Dziś trafił mi się trudny do opisania temat. Chodzi bowiem rysunek Andrzeja Mleczki zamieszczony w tygodniku "Polityka". Przedstawia on dzwonnika z Notre Dame, czyli Quasimodo, udającego się w stronę tej świątyni. Quasimodo tłumaczy mijanemu człowiekowi, że jego matka połakomiła się na cztery tysiące, czyli na pisowski program Za Życiem. Oczywiście na Andrzeja Mleczkę posypały się gromy z bardzo wielu stron. Ostatnio wypowiedział się senator Platformy Obywatelskiej Jan Filip Libicki, który co jak co, ale ma prawo moralne do komentowania tego, bo sam jest niepełnosprawny A co ja o tym sądzę?
Straszny mam kłopot z oceną rysunku Andrzeja Mleczki, bo z jednej strony bardzo wysoko sobie cenię wspaniały choć często obrazoburczy humor komików brytyjskich znanych jako grupa Monty Pythona, a oni byliby w stanie taki dowcip stworzyć. Ich dzieła uznawane są powszechnie za najwyższy poziom humoru angielskiego. Z drugiej strony czuję, że jest tu pewien element niewłaściwy i mam takie przekonanie, choć nie potrafię go udowodnić, że grupa Monty Pythona nie przekroczyłaby pewnej granicy, którą dziś przekroczył Mleczko. Poczucie humoru ma to do siebie, że czasem żarty są dramatyczne i na granicy dobrego smaku, ale dobry żart nigdy granicy dobrego smaku nie powinien przekraczać. Myślę że rysunek Mleczki jest na granicy dobrego smaku i formalnie (jako rysunek) tej granicy jeszcze nie przekroczył. Gdzie więc tkwi problem?
Niestety, wydaje mi się, że kontekst sytuacyjny jest już po drugiej stronie tej granicy. Sądzę bowiem, że sprawa jest zbyt świeża, żeby w tak dosadny i w tak dramatyczny sposób komentować ją, nawet formie dowcipu. Przydałoby się tutaj chyba, o czym wspomina w "Dziadach" Adam Mickiewicz, trochę poczekać "nim się przedmiot świeży jak figa ucukruje, jak tytuń uleży" (choć bynajmniej nie wymienione w "Dziadach" przez salonowego literata "ze sto lat"). Gdyby tego typu rysunek pojawił się za jakiś czas wśród innych rysunków, które humorystycznie opisywały rządy PiS-u, być może jego odbiór byłby zupełnie inny. Niestety, i wina tutaj środowisk lewicowo-liberalnych, do których Andrzej Mleczko należy, że w dzisiejszych czasach nawet niewinny humor bywa bardzo mocno skojarzony z bezpośrednią i bezpardonową walką polityczną.
A wtedy humor traci swój humor, zaś walka polityczna jedynie się zaostrza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz