Brytyjski czternastolatek milionerem i to wszystko dzięki własnej pracy. Ciekawa historia. Choć początkowo nie zwróciłem uwagi na ten artykuł poza samym jego tytułem, to jednak w pewnym momencie postanowiłem zapoznać się z jego treścią, żeby zorientować się na czym dorobił się on miliona. Okazało się że Harvey Millington zajął się produkcją naklejek, które mają przypominać Brytyjczykom o opłaceniu podatku drogowego. Zarobił na tym 40 tysięcy funtów, a pieniądze ulokował kupując trzy akry ziemi, na terenie której chciał stworzyć ekskluzywne pole kempingowe. Gdzie zatem jego milionowy zarobek?
Otóż okazało się, że w pobliżu deweloperzy realizowali budowę i postanowili odkupić te ziemie za 2 miliony funtów, dzięki czemu Harvey stał się jednym z najbogatszych czternastolatków na świecie. Mnie jako Polaka ta historia niezmiernie zadziwia. Nie potrafię sobie wyobrazić takiej sytuacji w Polsce, która dawałby taki uczciwy zarobek zwykłemu człowiekowi. Raczej od razu widziałbym tu mętne ustawki, podstawionych ludzi, polityków kupujących działki, za które potem dostają kasę - i to raczej nie od prywatnego dewelopera, ale państwa budującego autostradę. A w Wielkiej Brytanii nie ma takiej wszechobecnej kolesiowskiej zmowy? Niespotykane.
Otóż okazało się, że w pobliżu deweloperzy realizowali budowę i postanowili odkupić te ziemie za 2 miliony funtów, dzięki czemu Harvey stał się jednym z najbogatszych czternastolatków na świecie. Mnie jako Polaka ta historia niezmiernie zadziwia. Nie potrafię sobie wyobrazić takiej sytuacji w Polsce, która dawałby taki uczciwy zarobek zwykłemu człowiekowi. Raczej od razu widziałbym tu mętne ustawki, podstawionych ludzi, polityków kupujących działki, za które potem dostają kasę - i to raczej nie od prywatnego dewelopera, ale państwa budującego autostradę. A w Wielkiej Brytanii nie ma takiej wszechobecnej kolesiowskiej zmowy? Niespotykane.
Ale też normalne w normalnym świecie, w którym Polska w czasie ostatnich rządów nie była. Była tylko miejscem, w którym patologia goni patologię, a niektóre bardziej uprzywilejowane grupy (czyli te zwierzęta, które były dla siebie, jak to Orwell pięknie kreślił, równiejsze) ustawiały się bardzo ładnie przy różnego rodzaju transakcjach, pozwalających im zarobić ciężkie pieniądze. Jak widać normalny kraj różni się tym od nienormalnego, że w normalnym kraju miliona dorobić się może zwykły czternastolatek, który startował z własnym ciekawym pomysłem, zaś w Polsce miliona dorobi się najprędzej człowiek z układów, który jest politykiem lub bliskim przyjacielem polityków.
Zaś zabawnie podsumowując, u nas zamiast dorabiać się na nalepkach najłatwiej dorobić się nalepki - aferzysty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz