Ostatnio na ustach prawie wszystkich, nie tylko zresztą w Polsce, jest reklama świąteczna Allegro, która bije rekordy popularności i - nawet jak twierdzą niektóre zachodnie media - może uzyskać miano najlepszej tegorocznej reklamy świątecznej na świecie. Obejrzałem ją i ze mnie też wycisnęła łzy. W sumie można by się rozpuścić w ckliwości. I rozpuściłem się. Ale potem przeczytałem na pewnym blogu garść refleksji o tej reklamie i przytoczę je tutaj.
Sama reklama jest ciekawa, nienachalna i ma swoje poczucie humoru. Jest idealna jako story. Ale jej pobieżny ogląd zakrywa nieco drugie dno. I na to drugie dno zwrócił uwagę bloger. Ta reklama jest - że tak powiem swoimi słowami - swoistą antyreklamą świąt. Pokazującą święta w krzywym zwierciadle. Święta, które powinny być rodzinną radością. Faktycznie, nie gra roli to, czy spędzimy je w kraju z rodziną, czy za granicą z rodziną. Ale przesłanie tego filmu, widoczne niejako zza kadru, jest niestety bardziej smutne.
Film ten bowiem pokazuje nie tylko determinację i silną wolę dziadka w opanowaniu języka obcego. Pokazuje też (na szczęście tylko pośrednio) obojętność rodziny wobec dziadka. Na lotnisku nikt na niego nie czeka. Do rodziny jedzie taksówką. A wnuczka nie nauczyła się choćby po polsku "dzień dobry", aby powitać dziadka. Wszystko to układa się w obraz dziadka jako piątego koła u wozu. Dziadka, który z łaski nie tyle zostanie przyjęty na święta przez syna, synową i wnuczkę - co raczej nie zostanie przez nich wywalony z ich domu. To brzmi jakby jak ultimatum - dziadku, dopasuj się do nas, bo nam się do ciebie nie chce dopasować. Moja córeczka nie ma ochoty nauczyć się nawet kilku słów po polsku, żona też. Lepiej się naucz angielskiego, bo się skompromitujesz. I to mnie w tym przeraża - że taki po części anty-obraz świąt i polskiej gościnności został tak entuzjastycznie przyjęty na świecie.
A może po prostu świat na tyle zobojętniał, że nawet pół ciepłe, ale autentyczne święta pokazane w tej reklamie są dla niego cudowne?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz