Noszę na co dzień trzy obrączki - a formalnie dwie obrączki i sygnet, który wygląda jak obrączka (bo sygnet kojarzy mi się z pierścieniem o niesymetrycznym kształcie). Zresztą formalnie to jest sygnet, bo tak klasyfikują go w Prideshopie, gdzie był kupiony. Odkąd przyszła ostatnia zamówiona para obrączek, musiałem zastanowić się nad tym, jak je wszystkie poukładać na palcach - a dla mnie oczywiście nie może być to przypadkowe. I wymyśliłem, że na lewej ręce mam dwie stalowe obrączki, a na prawej - pozłacaną. Tyle, że w dni powszednie obie stalowe obrączki noszę na palcu serdecznym, a w weekend przekładam je na środkowy. To takie dodatkowe symboliczne otwarcie weekendu :-)
Powód tej operacji jest banalnie prosty. W dni powszednie chodzę w pewne miejsca, gdzie nie pokazuję obrączek. A z palca serdecznego o wiele łatwiej ściągnąć te stalowe, niż ze środkowego. W weekend zaś nie muszę ich ściągać, a ponadto często bywamy w klubach, więc obrączki muszą być na palcu, z którego nie spadną tak łatwo. Noszę je razem, bo nie chcę mieć ręki "rozepchanej" obrączkami na sąsiednich palcach - zaś uniknięcie rozepchania przez założenie jednej obrączki na palcu wskazującym nie jest dla mnie komfortowe, bo na palcu wskazującym nie przywykłem nic nosić.
Takie mam "problemy" z obrączkami, których zresztą w sumie miałem już 8 par. Pierwsza para szczęśliwie się przechowała, bo była niezbyt poręczna na codzienne noszenie. Z kolejnych pięciu par dotrwały dwie pojedyncze obrączki - jedną noszę ja, a drugą Kuba - teraz traktowane jako ozdoby. Dwie ostatnie pary zamówiliśmy już z Kubą, ale pierwsza para, z cyrkonią, była bardziej "przechodnia", bo nie miała grawerowania. Dopiero druga, pozłacana para jest dedykowana, podobnie jak bransoletki, które z nią przyszły. Dlatego tę dedykowaną parę nosimy na prawej ręce, a pozostałe na lewej.
Wolałbym przewidzieć jeszcze tylko jedną parę obrączek dla mnie - złotych i ślubnych :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz