Bardzo lubię muzykę niemieckiego muzyka Paula Kalkbrennera, a z jego albumu "Berlin Calling" mam u siebie kilka utworów, które szczególnie lubię słuchać. Niestety, w ostatnich dniach określenie Berlin Calling zyskało nowy, bardzo gorzki posmak. Do Berlina, do swojego kuzyna, dzwonił właściciel polskiej firmy transportowej, a jego kuzyn został potem bestialsko zamordowany przez islamskiego terrorystę, samotnego wilka z Pakistanu. Według lewaków - uchodźcy. Zabawny uchodźca z kraju nie objętego wojną. Oczywiście lewacy, zaślepieni swoją polityczną poprawnością, nie przyznają się do błędu. I to nawet wtedy, gdy giną niewinni ludzie - Niemcy, Europejczycy.
Niektórzy komentatorzy zastanawiają się, ile jeszcze ofiar musi się pojawić, zanim europejskie tak zwane elity przebudzą się ze swojego zimowego snu i zorientują się, jakie zagrożenia już w tej chwili są w Europie. Obawiam się jednak, że zaślepieni polityczną poprawnością nie obudzą się nawet wtedy, gdy w dobie kalifatu zwycięzcy muzułmanie będą im dosłownie podrzynać gardła. No, może wtedy, na chwilę przed samym poderżnięciem gardła, obudzą się - ale już będzie za późno. Chyba, że jedyne co będą chcieli zrobić, to krzyczeć na chwilę przed własną śmiercią. A może nie krzyczeć - ale piszczeć. Bo ci ludzie, lewacy z pokolenia mięczaków i ciot - jak to barwnie określił Clint Eastwood (i to bynajmniej ciot nie w znaczeniu naszej orientacji seksualnej) - nie są zdolni krzyczeć. Oni mogą tylko piszczeć. Jak panienki. Bo są panienkami, a nie mężczyznami. Ale my, prości ludzie, chyba nie chcemy piszczeć, prawda?
Jestem pewien, że my, zwykli prości i normalni ludzie nie chcemy, aby nasze gardła były podrzynane. Nie chcemy, aby kompletnie nam kulturowo obcy, brodaci muzułmanie w taki pozbawiony szacunku dla cudzego życia sposób zawłaszczali sobie kraj i kontynent, w którym żyjemy. Mamy w Polsce muzułmanów, Tatarów, którzy od setek lat żyją w naszym kraju i są wspaniałymi obywatelami, z których jesteśmy dumni. Muzułmanie mieszkający w Europie Zachodniej wyrastają na fundamentalistów pomimo, że od dwóch lub trzech pokoleń mieszkają w swoich europejskich ojczyznach. Musiały być zatem popełnione jakieś zasadnicze, tragiczne błędy, spowodowane zaślepionym ideologicznym oraz w złym rozumieniu postępowym myśleniem. Najwyraźniej lewactwo nie ma rzeczywistego pojęcia o tym, na czym polega wielokulturowość, bo prawdziwa wielokulturowość opiera się na wzajemnym szacunku kultur. Bez tego szacunku mamy tylko dżihad lub krucjatę.
Tak czy inaczej, święta zapowiadają się w Polsce (z powodu histerii opozycji) i za granicą (z powodu zamachów) jako naprawdę niezły świąteczny pasztet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz