Spór tym się różni od kłótni, że w czasie sporu jest walka na argumenty - a w czasie kłótni jest zacietrzewienie i przepychanka da samej przepychanki. W czasie sporu dociekamy prawy, w czasie kłótni - obstajemy przy swoich racjach. Otóż granica między sporem a kłótnia jest czasem trudna do uchwycenia.
Jeśli zaczynamy spór z bardzo mocnym przekonaniem o swojej racji, a potem stopniowo okazuje się że musimy poddać kawałek po kawałku nasze poglądy, to łatwo pomylić spór z kłótnią. Wydaje się bowiem, że w zacietrzewieniu jesteśmy niereformowalni. A tak naprawdę najczęściej okazuje się że początkowy monolityczny przedmiot sporu okazuje się złożony na tyle, że z jego kawałkami można się zgadzać lub nie.
Nagle okazuje się że w części nie mamy racji. Gdybyśmy nie mieli racji w całości, to byłoby proste. Ot, przyznać wypada że się myliliśmy. Zrobi tak każdy poważny człowiek, który w czasie sporu walczy na argumenty, a nie na utrzymanie za wszelką cenę swojej pozycji. Ale jeśli tylko częściowo racji nie mieliśmy, to cześć naszej racji pozostaje. Łatwo wtedy dostrzec tylko tę pozostającą część i mieć mylne przekonanie, że w ogóle nie zmieniany zdania, choć tak naprawdę cześć naszego zdania już się ukruszyła ;-)
W czasie sporu zadziwia nas nie tylko to, że przedmiot sporu może być bardziej złożony niż nam się wydawało - ale także to że ludzie bywają bardziej prości w ocenie niż powinni ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz