Miniony tydzień obfitował w wiele wydarzeń politycznych, począwszy od wyborów w Ameryce, a skończywszy na Święcie Niepodległości. Tymczasem chciałbym napisać dzisiaj o pewnym charakterystycznym dialogu, jaki miałem na czacie. Zagadał mnie ktoś, kto mógł po moim nicku domyślać się, że szukam jakiejś poważniejszej od seksu relacji, ale na wszelki wypadek - tak jak to zwykle robię - upewniłem go pisząc, że szukam związku. Na to on potwierdził, że również tak szuka. No cóż, jak miło.
Można jednak zaryzykować stwierdzenie, że na czatach nic co miłe nie trwa wiecznie, a wręcz przeciwnie, trwa tylko ułamek chwili. W istocie, następne pytanie, które mi zadał, kompletnie zrujnowanego jego obraz moich oczach. Zapytał mnie bowiem czy wyrucham go w dupę. Rozbawiło mnie to oczywiście, bo zawsze tego typu zwariowane zestawienie jest zabawne, a przy okazji pozwoliło mi szybko zamknąć okno rozmowy, jako bezużytecznej i bez przyszłości.
Jak można bowiem oczekiwać sensownej relacji z kimś, kto od razu na początku rozmowy zadaje takie głupie, obcesowe pytanie. Oczywiście rozumiem to, że miał potrzebę bycia analnie kochanym, ale nie upoważnia go to do zagadywania w tej sprawie już w prawie pierwszym zdaniu. To tylko świadczy o tym, że cały związek, o którym marzył, ogranicza się do dupy i ruchania. Rozumiem, że niektórzy uwielbiają miniaturyzację, ale tego rodzaju miniaturyzacja związku nie bardzo mi odpowiada.
W końcu związek to nie malutki iWatch, ale wielkie iLove ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz