3 marca 2012
Sobota, słońce i 10 stopni. I spontaniczna decyzja - wyciągamy rowery. Pompowanie kół, jak by geje zapewne woleli "dymanie kół", było czynnością dość męczącą, mimo, że mam profesjonalną pompkę serwisową z dobrym manometrem (bo manometry w pompkach ręcznych to na ogół żart). A przy okazji ładowanie baterii w oświetleniu i nawigacji rowerowej. I wyszło na jaw, że w ramach porządków w mieszkaniu gdzieś zapodziała się nawigacyjna ładowarka. Na szczęście można było podładować z komputera (bo się ładuje przez mini USB).
Zapuściłem czata z nickiem rowerowym aby się umówić może z kimś na wspólny wyjazd. I oto jaka mi się trafiła rozmowa:
Trzej rowerzyści? Nie - trzy kutasy w lesie. A może 3+6 czyli 9 pedałów? Pomysłowość czatujących jest wspaniała. Wszystko da się sprowadzić do kutasa. Jestem rowerzystą. Aktywnym czy pasywnym?
W sumie zgłosił się ktoś z kim się umówiliśmy - też z Bemowa. Nie wymieniłem jednak z nim telefonu, tylko się umówiliśmy na godzinę. My tam byliśmy o czasie, ale ten facet chyba przejechał obok nas bez zatrzymania, albo się nie zjawił. Kwadransa akademickiego nie czekaliśmy, po 5 minutach pojechaliśmy sami. Było fajnie, ale błotniście w lesie - więc wysiłek podwójny w porównaniu do jazdy po suchej drodze. Zrobiliśmy prawie 17 kilometrów. Nieźle jak na spontan bez przygotowania :-)
Szkoda tylko, że geje z czata nie dorośli do tego spontanu :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz