Traktujesz innych poważnie pokazując im swoje zdjęcie - to oczekuj tego w zamian ;-)

#197 - rozmowa z księciem

Oto rozmowa z księciem z bajki, o nicku zawierającym słowo "przystojny".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- hej
- ja 28 lat
- szukam związku [mam nadzieję, że zniechęcę]
- ok ja też [za łatwo się zgadza]
- ja aktywny [i zepsuł całe wrażenie]
- ja mogę być pasywny [idę mu na rękę]
- lubię dużo seksu
- lubię dużo seksu w związku, miłości, bliskości oraz wspólne życie i mieszkanie
- nie lubię seks dla seksu
- rozumiem a często byś chciał [szuka seksu jak nic]
- anal? nie pasjonuje mnie - inny seks bardzo często
- to oralnie byś mógł nawet codziennie?
- ja nie obciągam
Znalazł się książę przystojny od jednostronnego ruchania, więc odpaliłem:
- aha, sory ale książętom co sami ruchają a nie obciągają dziękuję
Książę już się nie odezwał.

wtorek, 29 listopada 2011

Normalny żonaty?

Przypomniałem sobie nick z czata, który zawierał słowa "normalny" i "żonaty" (a dodatkowo chyba jeszcze wiek). Zacząłem się więc zastanawiać, czy żonaty - szukający seksu m/m - może być normalny? Teoretycznie nie może, bo żonaty powinien być hetero, skupionym jedynie na kontaktach z kobietami. Więc już szukanie seksu z facetem jest dla żonatego z definicji nienormalne...

Ja, formalnie jeszcze żonaty, ale już od ponad dwóch lat w separacji, jestem jak najbardziej nienormalny w tym zakresie. Ale może chodziło o inne rozumienie normalności? O bycie - w potocznym tego słowa znaczeniu - normalnym człowiekiem? Czyli naturalnym, kulturalnym, inteligentnym, mającym jakieś horyzonty. A nie zaślepionym jedynie na punkcie ruchania i obciągania. W tym sensie każdy, także żonaty, może być normalny.

Podkreślanie normalności na czacie wygląda z pozoru fajnie - o, trafiliśmy wreszcie na kogoś normalnego. Ale jeśli się głębiej zastanowić, to takie podkreślanie jest podobne do - przykładowo - deklaracji restauracji, że podają sztućce do posiłku. Przecież to oczywiste, że powinni podawać sztućce. Nie ma się czym chwalić. To podstawowa norma kultury jedzenia. Dlaczego więc coś, co powinno być podstawową normą zachowania ludzi - czyli ta szeroko rozumiana normalność - musi być specjalnie podkreślana? 

Widocznie czat jest z definicji nienormalny - i to, co powinno być standardem, ustawa na nim do rangi cnoty. Smutna to cnota :-)

#196 - ile cm?

Standardowe pytanie "ile cm?" zostało tym razem skwitowane bardzo obszerną odpowiedzią.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- hej
- (Autoreply) Jestem gejem. Szukam normalnych ludzi. Do znajomości - ale nie do seksu. Do rozmowy - ale nie do pustego gadania. Jeśli chcesz mnie poznać - proszę odezwij się ponownie...
- Hej ile cm
- milion pięćset sto dziewięćset
- Nara
Chyba był za długi jak na jego potrzeby ;-)

poniedziałek, 28 listopada 2011

Liczy się charakter, a nie wygląd

Miałem taką rozmowę na czacie - trwała około pół godziny - i wydawało się, że poznałem ciekawego chłopaka. Spytałem go na początku rozmowy o to czy ma zdjęcie, odpisał że ma - ale swoim zwyczajem nie naciskałem i nie prosiłem o jego pokazanie. Gdy ktoś mi podaje na przykład adres profilu na Fellow i ma tam zdjęcia pod hasłem, to ja nigdy o hasło nie proszę. Czekam aż mi ktoś je poda dobrowolnie. Nie chcę się po prostu narzucać.

Gadaliśmy i wyraziłem mój pogląd na temat wyglądu - że liczy się raz, do momentu zaakceptowania, a potem liczy się charakter, który determinuje czy ludziom się ze sobą uda. Na to chłopak, jakby obruszony, napisał, że najpierw liczy się charakter a potem wygląd - i zamknął okno rozmowy. Oczywiście wcześniej nie doczekałem się jego zdjęcia ;-)

Niby kolejność nie gra roli - charakter ważniejszy, wygląd drugorzędny. Zgada się. Ale w tym rozumowaniu tkwi błąd praktyczny - po co poznawać charakter, gdy się okaże, że wygląd i tak przekreśli znajomość? Nie lepiej sprawdzić od razu to , co się od razu da sprawdzić - a potem mieć spokój? Z takiego założenia ja wychodzę. Ale widocznie inni wolą swój fanatyzm od mojej pragmatyki. Nie ma nic gorszego jak ciekawa rozmowa z kimś, po której się okazuje, że niestety nie po drodze z daną osobą - i cała ta rozmowa była de facto zmarnowana.

A w tym przypadku nasuwa się uporczywe podejrzenie, że chłopak miał coś w wyglądzie do ukrycia i dlatego zasłaniał się charakterem. Głupia taktyka, jeśli była realizowana w tym przypadku, bo wygląd się prędzej czy później ujawni - i jeśli ma być kicha, to będzie. Lepiej uniknąć jej u zarania rozmowy, niż potem, gdy człowiek włożył serce w komunikację. Serce sercem, ale pewnych elementów się nie przeskoczy - także w kwestii akceptacji wyglądu. Dlatego staram się rozmawiać jak najbardziej ekonomicznie. 

Prawda jest banalna - od chowania głowy w piasek problem nie zniknie. Lepiej stawić mu czoła i mieć sprawę z głowy, niż trzymać potencjalną bombę w kieszeni ;-)

#195 - jakie masz wymiary?

Refleks i kreatywność to dobra broń przeciw czatowej głupocie. Oto klasyczny przykład. Rozmówca ma nick "Warszawa dam i ssę".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
-hej
-hej
- jakie masz wymiary?
- wymiary nie szukającego seksu, a Ty?
Nie dowiemy się jakie on mia, bo oczywiście zamknął okno rozmowy :-)

niedziela, 27 listopada 2011

Mój anons, twuj SMS :-)

Oto jaki wyszperałem SMS otrzymany w odpowiedzi na mój anons (podkreślenia błędów orograficznych moje):
Witaj twuj anons odzwierciedla to jakiego szukam chłopaka pragnę stałej męskiej bliskości i stałego związku jesteś muj typ może się spotkamy cześć [imię].
Niby pięknie, ale muj anons brzmi jakoś ułomnie. Tak samo twuj SMS ;-) I bądź tu mądry - człowiek pisze do mnie wiadomość, jestem w jego typie (chyba po cyferkach, bo zdjęcia nie zobaczył), używa nawet tak niebanalnego słowa jak "odzwierciedlenie", szuka związku... Ale gdzieś w oczy bije - mówiąc oględnie - skromna znajomość gramatyki.

Ten SMS to "dawno i nieprawda" więc nie zidentyfikuję tej osoby - nie wiem ile ma lat. Jeśli to młody chłopak, to jeszcze go zrozumiem - nie czytał wiele książek, nie oczytał się z językiem. Jeśli to mężczyzna w wieku 30-40 lat - to kompromitacja. Nie dowiemy się już tego, ale sprawa pozostaje ciekawa sama w sobie. Jak reagować na takie wiadomości?

Oczywiście próbować taką osobę poznać. Po niegramatycznym SMS-ie nie ma sensu jej skreślać. Nikt nie jest idealny. Takie "wady pisowni" można próbować skorygować. Ale uczciwości serca się nie skoryguje - zatem trzeba szukać serca, a nie gramatyki ;-)

#194 - pozdrawiam i całuję

Oto co można zastać na GG kiedy się wraca do domu.

Oznaczenia: jego tekst
- będę dostępny tylko pod kom
- pozdrawiam
- i całuję
A po minucie:
- przepraszam pomyłka

sobota, 26 listopada 2011

Początek Różnicy Wieku

Dziś nie o końcu, ale o początku - profilu na portalu Różnica Wieku. Ale niedługo będzie koniec, bo profil tam został założony tylko na krótki czas, niezbędny dla przeczesania tego portalu i wyciągnięcia ewentualnych wartościowych profili do kontaktu. Spodziewam się że najdalej po miesiącu zlikwiduję tam swoje konto, bo nie będzie ono potrzebne.

Już po kilku dniach korzystania z tego portalu mogę stwierdzić, że ruch tam jest minimalny i szansa na kontakt ze strony kogoś ciekawego jest praktycznie żadna. Można liczyć co najwyżej na wyszukanie osób, które wdają się wartościowe i na skontaktowanie się z nimi. I tak postanowiłem zrobić. Przeczesałem cały portal, przejrzałem około 200 interesujących mnie profili - większość bez żadnego opisu, oczywiście nie wzbudziła żadnego mojego zainteresowania.

Wysłałem może z 10 maili do potencjalnie ciekawych profili i zobaczę jaki będzie odzew. Dam im tydzień lub dwa na odczytanie korespondencji i potem wykasuję niepotrzebny profil. Nie spodziewam się sukcesów na tym portalu, ale zawsze warto spróbować, nawet tu :-)

#193 - wykazał się myśleniem

Oto kogo mam szukać - rozmowa z czata.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- cze 
- ja 44 też
- miło, kogo szukasz?
- na seks, anal i oral
- sory szukam związku a nie seksu
- oczywiście ale z seksem
- seks to tylko wycinek związku i nie najważniejszy
- oki
- myślę że powinieneś szukać filantropów
Ale się myśleniem wykazał :-) Oczywiście na tym rozmowa się skończyła.

piątek, 25 listopada 2011

Koniec Buzza

I kolejny artykuł z serii końców, tym razem koniec nie przeze mnie zdecydowany. Google usuwa usługę Buzz - czyli coś w rodzaju messengera, dzięki któremu można było rozsyłać informacje na przykład o nowościach na blogu. Pierwsze symptomy usunięcia Buzza zauważyłem już w dniu 15 września, kiedy stwierdziłem, że na pasku przycisków udostępniania, znajdujących się pod każdą notką na blogu, zabrakło przycisku Buzza, który tam był niedawno. Wykorzystywałem go do "buzzowania" informacji o napisanej na blogu notce do Google+. Tam, na moim koncie w Google+, w zakładce Buzz można było te zajawki podglądać. A jeśli ktoś został subskrybentem, to otrzymywał powiadomienia na swój mail.

Po mniej więcej miesiącu dowiedzieliśmy się, że Google w ciągu najbliższych tygodni wyłączy Buzza. Oczywiście to co już nabuzowane można będzie nadal historycznie oglądać. Można to też będzie zaimportować. Ale buzować już się nie da. Dlatego po otrzymaniu tej informacji osunąłem z bloga skrypt, który pozwalał mi na (mniej poręczne) wrzucanie kolejnych postów z bloga do Buzza. Skoro Buzz i tak zniknie, to buzowanie kolejnych artykułów nie ma już sensu.

Na razie zostaje więc propagacja przez wysyłanie na tablicę Facebooka, do Twittera. No i można będzie bezpośrednio publikować zajawki z bloga na Google+. Zapewne zamiast Buzza Google zaimplementuje powiązanie blogów z Google+. Byłoby  to bardzo przydatne, bo wtedy komentarze pisane na blogu lub G+ byłyby wzajemnie widoczne. 

Spoczywaj w pokoju, Buzzie ;-)

#192 - G z rozmowy

Oto jak może być, dosłownie, G (a dokładniej Google +) z rozmowy.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- cześć co robisz ?
- (Autoreply) Jestem gejem. Szukam normalnych ludzi. Do znajomości - ale nie do seksu. Do rozmowy - ale nie do pustego gadania. Jeśli chcesz mnie poznać - proszę odezwij się ponownie...
- siedzę przy kompie
- ja na nk
- ja na G+
- na czym ?
- Google +
I G z dalszej rozmowy - widać kolejny rozmówca, który nie miał nic ciekawego do powiedzenia, poza tym, że siedzi na Naszej Klasie :-)

czwartek, 24 listopada 2011

Koniec głupoty

Dziś kolejny tekst z rodzaju "końcowych", ale dotyczący innego, bardzo pozytywnego końca. Mianowicie końca głupoty na GG. Nie, to nie oznacza, że nagle zagadują mnie na GG ludzie światli i mądrzy. Niestety, jak zawsze króluje prosty schemat rozmowy (jego tekst / mój tekst):

- hej
- hej
- co tam?
- [jakakolwiek moja odpowiedź]
- aha
I potem dłuugie milczenie, bo koncept na rozmowę się skończył.

Ale tym razem nie będzie już nękania mnie przez kretynów, którzy potrafią tylko wymyślać, zresztą bardzo powtarzalne i nawet nie śmieszne, wulgarne epitety. Miałem niedawno taką rozmowę. Gościu wyzywał mnie a kiedy zapowiedziałem, że dostanie bana - on napisał abym prosił (w domyśle - poprosił go zapewne aby mi nie ubliżał). Powtórzyłem więc zapytanie o to czy chce dostać bana - na co on napisał abym go błagał. Napisałem więc że dostaje zaraz bana - na co zdążyłem zobaczyć jak napisał błagalnie do mnie "ej nie plis". I zbanowałem go. I mam spokój.

Niby nic takiego - blokowanie. Ale ja nie korzystam z GG lecz a makowego Adium - i przez długi czas blokowanie po prostu nie działało. Blokowało się kontakt, a on w najlepsze dalej nadawał. Ale widać to poprawili - i działa. Nareszcie działa. Mam więc spokój od obrażających mnie kretynów :-)

#191 - polityka na Fejsie

Oto przykład politycznego wątku na Facebooku. Ktoś zlinkował artykuł mówiący o wydaniu w ciągu kadencji 240 milionów złotych na biura poselskie. W tym artykule autor zasugerował, że to są często pieniądze wyrzucone w błoto. Sam linkujący nie zamieścił żadnego "przewodniego" komentarza jak to się zazwyczaj robi w Google+.

Oznaczenia: tekst autora / komentarze
- A tak się szuka oszczędności może warto uszczuplić te wydatki....
- Ale wydaje mi się że niepotrzebnie użyto słowa często, myślę że należy napisać ,,zawsze''
Poza tymi dwoma głosami nie było już nikogo w dyskusji. W "salonie" Google+ byłoby co najmniej kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt komentarzy...

Taka jest przykładowa różnica w komunikacji na Facebooku i Google+ - oczywiście wśród grup, w których się poruszam. Na Facebooku to są środowiska gejowskie i często lansiarskie towarzystwo wzajemnej adoracji, a na Google+ ludzie dobierani jako ciekawi dyskutanci.

środa, 23 listopada 2011

Koniec Sympatii

10 października 2011
Same końce ostatnio - począwszy do zaprzestania gry w World of Warcraft, poprzez skasowanie profilu na Netlogu, a potem fanpage bloga na Facebooku. Teraz pora przyszła na zastanowienie się nad sensem utrzymywania profilu na Sympatia.pl.

Konto na Sympatii założyłem dawno temu, w czasie zakładania innych kont na portalach - całkowicie gejowskich. Przez miesiąc opłacałem abonament VIP pozwalający każdemu na wysyłanie do mnie wiadomości. Trzeba bowiem wiedzieć, że pod tym względem zasady na Sympatia.pl są wręcz faszystowskie - zero możliwości wysyłania wiadomości w wersji bezpłatnej. Komercja w chamski, brutalny sposób. Musiałem więc opłacić innym kontakt ze mną. Ale zrobiłem to na próbę. Dostałem trochę wiadomości od kobiet, w tym gratulujących mi odwagi ukazania się tam jako gej. Dostałem także jedną czy dwie wiadomości od kobiet niezadowolonych z mojej obecności - jak zawsze w pluralistycznym świecie. Jeden, ponad pięćdziesięcioletni pan puszczał mi także oczko - niestety ten pan jest stanowczo poza moją grupą docelową. I na tym się cala korespondencja skończyła.

Potem zostawiłem profil w okrojonej, darmowej wersji, umieszczając tam sprytnie informację o moim blogu na Onecie - oczywiście umieszczonym pod takim samym nickiem jak konto na Sympatii. Na tym blogu dałem możliwość kontaktu ze mną i odwiedzenia mojego gejowskiego bloga.Na pewno generuje to jakąś liczbę odwiedzin na blogu - dotąd odwiedziło to onetowe przekierowanie około 600 osób. Ale zastanowiłem się nad tym czy ten kanał kontaktu jest mi potrzebny.

Na Onecie miałem też księgę gości bloga - blogspot nie daje takiej opcji. Ale wpisały się tam jedynie dwie osoby, w tym mój były chłopak, który się tej księgi dopominał. Zatem sama księga też nie okazała się sensownym sukcesem.

Dziś zdecydowałem aby usunąć konto na Sympatii oraz blogowe przekierowanie. Upraszczam tym samym moją obecność w sieci, likwidując mało drożne kanały komunikacji. W tym wypadku kanały bezobsługowe, bo na profilu i blogu nic nie musiałem zmieniać lub aktualizować. Ale brak kontaktu przez ten kanał komunikacji sprawił, że zdecydowałem się go po prostu zamknąć.

Nagromadzenie treści zaplanowanej do publikacji na tym blogu sprawia, że notatki pisane w odstępie kilku dni mogą być umieszczane jedna po drugiej. I tak się teraz śmiesznie złożyło z notatkami omawiającymi likwidację kolejnych elementów mojej internetowej komunikacji. Ciekawe, czy kolejna notka przyniesie jakiś podobny temat ;-)

#190 - trawka

Trawka, ale nie ta do palenia (jak sądzę). Oto stan opisowy z Facebooka i komentarze.

Oznaczenia: tekst autora / komentarze
- zielona trawka :) sloneczko... a potem jak wyschnie zrobi sie z niej sianko :)_
- aha
- yhy
- taa
To były komentarze od 3 rożnych osób!
- no to żeby było do rymu.... eeeeeeeeee.... nie wiem kurwa :P
I dalej przez godzinę nikt już nic nie wymyślił...

wtorek, 22 listopada 2011

Koniec fanpage

8 października 2011
Dziś - idąc za ciosem zmian wprowadzanych niedawno - wywaliłem fanpage bloga na Facebooku. Dzięki temu zaoszczędziłem sobie kilka sekund dziennie na publikowaniu informacji do fanpage. Poza tym zajawki artykułów i tak publikuję na swojej tablicy, więc jeśli ktoś mnie chce śledzić na Fejsie, to mnie może po prostu dodać do znajomych.

Fanpage można zawsze zrobić, gdy byłaby tego prawdziwa potrzeba. Gdybym miał pięć tysięcy znajomych na Fejsie i nie mógł dalej ich przyjmować, mógłbym zrobić fanpage jak Robert Biedroń. Ale to mi na razie nie grozi i chyba nigdy nie będzie grozić. Więc niepotrzebnie zajmowałem się czymś, co na razie nie miało sensu. Potraktowałem to jedynie jako wprawkę organizacyjno-techniczną. Warto było poćwiczyć, ale teraz nie ma sensu dalej kontynuować tego projektu.

Prawdziwa wartość internetowej tożsamości polega także na tym, że dokonujemy ulepszeń i optymalizacji. Że nasza internetowa działka żyje i jest starannie pielęgnowana. I zawsze, jeśli zajdzie taka potrzeba, będziemy mogli ją w przyszłości przebudować :-)

#189 - nie lubię zabaw...

Lubię zabawy - ale nie na GG. Nawiasem mówiąc, jaka może być zabawa na GG adresowana do geja? Chyba jedynie cyber seks :-)

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- Hej :-) lubisz zabawy GG?
- (Autoreply) Jestem gejem (44 lata). Nie szukam seksu ani cyber seksu! Szukam normalnych ludzi, z którymi można się poznać i zaprzyjaźnić. Jeśli chcesz mnie poznać - odezwij się ponownie.
Nie trzeba było nawet się z nim żegnać - autoresponder odsiał go wzorowo ;-)

poniedziałek, 21 listopada 2011

Koniec Netloga

2 października 2011
O ile w World of Warcraft na razie nie gram, ale granie zawiesiłem, o tyle konto na Netlogu po prostu zlikwidowałem. Zaprosił mnie tam były chłopak, miałem na tym koncie około 10 znajomych - ale nic się tam nie działo. W ciągu około 3 miesięcy była dwucyfrowa liczba odwiedzających. Żadnych sensownych kontaktów, a jedynie wiele razy otrzymywałem angielsko - po polskiemu napisane spamy od jakichś panienek...

Miałem takie eksperymenty z profilami na rożnych serwisach - zakładałem je aby wybadać sytuację. I odpadały kolejne niszowe lub mało znaczące portale. Netlog wydawał się jednak od nich znacznie poważniejszy - bo to portal społecznościowy. Ale ze swoimi 30 milionami użytkowników to karzełek w porównaniu do 800 milionów Facebooka czy nawet 50 milionów (jakiś czas temu) Google+. I faktycznie, nic się tam ciekawego nie dzieje.

Zadziwiające, że ludzie w ogóle korzystają z tego Netloga - albo po prostu nie trafiłem do jakiegoś nurtu generującego znajomych. W efekcie bylem jak liść kołyszący się u brzegu rzeki w jakiejś zatoczce - i nie mogący się wyrwać do głównego nurtu. Pokołysałem się jakiś  czas ale postanowiłem wreszcie po prostu dać sobie z tym wszystkim spokój. Pora na tuning mojej obecności w sieci i na wprowadzanie zmian, w zależności od rozwoju sytuacji ;-)

#188 - do trzech razy sztuka...

Oto jak wyglądała ostatnia rozmowa z pewnym osobnikiem, który trzy razy próbował ze mną nawiązać kontakt. Za pierwszym razem zapytał mnie jak wyglądam. Zapytałem go o to, kogo szuka - odparł, że znajomego. Więc spytałem po co mu wygląd. Nie wiedział po co. Automatyzm. A za drugim razem zaczął od pytania co słychać - na moją odpowiedź odparł nieśmiertelnym aha. I nie był w stanie wymyślić tematu do rozmowy. Oto trzecia rozmowa z nim...

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- cześć
- (Autoreply) Jestem gejem. Szukam normalnych ludzi. Do znajomości - ale nie do seksu. Do rozmowy - ale nie do pustego gadania. Jeśli chcesz mnie poznać - proszę odezwij się ponownie...
- hi
- co tam u ciebie
- poproszę o sensowne pytanie
- tzn
- tzn jeśli cała rozmowa ma polegać na pytaniu co u mnie, to dzięki ale takie rozmowy mnie nie bawią
Kilka minut milczenia i co się urodziło?
- spierdalaj cipo jebana i zapluta. ty huju wydupczony i dziwko skurwiona jak nie gadasz to wypierdalaj
- i co ty na to
Miałem różne warianty reakcji, wybrałem grzeczny :-)
- fajnie, ze mi zapewniłeś nieco rozrywki :) thank you for that :)
Na szczęście koniec rozmowy, mam nadzieję, że na dobre...

niedziela, 20 listopada 2011

Tęczowe portale

1 października 2011
Postanowiłem dokonać zmian na moich portalach gejowskich. A dokładniej, postanowiłem zabrać się za zdjęcia. Chodziło o to, aby ostatecznie rozdzielić moje internetowe tożsamości - oficjalną i gejowską. W tym celu postanowiłem zamieścić na profilach gejowskich tylko jedno, najbardziej gejowskie zdjęcie jakie mam - robię tam bowiem cmokaśną, pedalską minę ;-)

Aby się na profilach nie marnowało miejsce na inne zdjęcie, wymyśliłem rozwiązanie, już podpatrzone u ludzi na Google+ lub Facebooku. Filozofia jest banalna - pociąć większe zdjęcie na 5 części i zmieścić je tak, aby w Google+ lub Facebooku te zdjęcia wypełniły podręczną galeryjkę. Oczywiście muszą być zamieszczone w odpowiedniej kolejności, aby ich seria zachowała ciągłość. Zabrałem się więc za to - pociąłem zdjęcie tęczowej flagi na pięć części i umieściłem w Google+. Z Facebookiem miałem więcej roboty, bo musiałem dopracować się metody postępowania, gdyż tam zdjęcia są nie kwadratowe, ale prostokątne i standardowe były po prostu przycinane nie tak jak trzeba. Ale w końcu i to przezwyciężyłem. Na innych portalach też porobiłem takie "flagowe galerie", w analogiczny sposób zapełniając miejsce. Nie obyło się bez dostosowań - na Gayromeo musiałem na przykład poobracać zdjęcia o 90 stopni, aby galeria mogła być poprowadzona pionowo.

Zdjęcie profilowe umieściłem na tle gejowskiej tęczy. Chodzi o to aby w wynikach wyszukiwania na Facebooku czy Google+ pokazywało ono, że zapewne jestem gejem - i przez to zwracało uwagę osób wtajemniczonych. Poza tym poprawiłem jeszcze liczne drobne błędy w opisach na profilach, które pozostały z dawniejszych czasów i mówiły o rzeczach zdezaktualizowanych. I mam już teraz moje internetowe tożsamości właściwie rozdzielone.

Czuję się jak działkowiec, który właśnie przebudował swoją działkę i lepiej rozplanował wszystkie grządki. Oby tylko moja działka wydała plon wcześniejszy niż na wiosnę ;-))

#187 - zablokowany wariat ;-)

Oto zapis korespondencji z użytkownikiem pewnego portalu randkowego, mającym w nicku słowo "wariat".

Oznaczenia: jego mail / mój mail
- pozdrawiam życzę wszystkiego dobrego i smacznego wieczoru z apetytem na seksik heeeeeee cmoki w kroki od wariata.serdecznie zapraszam do polubienia mojej stronki na Facebook jeśli zainteresuje oto link [link]
- dziękuję, zapowiada się mile chorowanie dziś :) [byłem chory]
Facebooka mało co używam wolę Google+ bo tam mam grono ludzi z którymi można naprawdę ciekawie podyskutować :)
Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania - zostałem przez niego zablokowany ;-)

Zorientowałem się po tym, jak maile od tego użytkownika zostały zaopatrzone w tytuł [SPAM]. Być może jednak to nie on mnie zablokował, ale jego zablokowali na skutek doniesienia do administracji portalu - o jego spamowaniu.

sobota, 19 listopada 2011

Masakra na Facebooku

30 września 2011
Dziś przeprowadziłem na Facebooku totalną masakrę - z około 380 kontaktów usunąłem około 330 - zostało równo 50. Oczywiście nie zostawiłem tak okrągłej liczby specjalnie, tak wyszło. Formalnie powinno być 52, bo usunąłem przez rozpęd dwie właściwe osoby i ponownie wysłałem do nich zaproszenie wraz z wytłumaczeniem w mailu ;-)

Do tej pory miałem tam prawie 400 znajomych, gdyż prowadziłem akcję ślepego naboru, w ramach testowania samego procesu - interesowało mnie ile będzie przypadków racjonalnego pytania mnie o sens zapraszania osoby, która mnie nie kojarzy. Na kilkaset zaproszonych osób myśleniem wykazało się poniżej dziesięciu. Reszta klepnęła zaproszenie lub zignorowała - bez pytania  szczegóły.

Miałem dzięki temu niezły wycinek facebookowego stada i mogłem się nasłuchać jego porykiwań, bo tak określam gros komunikacji - codzienne, nic nie znaczące błahostki. Owszem takie jest życie - ale upublicznianie go szerszej grupie przez wiele osób na raz prowadzi do zalewu takich bezwartościowych treści. Swoje już zobaczyłem i teraz postanowiłem zracjonalizować listę znajomych.

Zostawiłem oczywiście wszystkie osoby które znam osobiście lub z którymi komunikowałem się w necie. Do tego osoby będące celebrytami. I trochę innych osób, które po prostu jakoś kojarzę. A reszta - to był tylko anonimowy tłum.

Na Google+ takie porządki są o wiele prostsze - można zaznaczać wiele kontaktów na raz. Usunięcie 500 osób jednym pociągnięciem myszki, a nie (jak na Facebooku) jedna po drugiej, mozolnie, z odświeżaniem ekranu po każdym usunięciu. Ale na Google+ nie mam takiego problemu, tam usunąłem około 10 osób, bo miałem ich około 30.

Jaki z tego morał? Stawiać na jakość a nie ilość. Chyba, że chcemy się lansować - wtedy liczy się nie jakość, ale grupa wielbicieli, klakierów i "lajk-o-ników" ;-)

#186 - pomrukiwanie w stadzie

Oto garść typowych konwersacji Towarzystwa Wzajemnej Adoracji rozgrywanych między stałymi bywalcami Facebooka ;-)

Tym razem inne oznaczenia: tekst autora / komentarze

Pewien metroseksualny młodzieniec pisze: A kiedy skończy się prestiż i splendor nadejdzie czas aby wrócić i zmierzyć się z problemami :(
Od razu dostaje wsparcie: To odwagi ;))
A jego partner (od niedawna ma kolejnego partnera) oczywiście dodaje: Nie jesteś z tym sam, wiesz kogo masz :) 
Ano ma, przynajmniej do momentu, gdy znajdzie kolejnego partnera do pokazania się z nim na fejsie

Za chwilę ten sam poprzednio przygnębiony pisze: Hulaj dusza, piekla nie ma!
Inny od razu na to: uwielbiam ten stan!
A jego partner zaraz pisze (dwa razy dla pewności): Ja Ci dam: D 

Metroseksualna ciotusia pisze: Oops przesadziłem znowu z wagą ciała ^^ Mamo to nie anoreksja :D Jem czekolade widzisz :) hahha
I od razu Dobra Rada: o trzeba było skłamać głuptolu
I odpowiedź autora: Oops :D hahah obiecuje teraz będę kłamał :D

Roztargniony gejasek pisze: włożyłem piwo w szklanej butelce do zamrażalki aby się schłodziło i zapomniałem, wiec teraz mam lody piwne.....ja pier........le!
I gest współczucia: Niam niam
 
Wszystko to fajna gra językowa i miłe pomrukiwanie w stadzie - tyle, że aby w tym czynnie uczestniczyć trzeba po prostu się przykleić do Facebooka. Jak się okazuje, dla niektórych to naturalny styl życia ;-)

Internet umożliwia łatwe wydawanie takich pomruków w stadzie - więc nie zdziwmy się gdy potem się zastanawiamy jak ten czas za szybko leci ;-)